EN

31.10.2020, 18:41 Wersja do druku

Ludzie wciąż są w nią zapatrzeni, jest ikoną. Ale ten wizerunek był dla Kaliny Jędrusik męczący

Czy byli Marilyn Monroe i Arthurem Millerem Polski Ludowej? Czy byli szczęśliwi? Co po sobie zostawili? Właśnie ukazała się nowa książka Remigiusza Grzeli "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?" poświęcona Kalinie Jędrusik i Stanisławie Dygacie.

On, wybitny pisarz, autor „Pożegnań”, „Jeziora Bodeńskiego”. Ona, aktorka, piosenkarka znana choćby z Kabaretu Starszych Panów. Oboje żyli w kraju, do którego nie przystawali. Razem tworzyli jedną z najbarwniejszych, wywołujących emocje par PRL-u. Dziś historię Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata spowija mgła anegdot, mitów, legend. I jeśli jest ktoś, kto mógłby czytelników przez tę mgłę bezpiecznie i mądrze przeprowadzić, to Remigiusz Grzela, autor książek m.in. o Teresie Torańskiej i Orianie FallaciWierze Gran czy rozmów z Barbarą Krafftówną i Marianem Kociniakiem.

Nakładem wydawnictwa Otwarte ukazała się właśnie najnowsza książka Remigiusza Grzeli „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?”. To lektura, która nie tylko fascynuje zegarmistrzowską precyzją faktów, ale też urzeka melancholijną i brutalną niekiedy aurą przeszłości. I choć jest to opowieść o ludziach niezwykle barwnych, oryginalnych, niepowtarzalnych, to jak każda świetna literatura ma w sobie wymiar uniwersalny. 

fot. Teatru Żydowskiego

Rozmowa z Remigiuszem Grzelą

Łukasz Kamiński: Czy Kalina Jędrusik i Stanisław Dygat byli szczęśliwi?

Remigiusz Grzela: Kilka dni temu dostałem maila od Hanny Krall, która napisała, że moja książka jest strasznie smutna. I to prawda, bo pokazuje fatum niespełnienia zarówno Dygata, jak i bohaterów jego książek. To fatum dotyczy też kariery, czy też raczej quasi-kariery Kaliny Jędrusik.

Z dzisiejszej perspektywy jej kariera wygląda barwnie, emocjonująco.

– Bo przetrwała ikona Kaliny Jędrusik. Uczciwie spoglądając na jej zawodowe życie, widać jednak, że nie czuła się spełniona. Po tym wszystkim, co na ich temat przeczytałem, po rozmowach z ludźmi, którzy ich znali, jestem przekonany, że i Dygat, i Jędrusik, choć odnajdywali czasem chwile szczęścia, to byli jednak nieszczęśliwi.

Dlaczego?

– Bo żyli w kraju, do którego nie przystawali. Dygat pochodził z bardzo ciekawej, inteligenckiej przedwojennej rodziny. Jego dziadkowie byli prawnymi opiekunami Norwida, jego rodzina przyjaźniła się z Boznańską. Miała masę koneksji nie tylko w Polsce, ale też we Francji. Silne było w nich poczucie wolności, ojciec Stanisława wyjechał do Brazylii, nie mogąc odnaleźć się w powojennej Polsce. Stanisław Dygat został i próbował kreować rzeczywistość, stworzyć wokół siebie własny Disneyland, w którym byłby wielkim Goofym. Wciągał do tego świata różnych ludzi.

lgnęli, inni przed nim uciekali. A jego cieszyły oba takie zachowania, w tym swoim świecie czuł się dobrze. Jednocześnie jednak Dygat był udręczony rzeczywistością, która mu nakazywała na przykład pisać zgodnie z wymogami socrealizmu. I choć na początku próbował się w tej formule odnaleźć, to uznał, że nie da rady, że nie potrafi się utożsamić z komunizmem.

A Kalina Jędrusik?

– Mam wrażenie, że ona zawsze czuła, że nie pasuje do otaczającej jej rzeczywistości, że żyje w świecie, który jest namiastką tego, o czym marzyła.

Ta poza seksbomby była więc ochroną, tarczą przed rzeczywistością?

– Niektórzy twierdzą, że to była w pewnym stopniu reakcją na utratę macierzyństwa, na to, że po poronieniu nie mogła mieć dzieci. Ale ten wypracowany wizerunek chyba był dla Kaliny męczący.

W tamtych czasach bardzo wielu twórców, artystów budowało swoje rzeczywistości, byli jak wielcy kreatorzy małych światów.

– Bo uważali, że tę trudną rzeczywistość mogą przetrwać wyłącznie na własnej wyspie.

Powiedziałeś, że Jędrusik i Dygat nie pasowali do swoich czasów, które z jednej strony ściśnięte w imadle komuny, a drugiej – wciąż przepojone koszmarem wojny. Czy kultura Zachodu była dla nich oddechem, ucieczką?

– Stanisław Dygat na pewno czuł się człowiekiem Zachodu. I ta postawa europejskiego intelektualisty działała silnie na ludzi, przyciągała ich.

Przy całej swojej fascynacji bał się jednak trochę Zachodu. Gdy dociera w końcu do Stanów, to natychmiast chce wracać, nie potrafi się tam odnaleźć.

– Miał wobec Zachodu kompleksy. Spotykając się z Romanem Polańskim czy Bronisławem Kaperem czuł się gorszy. Maria Konwicka opowiadała mi, że Dygat, wyjeżdżając z Ameryki, czuł się rozczarowany. Może Ameryką, a może jednak sobą?

fot. Mat.Filmu Polskiego

Kalina Jędrusik też miała słabość do kultury zachodniej, choć inną niż Dygat.

– Zafascynowana była postacią Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego”. Po raz pierwszy zagrała ją w 1965 roku w Teatrze Komedia, potem do tej postaci wracała. Uważała wręcz, że Audrey Hepburn zagrała gorzej od niej, że gwiazda Hollywood nie potrafiła odpowiednio zinterpretować bohaterki opowiadania Trumana Capote’a.

Miała rację?

– Nie wiem. Recenzje ze spektaklu, które czytałem, nie były dla Kaliny najlepsze.

A co ją tak w Holly Golightly zafascynowało?

– To, że Holly była wolna, że robiła wokół siebie teatr, prowokowała rzeczywistość, wywoływała amplitudę emocji, mogła sobie wpadać w furię, mogła też być poetycka. Jędrusik tę potrzebę wolności odziedziczyła po ojcu, drugiej po Dygacie najważniejszej osobie w jej życiu. Henryk Jędrusik miał bardzo libertyński stosunek do rzeczywistości, obyczajowości.

Do dziś w masowej świadomości przetrwała właściwie tylko Kalina Jędrusik. Dygat, mimo że był świetnym pisarzem, jest nieco zapomniany.

– Zgadza się. W tamtym czasie główną postacią był Stanisław Dygat. Kalina Jędrusik była postrzegana, traktowana jako żona Stanisława Dygata. Wynika to trochę z tego, że kiedy się poznali, on już był cenionym pisarzem, a ona nikomu nieznaną, początkującą aktorką. Dygat był tak popularny, że ludzie z kręgów polonistycznych mówili mi, że wręcz nie wypadało pisać prac o jego książkach, bo one miały etykietę literatury popularnej.


Przez lata jednak ich pozycje się odwróciły. Być może dzięki temu, że przetrwały na przykład wspaniałe piosenki Kabaretu Starszych Panów, kabaretu, który wykreował Kalinę na seksbombę.

Nie dość, że jej piosenki, które wtedy śpiewała, są do dziś wykonywane, to są mocno z nią kojarzone, z jej seksapilem, głosem, wdziękiem.

Ale dlaczego zapomniano o Dygacie?

– On podzielił los wielu pisarzy z tamtych czasów, których książek z jakichś powodów się dziś nie wznawia. Może ta literatura nie przystaje do współczesnej rzeczywistości? Dygat istnieje dziś w anegdocie wolnego obyczajowo małżeństwa, które dawało sobie nawzajem przyzwolenie na wiązanie się z innymi osobami.

Ty w „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?” odczarowujesz trochę ten wizerunek.

– To była moja motywacja do napisania tej książki, bo uważam, że w ich wspólnym wizerunku, który dziś znamy, jest coś fałszywego. To naprawdę nie było tak, jak wiele osób twierdzi, że oni byli taką parą, jak Marilyn Monroe Arthur Miller. Nie tylko więc nie chciałem wystawić im laurki, ale też starałem się, żeby Kalina nie zdominowała książki. Ale nie mam też wątpliwości, że większość osób, które kupi „Z kim tak ci będzie…”, zrobi to ze względu na Jędrusik.

Ludzie są wciąż w nią zapatrzeni. Cały czas budzi ciekawość, powstają o niej nowe spektakle, a niebawem będzie o niej film fabularny.

Anegdota, o której mówisz, to często wielka pomoc przy książkach wspomnieniowych, ale też pułapka, bo wiele osób pamięta przeszłość przez klisze, schematy.

– Taka wspólna świadomość ludzi jest niebezpieczna dla kogoś, kto pisze książkę. To usypia czujność. Miałem o tyle trudniejsze zadanie, że jest coraz mniej tych, którzy pamiętają historię oraz świat Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata. Szukałem więc ludzi, którzy mogliby wnieść coś nowego, innego do mojej opowieści, ludzi spoza najbliższego kręgu bohaterów mojej książki. Tym bardziej że najbliższa rodzina, w tym córka Dygata Magda, odmówiła mi niestety pomocy przy pisaniu, zbieraniu dokumentacji.

Dlaczego?

– Trudno mi powiedzieć. Magda Dygat napisała swoją książkę „Rozstania”, w której pisała dość brutalnie o swojej mamie, ojcu i o Kalinie. Powiedziała mi, że już nie chce powracać do tego tematu, że to dla niej zbyt bolesne. Kiedy zapytałem, czy mogę jej wysłać „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?”, odpisała mi, że przeczyta ją ze względu na mnie, a nie na Stanisława Dygata.

Spotkania z Remigiuszem Grzelą

· czwartek, 5 listopada – kinokawiarnia Stacja Falenica, ul. Patriotów 44b, Falenica. Godz. 18. Do sali kinowej może wejść tylko 25 osób, konieczne zapisy ([email protected] lub 530 882 809). Rozmowę poprowadzi Paweł T. Felis. Spotkanie będzie transmitowane na koncie na Facebooku kinokawiarni;

· sobota, 7 listopada – spotkanie online'owe z cyklu „Rozmawiam, bo lubię” Weroniki Wawrzkowicz. Godz. 20.30. Transmisja na koncie na Facebooku Weroniki. 

· czwartek, 19 listopada – Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, spotkanie pt. „Czy można być (nie)szczęśliwym na Muranowie”. Godz. 18.

Tytuł oryginalny

Ludzie wciąż są w nią zapatrzeni, jest ikoną. Ale ten wizerunek był dla Kaliny Jędrusik męczący

Źródło:

„Gazeta Wyborcza” online

Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.