Scena przeznaczona dla najmłodszej widowni, która - jak mogłoby się wydawać - nie powinna być areną starć o charakterze światopoglądowym stanęła w ogniu sporów.Czy dyrektor Teatru Lalek musiał poddać się presji nielicznej grupy widzów? Zmianą dyskusyjnego epizodu udowodnił, że sztuka może być żywa i zmieniać się w zależności od oczekiwań widzów - komentuje Tomasz Krus w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.
Jest jednak także druga strona medalu: pozostała publicznośćjuż nie otrzyma szansy, żeby przekonać się, czy scena z "Balladyny" była aż tak kontrowersyjna, jak sugeruje autor krytycznego listu. Przed prawdziwym problemem dyrekcja może jednak stanąć, gdy po jednym liście widzowie zaczną wysyłać kolejne. Wtedy trzeba będzie analizować, zmieniać kolejne spektakle i sceny. Tym bardziej że ludzie mogą mieć bardzo różne zastrzeżenia i nawet nos Pinokia niektórym kojarzy się jak najgorzej. Może należałoby zatem pozostać przy pierwotnej wersji przedstawienia?