EN

14.06.2021, 13:48 Wersja do druku

4.48 Psychosis. Podróż do ludzkiej psychiki

"4:48 Psychosis" Sarah Kane w reż. Pawła Demirskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Mateusz Frąckowiak w Polsce Głosie Wielkopolskim.

fot. Bartek Sadowski/mat. teatru

To miała być jedna z najgorętszych premier teatralnych sezonu 2020/2021. Wszystko za sprawą tytułu, który dopiero po raz drugi został pokazany w Polsce. W dodatku w roli reżysera debiutował Paweł Demirski. Czy warto było czekać na „4.48 Psychosis" w Teatrze Polskim w Poznaniu?

Pierwszej próby wystawienia sztuki Sarah Kane podjął się Grzegorz Jarzyna w 2002 roku. Co ciekawe, była to koprodukcja TR Warszawa oraz Teatru Polskiego w Poznaniu. W głównej roli wystąpiła Magdalena Cielecka, a przedstawienie zjechało cały świat, święcąc tryumfy między innymi w Chinach, Moskwie, Londynie czy Edynburgu. Michael Billington z „The Guardian" napisał o nim, że jest to „porywający teatr". A zatem poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. Próby doskoczenia do niej, a nawet jej przeskoczenia, podjął się nie byle kto, bo sam Paweł Demirski, który dotychczas pisał dramaty. Wspólnie ze swoją partnerką Moniką Strzępka, w ostatnich latach mieli okazję pracować na dwóch poznańskich scenach. W 2012 roku w Teatrze Nowym opowiedzieli o historii PKP w „Firmie", natomiast pięć lat później w Teatrze Polskim, za sprawą „K", moglibyśmy zobaczyć jak wyglądają kulisy władzy w Polsce. W przypadku „4.48 Psychosis" mamy do czynienia z mocną, psychologiczną historią z życia wziętą. Główną bohaterką jest Sarah Kane, która przez większość życia chorowała na psychozę maniakalno-depresyjną. Reżyser przeniósł akcję do szpitala psychiatrycznego, co okazało się szalenie ciekawym zabiegiem. Dzięki niemu widz jeszcze bardziej przeżywa to, co dzieje się na scenie. Za sprawą przełamania tak zwanej czwartej ściany, ma on nawet wrażenie, jakby był obserwowany przez aktorów, co rusz czując lekki dyskomfort. Odczucie to potęguje obecność kamer widocznych na scenie i pokazujących zebraną na widowni publiczność.
Kolejnym ciekawym pomysłem, tym razem scenograficznym, jest ustawienie wielu lamp stroboskopowych, przypominających tyczki slalomowe. Przez nie co rusz muszą przedzierać się bohaterowie sztuki, co sprawia, że obserwacja ich losów okazuje się jeszcze bardziej zajmująca. Co kilka minut zmieniają one swój kolor, biją ostro po oczach, dlatego widz jest oszołomiony iczuje się jak jeden z pacjentów szpitala. Aż do wstrząsającego finału, podczas którego lampy te pełnią niezwykle ważną funkcję.

fot. Bartek Sadowski/mat. teatru

Wielu znawców twórczości angielskiej dramatopisarki podkreśla, iż napisana w 1999 roku „4.48 Psychosis" jest swego rodzaju strumieniem świadomości i nie ma nic wspólnego z dramatem. Brakuje w nim bowiem jakiejkolwiek struktury, a powtarzane co rusz w kółko te same frazy, to nic innego jak klasyczny bełkot. Osobiście polemizowałbym z tą tezą, ponieważ czytałem wspomnienia osób, które chorowały kiedyś na taką przypadłość i powtarzały, że takie zachowanie to norma.

Zresztą wystarczy wsłuchać się dokładnie w słowa głównej bohaterki, wypowiadane na początku przedstawienia. „Przyszłość jest beznadziejna i nic tego nie zmieni / Jestem znudzona i zniechęcona wszystkim / Jestem nieudolna i wszystko robię źle / Jestem winna, spotyka mnie kara / Pragnę odebrać sobie życie". Jak wiele osób musi się zmagać z problemami dnia codziennego? Niektórzy jakoś sobie z nimi radzą i potrafią wyjść na prostą. Ale są też i tacy, dla których życie okazuje zbyt dużym ciężarem i nie są w stanie poradzić sobie z tym wszystkim sami. A zatem sztuka ta może być o każdym z nas. I właśnie dlatego w dalszym ciągu jest tak bardzo aktualna, można ją interpretować na wiele różnych sposobów, nikogo nie pozostawia obojętnym i świetnie nadaje się na teatralną inscenizację.

Na osobny akapit zasługują znakomite kreacje aktorskie. Alona Szostak jako dojrzała Sarah Kane jest przekonująca, wierzymy w jej każde słowo oraz gest. Widać, że rozumie swoją bohaterkę, przeżywa jej wewnętrzne rozterki i co najważniejsze, nie ocenia jej. Pole do interpretacji pozostawia widzom. Bardzo często nawiązuje z nimi kontakt wzrokowy, jakby błagała o pomoc. Momentami miałem ciarki na plecach, kiedy na nią patrzyłem. Kolejną, znakomitą kreację na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu stworzyła Monika Roszko. Jako młoda Sarah Kane, z jednej strony świetnie partnerowała scenicznej koleżance, a z drugiej zbudowała osobną postać, od której nie można oderwać wzroku. W niesamowity sposób potrafi oddać stany lękowe swojej bohaterki, a także ukazać momenty, kiedy czuje się ona jak dziecko, ściskając mocno dużego, pluszowego misia. Obserwuję tę aktorkę od momentu jej debiutu w Poznaniu w 2016 roku, w „Drugim spektaklu" w reżyserii Anny Karasińskiej. Już wtedy widziałem w niej coś niezwykłego i czułem, że sprawdzi się w każdym gatunku teatralnym. Cieszę się, że się nie pomyliłem. Warto też zwrócić uwagę na Alana Al-Murtatha, który zagrał lekarza, niejako w kontrze do głównych bohaterek, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Z jednej strony nie wyróżniał się za bardzo, ale w wielu momentach potrafił w odpowiedni sposób zaznaczyć swoją obecność na scenie. Niczego więcej od tej postaci nie wymagałem.

„4.48 Psychosis" to z całą pewnością spektakl, którego nie można przegapić. Paweł Demirski udowodnił, że jest nie tylko świetnym dramaturgiem, ale także reżyserem, dbającym o najmniejszy detal. Znakomicie poprowadził aktorów i stworzył przedstawienie ważne, o którym będzie się dyskutowało jeszcze przez najbliższych kilka lat. Dużo sobie obiecywałem po tej premierze i na szczęście się nie zawiodłem.

Tytuł oryginalny

4.48 Psychosis. Podróż do ludzkiej psychiki

Źródło:

„Polska Głos Wielkopolski” nr 133/11.06

Autor:

Mateusz Frąckowiak

Data publikacji oryginału:

07.06.2021