- Dlaczego Wałbrzych nie miałby mieć swojego konkursu czy festiwalu piosenki? - pyta Jacek Bończyk w rozmowie z "Wyborczą". Aktor, piosenkarz, reżyser i człowiek wielu talentów, a przede wszystkim Ambasador Wałbrzycha wraca do rodzinnego miasta z Festiwalem Twórczej Wyobraźni.
Agnieszka Dobkiewicz: Wymyślił pan Festiwal Twórczej Wyobraźni, który niebawem rozpocznie się w Wałbrzychu?
Jacek Bończyk: Tak, to mój pomysł. Kilka lat temu zostałem wyróżniony w Zamku Książ tytułem Ambasadora Wałbrzycha. Już wtedy, rozmawiając z panią prezes Anną Żabską i panem prezydentem Romanem Szełemejem, zasugerowałem, że jako aktywny człowiek teatru i reżyser chciałbym, aby ten tytuł nie był tylko honorowy i „malowany".
W lecie ubiegłego roku wpadłem na pomysł nowego festiwalu w Wałbrzychu. Umówiłem się z panem prezydentem i po godzinie rozmowy prezydent powiedział: „Panie Jacku, nawet nie mówimy o tym, czy to robimy, tylko kiedy to robimy". Zaproponowałem, że chętnie zapoczątkuję 2-3-dniowe cykliczne wydarzenie w Starej Kopalni, gdzie byłoby miejsce na spotkania literackie, muzyczne i teatralne.
Chodziło mi o to, aby zderzyć ze sobą kilka dziedzin sztuki, zaprosić ludzi, którzy są autorytetami i artystami, którzy mogliby się spotkać w moim rodzinnym mieście po to, by porozmawiać, pograć koncerty, może pokazać kilka spektakli. Zamarzył mi się taki specyficzny tygiel twórczo-kulturalny i to się spotkało z bardzo dobrym przyjęciem zarówno prezydenta Szełemeja, jak i prezydentki Sylwii Bielawskiej. Przez pół roku oglądałem różne wydarzenia w Polsce i sondowałem, kogo chciałbym zaprosić do Wałbrzycha.
Powstała konkretna propozycja programu, która została przeze mnie zaprezentowana włodarzom i zaakceptowana. Oczywiście, to jest pierwsza edycja, więc trochę badamy teren i zobaczymy, co nam się sprawdzi.
Co zatem zobaczymy w Wałbrzychu?
Wiadomo, czasy są takie, jakie są, więc w ramach rozsądnych środków, które możemy przeznaczyć na to wydarzenie, w tym roku postanowiłem pokazać dwie dziedziny: literaturę i muzykę. Zaprosiłem kilku znaczących pisarzy, z którymi odbędą się spotkania autorskie, a także kilkunastu muzyków i wokalistów.
W każdym dniu festiwalu będzie się odbywało spotkanie z literaturą, potem kameralny koncert, a wieczorem na scenie na Dziedzińcu – większa forma koncertowa. Jestem zadowolony, że zaproszenie przyjęli Jakub Żulczyk, Andrzej Stasiuk i Agnieszka Szpila – rozmowy z nimi będzie prowadził Jerzy Kisielewski i odbędą się one w Kuźni.
Następnie (również w tym miejscu) kameralne, ale bardzo ciekawe koncerty – to będzie „Ghostman" Grzegorz Lulek, którego spotkałem podczas jego fantastycznych działań na Śląsku. Jest to niesamowity facet, multiinstrumentalista, który multiplikuje swój głos, stwarza niebywałe i oryginalne klimaty. Będzie także znakomity wokalista – Michał Rudaś – znany szerokiej publiczności z takich programów jak chociażby „Voice of Poland", „Twoja twarz brzmi znajomo" oraz wielu musicali.
Niesamowite jest to, że Michał, który śpiewa w języku polskim i angielskim, nauczył się także klasycznego śpiewu indyjskiego. Ciekawostką jest, że spędził sporo czasu w Indiach i tam doszedł do finału programu stacji Star Plus Dil hai hindustan. A on był tam przecież cudzoziemcem! W tej chwili z dużym powodzeniem koncertuje w Polsce, między innymi z Krzysztofem Zalewskim. No i pozwolę sobie wystąpić osobiście z moim najnowszym programem, czyli „Bończyk śpiewa Młynarskiego". I to będą te mniejsze koncerty.
A kogo zobaczymy wieczorami?
Wieczory są natomiast przeznaczone na większe formy estradowe. Będziemy więc oklaskiwać Mariusza Lubomskiego, promującego swoją najnowszą, jeszcze ciepłą płytę – „Sęk You", usłyszymy Piotra Bukartyka z formacją Ajagore w programie „Wieloryb Fiutin i inne opowiadania" oraz reaktywowany zespół String Connection z Krzesimirem Dębskim, który właśnie świętuje 50-lecie pracy artystycznej.
Mamy więc gości naprawdę imponujących. Mam nadzieję, że po naszej premierowej edycji, w przyszłym roku będziemy mogli zacząć dołączać i prezentować kolejne dziedziny. Marzy mi się zaproszenie kilku spektakli, oglądanie filmów wraz z ich twórcami i aktorami w kinie na powietrzu.
Chciałbym poszerzyć formułę festiwalu o ważne wydarzenia plastyczne, sztuki wizualne, taniec i choreografię. Sporo jest tych moich marzeń, a biorąc pod uwagę to, że jestem człowiekiem, który od wielu lat pracuje na różnych scenach i ma liczne kontakty z artystami z Polski i nie tylko – mam wielką nadzieję zapraszać ich do mojego rodzinnego Wałbrzycha na interesujące spotkania w Starej Kopalni.
To nie jest przypadek, że pojawi się w mieście Krzesimir Dębski?
Absolutnie nie. Krzesimir także jest Ambasadorem Wałbrzycha i wymarzyłem go sobie w kontekście jego jubileuszu. Co ważne, jedna z pierwszych płyt winylowych, jakie miałem będąc jeszcze młodym chłopakiem była właśnie płytą String Connection. Ta formacja jazzowa była bardzo fajnym środkiem pobudzającą moją wyobraźnię muzyczną. Kiedy tylko okazało się, że grupa może zebrać się po latach – jeden z muzyków przyleci ze Stanów – i chętnie zagrają w Wałbrzychu, pomyślałem, że to będzie wspaniała kulminacja naszego wydarzenia.
Czuje pan, że Wałbrzych jest nadal pana rodzinnym miastem?
Coraz częściej odwiedzam Wałbrzych, bo tutaj mieszkają moja mama, moja siostra i krewni. Wałbrzych bardzo mi się teraz podoba, bardzo się zmienił. To nie jest już miasto górnicze, które kojarzyłem z dzieciństwa. To fantastyczne, zielone miejsce, które pięknie się rozwija, stanowi znakomitą bazę wypadową w góry, a przede wszystkim jest miastem bardzo aktywnym i coraz bardziej widocznym – i to nie tylko przez Zamek Książ czy porcelanę Kristoff.
Z przyjemnością przyjeżdżam tutaj, żeby zagrać koncerty. Może jest to trochę taka podróż sentymentalna, ale tak jak wiele razy mówiłem, rosłem w Wałbrzychu, tutaj stawiałem pierwsze kroki muzyczne i teatralne. A może tak po prostu - mam ochotę na bardzo osobiste oddanie swego rodzaju szacunku, ale też pokazanie miasta innym artystom, z którymi mam na co dzień do czynienia.
W Wałbrzychu takiego festiwalu chyba jeszcze nie mieliśmy?
Myślę, że nie, aczkolwiek wiem, że bardzo mocno działa w sferze literatury Biblioteka pod Atlantami. A może mój pomysł się rozwinie, aby z czasem dołączyli do festiwalu ludzie piszący różne formy, może udałoby się organizować jakieś konkursy poetyckie czy prozatorskie? Wybiegając już bardzo w przyszłość – dlaczego Wałbrzych nie miałby mieć swojego konkursu czy festiwalu piosenki? Organizowałem już kilka w Polsce, więc bardzo chętnie stworzyłbym taką formułę, żeby młodzi ludzie w Wałbrzychu mogli się zaprezentować, spotkać i popracować nad swoim warsztatem z kimś, kto przyjechałby po to, żeby ich wspomóc, wskazać ciekawą drogę, a potem na przykład zagrać razem na scenie. To byłoby ważne.
To fajna perspektywa, ale czy możliwa?
Z pewnością możliwe jest stworzenie takiej formuły. Teraz wszystko dzieje się bardzo szybko, to jest pierwsza edycja. Zobaczmy. Mam nadzieję na naprawdę ciekawe wydarzenie między 17 a 19 czerwca, a potem na jego rozwój, żeby Festiwal Twórczej Wyobraźni stał się nowym festiwalem ogólnopolskim. Uważam, że warto inwestować w kulturę, w dobrą sztukę. Trzeba ją pokazywać w tym naszym zagonionym i mocno zdawkowym świecie. Warto mieć kontakt ze sztuką przez duże „Sz".
Proszę nam zdradzić, nad czym pan teraz pracuje?
W tej chwili, gdy rozmawiamy, jestem w Toruniu, gdzie kończymy pracę nad monodramem „Kontrabasista" w Teatrze Muzycznym. Już za chwilę przyjadę do Wałbrzycha i już przebieram nogami i zacieram ręce. Pracuję także nad adaptacjami scenariuszy do dwóch teatrów, które będą miały premiery jesienią. Prowadzę zajęcia ze studentami na dwóch warszawskich uczelniach. Marzę też o wakacjach, żeby znaleźć czas na wyhamowanie i oddech, bo mam wrażenie, że zawsze i wciąż jestem w pracy. Czasy są niełatwe, musimy się wzajemnie wspierać, a my artyści musimy robić swoje, czyli to, co jest zgodne z naszym powołaniem. Trzeba ludziom dawać coś dobrego, nawet jeśli będzie to tylko chwila, aby mogli z nami odreagować i znaleźć powody do normalnego funkcjonowania. Do pozytywnego nastawienia do świata.
***
Jacek Bończyk – autor tekstów piosenek, scenarzysta i reżyser spektakli muzycznych, aktor i piosenkarz. Autor polskiej wersji językowej wielu piosenek w filmach, m.in.: „Shrek", „Niedźwiedź w wielkim niebieskim domu", „Mała Syrenka". Wokalista i gitarzysta formacji rockowych: Bończyk/Krzywański oraz Nowe Sytuacje. Uczestnik festiwali i zdobywca wielu nagród, z których najważniejsze to: Grand Prix na XXI Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu oraz Grand Prix na XVI Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Francuskiej w Lubinie. Od 2010 roku – członek Rady Artystycznej Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W latach 2013-2016 – dyrektor artystyczny Festiwalu Twórczości Wojciecha Młynarskiego. Od 2016 roku – wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej, a od 2021 roku – Akademii Teatralnej. Dyrektor artystyczny Teatru Rozrywki w Chorzowie w sezonie 2018/19.
W marcu 2017 r., podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu Kapituła Nagrody im. Aleksandra Bardiniego przyznała Jackowi Bończykowi Dyplom Mistrzowski.
Ma na swoim koncie kilka recitali (m.in. "Piosenki kilku Francuzów", "Tango Kameleon", "Recital na piano i bass", "Mój Staszewski", "Resume z wątkiem kosmicznym", "Dzieci Hioba"). Pisze teksty dla różnych wykonawców, m.in. dla Katarzyny Groniec, Michała Bajora i Mirosława Czyżykiewicza.
Od kilku lat spełnia się także w roli scenarzysty i reżysera koncertów oraz twórcy spektakli teatralnych (m.in.: "Terapia Jonasza" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie; "Obywatel" w Teatrze im. Horzycy w Toruniu; "Kot w butach", "Walc na trawie", "Nie dorosłem" w stołecznym Teatrze Syrena; „Jacek Kaczmarski. Lekcja historii" w warszawskim Teatrze Ateneum; „Młynarski obowiązkowo" w Teatrze 6 piętro w Warszawie; "Nie tylko Starsi Panowie, czyli Wasowski do Kwadratu" w Teatrze Kwadrat w Warszawie). Ostatnie realizacje w sezonie 2020/2021 - „Róbmy swoje…" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi oraz „Piosenka jest dobra na wszystko" w łódzkim Teatrze Muzycznym.
Jest twórcą cenionych spektakli poetyckich, m.in.: "Wersety panteisty – według Zbigniewa Herberta", "O aniołach innym razem", "1944 – Miasto – 2012″, „Total Niemen, czyli o czym trąbo dzwonisz".