EN

24.02.2025, 14:27 Wersja do druku

„Moby Dick” we Wrocławskiej Pantomimie

„Moby Dick” w reż. Jakuba Zalasy we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Michał Derkacz w portalu wroclaw.dlastudenta.pl.

fot. Natalia Kabanow

„Moby Dick”, czyli zwycięski projekt laureata Konkursu na debiut we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, Jakuba Zalasy, miał premierę 31 stycznia 2025 roku i już wiemy, jak młody twórca poradził sobie z ambitnym pomysłem przeniesienia znanej powieści na język ruchu (i słowa) na deskach teatru.

Zarówno sam reżyser, jak też członkowie obsady, zapowiadali, że spektakl „Moby Dick” nie jest dokładną adaptacją książki Hermana Melville’a, lecz sceniczną impresją na jej motywach. Okazuje się natomiast, że nie dostaliśmy jedynie impresji na temat zaczerpnięty z innego dzieła, lecz konkretną opowieść, w której fani pierwowzoru faktycznie zobaczą postacie i sceny z literackiej historii polowania na wieloryba. Porównywanie przedstawienia do książki nie ma tu jednak sensu i nie będziemy tego robić, bo „Moby Dick” według Zalasy już sam w sobie daje przestrzeń do różnych refleksji i wrażeń.

Nowa premiera we Wrocławskim Teatrze Pantomimy trwa około 90 minut, a w tym czasie zobaczyć można wiele naprawdę pomysłowych scen, w których błyszczą aktorzy i aktorki, którym reżyser pozwolił rozwinąć skrzydła w kwestii ruchu i scenicznej interpretacji skrajnych emocji jakich doświadczają poszczególni bohaterowie.

Na tym spektaklu nie da się nudzić, bo nawet krótkie momenty przestoju pozwalają przetrawić dotychczasowe wydarzenia. Mamy tu zatem scenę „pokazu mody” różnych podgatunków wielorybów. Mamy scenę werbowania załogi i pijackiej inicjacji. Mamy oględziny szczątków (epicka konstrukcja ogromnego szkieletu) wieloryba. Mamy emocjonujący taniec (brawo za choreografię i wykonanie) z balonem. Mamy „rozmowę” z psem (tak, żywym psem na scenie!), który jest tak słodki, że kradnie ten fragment (genialny jak zawsze Jan Kochanowski musi to zaakceptować). Mamy poruszający dialog bohatera z Mobym (Kuba Zalasa dubbingujący go to czyste złoto) oraz wiele innych fantastycznych scen, które zapadają w pamięć.

Pan Zalasa czasem też przytłacza aktorskie popisy członków obsady swoją narracją (głos z offu) jakby nie wierzył, że dadzą oni radę pokazać wszystko bez komentarza, a widz zrozumie przekaz bez pomocy. Bloki tekstu pojawiają się również na ścianie, co czasem jest okej (wzbogaca wiedzę czy tłumaczy dialog z wielorybem), ale czasem odwraca uwagę od wydarzeń na scenie i powoduje efekt tzw. przebodźcowania.

Gdy do tego dodamy efektowną scenografię, kapitalną muzykę (aż chciałoby się jej słuchać także poza przedstawieniem) oraz piękne kostiumy, można mieć wrażenie, że „Moby Dick” to debiut idealny. Oczywiście to byłoby zbyt piękne, więc wskażemy kilka mankamentów. Zwłaszcza na początku jest to dzieło zaskakująco zabawne, co jest fajne, ale żarty słowne wokół słowa „dick” wydają się prymitywne i zbędne.

Ostatecznie jednak śmiało polecamy wam to przedstawienie, jako wartościowe (proekologiczne), interesujące i momentami naprawdę niezwykłe teatralne doświadczenie, przystępne nawet dla widzów, którzy pantomimy się do tej pory trochę „bali”.

Źródło:

wroclaw.dlastudenta.pl
Link do źródła

Autor:

Michał Derkacz

Data publikacji oryginału:

03.02.2025