EN

9.06.2023, 12:22 Wersja do druku

43. WST: Ale z naszymi umarłymi

„Ale z naszymi umarłymi” Jacka Dehnela w reż. Marcina Libera w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach na 43. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

fot. Natalia Kabanow/ mat. teatru

Zombie apokalipsa, spektakl ALE Z NASZYMI UMARŁYMI, w którym widzowie są statystami na scenie, a aktorzy wizualizacją nas jako powstały z martwych naród na widowni, wciąga bez reszty każdego w atmosferę horroru politycznego, obyczajowego, estetycznego. Tak bardzo jest atrakcyjny artystycznie krytyczny. Straszy, tumani, rozbawia, mówi w sposób dosadny plastycznie i muzycznie: oto Polska właśnie. Na scenie teatralnej są pasywni, potrafiący tylko obserwować, śmieszkować, ukryć się w ciemnościach obserwatorzy, a na widowni tętni krwiste, dosadne, nader żywe życie po życiu - to, co powinno być do cna martwe, pochłonięte, przerobione, unicestwione przez naturalny obrót materii nadal się panoszy i infekuje trucizną stęchłej, rozkładającej się padliny. Nie pozwala się zmieniać, dostosowywać do nowoczesnego, postępowego świata. Dotyczy to ludzi i rzeczy, anachronicznych idei i postaw, pojęć, na przykład: patriotyzmu, narodu, ojczyzny i całej istotnej treści życia tu i teraz. "Jesteśmy martwi, naprawdę martwi..." - śpiewa zespół NAGROBKI. 

Wszystko to jakby na cmentarzu się dzieje, bo fotele to symboliczne nagrobki, raz krwisto czerwone, raz diabolicznie czarne, bo postacie umarłych zza nich się wyłaniają i odprawiają swe rytuały śmierci. Są krzyże z osobą Chrystusa, są skrzydła husarii, graniczne belki, które się przesuwają napierając na widzów, wnętrzności zjadane, we włosy wplątane - mocno nieświeże. Są tu też obecne media, ich nadaktywni przedstawiciele, bo wszystko, choćby najbardziej obsceniczne, drastyczne, wstydliwe musi być na bieżąco relacjonowane. Akcja toczy się po serii dewastacji cmentarzy i demaskuje nieudolność organów ścigania, których przedstawiciele są zastraszeni, nieudolni, ośmiesza rząd z Morawieckim na czele, który zapewnia przerażony, że żadnej epidemii nie ma, służbie zdrowia też się dostaje i bombastycznemu duchowieństwu.   

Spektakl polityczny, publicystyczny, zaangażowany w reżyserii Marcina Libera, w adaptacji i z dramaturgią Michała Kmiecika, scenografią, światłem, wideo Mirka Kaczmarka, kostiumami  Grupy Mixer, choreografią Hashimotowixa, muzyką na żywo zespołu NAGROBKI jest fantastycznie dobrze zrobiony i cudownie przez cały skład aktorski zagrany. Tu nie ma punktów słabych, wątpliwych artystycznie, warsztatowo; wszystko doskonale współgra i perfekcyjnie synchronicznie się nawzajem wzmacnia, wypracowuje niezwykły diaboliczny nastrój i mocno przerysowaną nutę groteski. Nie traci szybkiego tempa, charakteru ostro krytycznego, nie boi się szargać świętości. Pazurem stylistycznym rozdrapuje do trzewi fałszywe poczucie bezpieczeństwa, gnuśność rozumu, skarłowaciałą wrażliwość, bezwstydną hipokryzję wszelkiej maści (polityczno-ideową, religijną, obyczajową), zaściankowe komunały, liberum veto dla postępu współczesnych. Gorzko-komediowy to obraz, który powinien obudzić życie w prawdziwych nas, chcących szeroko rozpostrzeć skrzydła wolności, która uniesie nas ku światłu, ponad poziomy, ponad zombie poziomy. Bo nie chcemy być martwi, naprawdę martwi. Jeszcze jesteśmy uśpieni, otumanieni, zastraszeni. Jeszcze jesteśmy statyczni na scenie w teatrze. Jak Mickiewiczowska lawa, tym razem w zombie apokalipsie.

Tytuł oryginalny

ALE Z NASZYMI UMARŁYMI TEATR IM. STEFANA ŻEROMSKIEGO W KIELCACH

Źródło:

okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk