„żONa” Jade-Rose Parker w reż. Adama Sajnuka z Tito Productions na Scenie Spektaklove w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Mamy oto małżeństwo z trzydziestoletnim stażem, Carlę i François. Ona piękna, on - czym Bond, lokalny - dodajmy - polityk z marzeniami o reelekcji. Mają adoptowaną córkę, która pojawi się w domu rodziców z narzeczonym i z dobrą nowiną, a tymczasem Carla zmąci (jeśli to właściwie użyte słowo) ogólnie dobry nastrój wyznaniem, że jest chora. I tyle można o tym spektaklu napisać, bo inaczej zepsuję Wam wieczór w teatrze, a nie chcę być barbarzyńcą.
Cóż, momentami jest dość grubo, tekst Parker moim zdaniem jednak nie przekracza granicy dobrego smaku, choć część widzów może się poczuć nieco zdezorientowana, chwilami dialogi naszych bohaterów zahaczają o pewną wulgarność, ale rzecz NIE jest paradoksalnie o tym, co kto ma pod spódnicą czy spodniami (jak się dowiedziałem z pierwszych recenzji), ale - o słowach, które wypowiadamy, o ich cenie oraz - o niekiedy nieodwracalnych konsekwencjach, jakie są w stanie wywołać; zwracam uwagę na świetny, przewrotny i jednak gorzki finał.
Na scenie Renata Dancewicz i Piotr Polk w rolach głównych oraz Justyna Fabisak i Cezary Łukasiewicz w rolach córki i narzeczonego, wszyscy wychodzą z tarczą, reżyser bowiem wyraźnie zarysował granicę (i jej strzegł!), przekroczenie której zrobiłoby z tego błyskotliwego tekstu bulwarowe sztuczydło. Tymczasem – i bawi i jakoś daje do myślenia – jak mianowicie zachowalibyśmy się, gdyby…