EN

2.11.2022, 09:45 Wersja do druku

Aktor Bogdan Kalus: Franciszek Pieczka to był Ślązak z krwi i kości

Franciszek Pieczka to był Ślązak z krwi i kości. Owszem, mieszkał w Warszawie, ale w sercu był cały czas Ślązakiem. Kult pracy, rodzina i kościół to były dla niego najważniejsze wartości – tak zmarłego Franciszka Pieczkę wspominał aktor Bogdan Kalus.

fot. mat. Filmu Polskiego

"Franciszek Pieczka to był człowiek o nieprawdopodobnej skromności i pokorze, nieprawdopodobnym szacunku do pracy i do innych ludzi" – powiedział w rozmowie z PAP.PL aktor Bogdan Kalus.

Dodał, że Pieczka "był również człowiekiem bardzo pobożnym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu”.

Wspomniał, że Pieczka wszedł w serial Ranczo w dość niewdzięcznym momencie.

"Wiedział, że zastępuje umierającego Leona Niemczyka. Nie każdy aktor by się podjął takiego zadania, ale Franek jak z każdą rolą poradził sobie z nią znakomicie" – wyjaśnił.

Dodał, że był to wzór do naśladowania w pracy. "Był zawsze przygotowany, zawsze nauczony. Nie było takiej sytuacji, żeby był nieprzygotowany albo szukał pomocy, bo zapomniał, co ma powiedzieć. To był absolutnie niedościgniony wzór do naśladowania" – powiedział.

Podkreślił, że razem mieli dużo wspólnych tematów, ponieważ obaj pochodzą ze Śląska. "Opowiadał mi o swojej rodzinie, o tym, jak było na Śląsku w okresie międzywojennym czy o zwyczajach, które powoli zanikają" – dodał.

"Bywałem u niego w domu dość często. Czasami dzwonił, mówił: przyjedź, siedzę sam, to pogadamy. Przywoziłem ze Śląska jego ulubione krupnioki, frankfurterki, których w takiej jakości nie ma w Warszawie" – wspominał.

Zdaniem Kalusa Pieczka był Ślązakiem z krwi i kości. "Owszem, mieszkał w Warszawie od 60. lat, ale w sercu był cały czas Ślązakiem. Wszystkie cechy Ślązaków pielęgnował w nadzwyczajny sposób. Kult pracy, rodzina i kościół to były dla niego najważniejsze wartości" – stwierdził.

Dodał, że nie wyobraża sobie, żeby ktoś inny zagrał Jańcia Wodnika.

"Nie wyobrażamy sobie czterech pancernych bez Gustlika, czy Świętego Piotra granego przez kogoś innego niż przez Franciszka Pieczkę. Zresztą, z tym Świętym Piotrem i Franciszkiem Pieczką jest taka historia, o której może nie wszyscy wiedzą. Na swoje 90. urodziny Franek dostał odręcznie napisany list od papieża Franciszka ze Stolicy Piotrowej. Bardzo był z tego powodu dumny, jak również z tego, że dostał trzy odznaczenia państwowe od trzech różnych prezydentów. Chyba nie ma żadnego aktora, który by był nagradzany przez trzech różnych prezydentów" – powiedział.

"To był najporządniejszy facet, jakiekolwiek znałem. Będzie brakować tych herbatek u Franka" – podsumował Kalus.

Franciszek Pieczka urodził się 18 stycznia 1928 r. w Godowie na Górnym Śląsku. Był jednym z najbardziej lubianych polskich aktorów, odtwórcą ról m.in. w filmach "Żywot Mateusza" i "Austeria" i niezapomnianym Gustlikiem z serialu "Czterej pancerni i pies".

Zagrał także w tak głośnych filmach jak m.in. "Perła w koronie" Kazimierza Kutza (1971), "Wesele" Andrzeja Wajdy (1972), "Chłopi" Jana Rybkowskiego (1973). Pieczka zagrał również pamiętne role starego Kiemlicza w "Potopie" Jerzego Hoffmana (1974) i niemieckiego fabrykanta Mullera w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy (1974).

W 2011 r. Pieczka został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury narodowej. W 2015 r. został laureatem Polskiej Nagrody Filmowej Orła za Osiągnięcia Życia. W 2017 r. został odznaczony Orderem Orła Białego. Stowarzyszenie Filmowców Polskich w ubiegłym roku uhonorowało aktora Nagrodą Specjalną SFP za całokształt pracy twórczej.

Franciszek Pieczka zmarł 23 września w wieku 94 lat.

Źródło:

PAP