W „Alfabecie dla zaawansowanych" spróbuję uchronić od zapomnienia postacie, z którymi związało mnie życie osobiste albo zetknąłem się z nimi w czasie działalności publicznej. Albo wreszcie byli to po prostu moi przyjaciele lub wrogowie. Tych ostatnich obiecuję potraktować łagodnie, licząc na wzajemność w odwecie - pisze Sławomir Pietras w „Tygodniku Angora”.
Galina Wiszniewska
Arię nad Nilem z „Aidy” śpiewała jak żadna inna sopranistka przed nią i po niej. Winylowe czarne płyty „Mełodii" z jej głosem kupowałem za ruble lub wymieniałem za ciuchy, jak tylko zacząłem wyjeżdżać do Związku Radzieckiego. O jej recitalach na Zachodzie z Mścisławem Rostropowiczem przy fortepianie, kiedy wygnano ich ze Związku Radzieckiego, słuchałem z wypiekami na policzkach od Marii Fołtyn, która nie omieszkiwała z satysfakcją krytykować pogarszającej się formy swej ex-radzieckiej ex-koleżanki.
Dzięki Elżbiecie i Krzysztofowi Pendereckim poznałem Wiszniewską w okresie francuskiej prapremiery (w Lyonie) opery Galina opartej na jej biografii, skomponowanej przez Marcela Landowskiego, francuskiego kompozytora zaprzyjaźnionego z Pendereckimi. W Teatrze Wielkim w Poznaniu wyreżyserował ją Marek Grzesiński (bardzo interesująco), a najbardziej wystawne obiady w okresie prób przed premierowych odbywały się w rezydencji państwa Elżbiety i Andrzeja Smorawińskich na Jeżycach, gdzie przy jednym stole zasiadali Pendereccy, Landowscy, ja z Wiszniewska i jeszcze kilka innych osób, co intensywnie zaprzeczało złośliwemu porzekadłu o poznaniakach, że jak „gość w dom, to cukier w kredens".
Podczas niemieckich, belgijskich, szwajcarskich i francuskich tournée z Galiną zapraszałem Gwiazdę na spotkania z melomanami z ośrodków, gdzie prezentowaliśmy spektakle. Wszędzie wzbudzały duże zainteresowanie Galina Wiszniewska nie tylko jako wybitną śpiewaczką i bohaterką spektaklu z jej imieniem w tytule, ale postacią wplątaną w wielką politykę, losy Sołżenicyna, wygnanie ze Związku Radzieckiego, tryumfalny powrót i fascynującą biografię przetłumaczoną na wiele języków, w tym również na polski, do czego przyczyniłem się osobiście.
Podczas tych podróży wiele przebywaliśmy razem. Te spacery, wieczory w restauracjach po spektaklach, wreszcie liczne zaproszenia do domów melomanów w miastach, gdzie graliśmy Galinę. Wszędzie Wiszniewska prosiła, aby zabierać z sobą naszego tenora Dimę Fomenkę, niby jako tłumacza, jako że chciała mi jak najwięcej po rosyjsku opowiedzieć, mimo że dobrze mówiłem i rozumiałem w tym języku. Ale tak naprawdę, to on się jej po prostu podobał.
Jej rosyjskie korzenie mieszały się z pochodzeniem Matki, w połowie Polki, z domieszką krwi cygańskiej. Wszystko to opisała w zapierającej dech biografii, którą po polskim wydaniu zawiozłem do Paryża, niezapowiedziany zastukałem do jej apartamentu w XVI dzielnicy, niedaleko domu, gdzie kiedyś mieszkała Maria Callas.
Zobaczywszy mnie, krzyknęła: „Ty mienia jeszczio nie zabył?" i otoczyła serdecznym uściskiem, niestety, splątana postępującym parkinsonem. Wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Wkrótce wróciła do Petersburga, potem do Moskwy, gdzie zmarła 11 grudnia 2012 r. i pochowano ją na cmentarzu Nowodziewiczym. Tam wkrótce spoczął również Mścisław Rostropowicz. Tylko jeden raz zapaliłem im światło na wspólnym grobie. Więcej tam nie pojadę!
A swoją drogą, ciekawe, jak Galina i Sława {tak zdrobniano imię Rostropowicza) zareagowaliby na dzisiejsze wyczyny Putina, od którego - nie należy o tym zapominać - niegdyś doznali wiele dobrego?
(12 listopada 2023)
Zbigniew Brzeziński
Wielka postać. Jeden z tych wybitnych Polaków, którzy niemal całe życie spędzili poza Ojczyzną, nie przestając być jej wiernym synem i świetlanym przykładem dla wielu przyszłych pokoleń. Zetknąłem się z nim dwukrotnie. W dniu warszawskiej premiery Zorby (1991) zabiegałem, aby zdążył z lotniska na spektakl, bo właśnie przylatywał z Nowego Jorku. Pojechałem powitać go na Okęciu, a On od razu potraktował mnie jak dobrego znajomego.
Spektakl bardzo mu się podobał. Toteż w rok później, podczas kolejnej wizyty w Polsce, nie było problemu z zaproszeniem go na Galę Baletową, w której Marcia Haydee i John Neumeier tańczyli Bejartowską wersję „Krzeseł” Eugene'a lonesco, Ewa Głowacka i Sławomir Woźniak - II akt „Jeziora łabędziego” oraz zaprezentowano choreografie Neumeiera, Mendeza, Harangozó, Galante, Barysznikowa, Wesołowskiego, Pastora i Wycichowskiej w wykonaniu najlepszych solistów z całej Europy.
Wtedy też wyszedł zachwycony, co piszę w tej intencji, aby jego wspaniały syn, pan ambasador Mark Brzeziński, był łaskaw naśladować Wielkiego Ojca i po wzorowym wypełnianiu codziennej misji jak najczęściej wieczorami bywał w polskich teatrach.
(12 listopada 2023)