Arie z oper Wolfganga Amadeusza Mozarta w wykonaniu niebieskookiej Eliny Garancy rozpoczęły cykl "Gwiazdy Metropolitan Opera w Filharmonii Łódzkiej". Pełna sala gorąco oklaskiwała Łotyszkę o zaskakująco donośnym głosie już od pierwszej arii "Alma grande e nobile core".
Łotewska mezzosopranistka wielki sukces w Nowym Jorku odniosła w ubiegłym roku, debiutując w Met rolą Rozyny w "Cyruliku sewilskim" Rossiniego. 32-letnia śpiewaczka przyjechała z Kammerorchester Basel na pierwszy w jej karierze i jedyny w tej trasie koncert w Polsce. Inaczej niż Karel Mark Chichon, który we wtorek wieczorem poprowadził szwajcarską orkiestrę. - Mam miłe wspomnienia z mojego poprzedniego pobytu tutaj, przed mniej więcej 15 laty. Wtedy oczywiście nie było tak wspaniałej sali - wspominał Chichon (prywatnie: mąż solistki) podczas konferencji prasowej. Fotoreporterzy i dziennikarze liczyli bardziej na spotkanie z Garancą, ale gwiazda była zmęczona; do Łodzi dotarła w środku nocy. - Jest niezwykle profesjonalna, zawsze gotowa, niekiedy zbyt poważna, ale zawsze skupiona - opowiadał Chichon o Garancy. - Najtrudniejsze dla muzyka jest, by zawsze śpiewać na wysokim poziomie. Wielu śpiewaków, gdy osiągnie ten poziom, odpuszcza sobie. Wtedy zaczynaj