EN

24.04.2024, 13:52 Wersja do druku

About (Human) Rights

,,Folwark zwierzęcy” George’a Orwella w reż. Jana Klaty w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Pisze Ludwika Gołaszewska-Siwiak z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

W najnowszej premierze Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego Jan Klata, pierwszy raz współpracujący z katowicką sceną, sięga po jedno z najważniejszych dzieł literatury światowej – ,,Folwark zwierzęcy” George’a Orwella.

Zaczyna się nieco przewrotnie, nawet zabawnie, lekko, ale wyraźnie – starczy już o nas. Kilka szarych skrzynek, kamienna ściana. Właśnie zaczyna się zebranie Anonimowych Rewolucjonistów. Na scenę wchodzą mieszkańcy folwarku. Aktorzy w większości w prostych, roboczych strojach. Przynależność do rasy zdradzają ruchy – nienachalne, celne. Stary Major (Roman Michalski), podtrzymywany przez młodsze Wieprze rozpoczyna przemówienie: „Miałem sen…”. Roztoczona wizja nowego świata rozgrzewa do czerwoności serca zwierząt. Zapowiedziana przez Knura rewolucja przychodzi szybciej, niż przypuszczano. Rozbudzona świadomość własnej siły nie pozwala już nikomu dłużej godzić się na tyranię gospodarza. Czas na nowy porządek: cztery nogi – dobrze; dwie nogi – źle. Ale ideały rewolucji kończą się szybko. Politykierstwo, walka o stołki. Im dalej w las, ciemniejsze barwy. Kończą się tańce i radość, język prymitywnieje. Spirala paranoi nakręca się – ten, kto wczoraj był przyjacielem, dziś może być już wrogiem.

Tak jak w greckim teatrze, nie widzimy na scenie przemocy. Dzieje się gdzieś tam, za kulisami. Z jednym wyjątkiem. W zupełnej ciszy, przy przymkniętych oczach świadków, na śmierć idą ochoczo ,,zdrajcy”. I chociaż kolejne, szyte grubymi nićmi wyjaśnienia działań władzy przez Kwikacza budzą na widowni śmiech, stos trupów rośnie.

Obsada spektaklu liczna, blisko dwadzieścioro aktorów, pozwala na stworzenie fascynującej mikrospołeczności, a wśród niej same wyśmienite role. Roman Michalski jako Major to aktorska klasa. Przerażająco przekonywający. Wtórują mu młode Knury, skutecznie obrzydzający człowieka: mocny w gębie Napoleon (Bartłomiej Błaszczyński), Chrumak (Michał Piotrkowski) z niebezpiecznie szybkimi oczkami i Kwikacz (Marcin Gaweł) – tuba propagandowa nowego ładu, do niego w dużej mierze należy spektakl. Klacz Mollie (Nina Batovska) w przesadnym makijażu, jej kanciaste ruchy na pointach i nieustannie napięte mięśnie zdradzają tresurę. To ofiara, a nie wydmuszka minionej epoki. Z góry przygląda się wszystkiemu Kruk Mojżesz (Anna Kadulska), śmieszna wariatka, doklejona do zgrai. Wspomina coś o prawdziwym raju, ale nie można brać jej na poważnie.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Rzecz zmienia się w drugim akcie. Puchata, czarna, bijąca się ze sobą, ze światem, rozrywa ciemność sceny krzykiem: „żadne zwierzę nie umiera bez powodu”. Muzyka, jak zwykle u Jana Klaty, ma osobną, pełnoprawną rolę. Choć tu nieco eklektyczna, odbiegająca od tego, z czym kojarzona jest jego twórczość, wciąż ma ten walor, że dźwięki nadają sensy. Do tego choreografia (Maćko Prusak), doprawiona światłem – jak zwykle szaleńcza, elektryzująca.

Jan Klata nie czyta Orwella kanoniczne. Jego dzieło zwraca zwierzętom, traktuje ich tragedię zupełnie poważnie. Im głębiej popadają w barbarzyństwo, tym bardziej upodabnia to je do ludzi. Wymowne świńskie maski aktorzy wkładają tylko wtedy, gdy robią coś na wskroś ludzkiego – mordują. Pełen liczb monolog Kwikacza o chowie przemysłowym, czy rozpisana korpomową pointa mówią jasno: to my jesteśmy zasadniczym problemem ich świata. Krwiste mięso z plakatu nie jest wyszukaną metaforą, a prowokacją. Nasz stosunek do niego, z pozoru niewiele znaczący, określa całą resztę.

***
Ludwika Gołaszewska-Siwiak – studentka III roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Absolwentka szkoły muzycznej I stopnia w Opolu i krakowskiego Lart StudiO – Policealnego Studio Aktorskiego. Odbyła staż w Dzienniku Teatralnym.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne