Nie odwołujemy się do żadnych sporów dotyczących kleru
Nasza "Balladyna" nie jest sztuką o alkoholizmie, a koloratka w tym wypadku jest metaforą, a nie symbolem stanu duchownego - mówi Zbigniew Głowacki, dyrektor Olsztyńskiego Teatru Lalek, po epizodzie z protestującymi widzami.
Joanna Młotkowska: Czy pokazanie bohatera w koloratce pijącego wódkę to jakaś aluzja do toczących się ostatnio dyskusji o księżach? Zbigniew Głowacki, dyrektor Olsztyńskiego Teatru Lalek: - Zupełnie nie o to nam chodziło. Ramy spektaklu reżyser przeniósł w XX wiek. Akcja zawiązuje się w oberży. Wchodzi do niej postać w cywilnym stroju, na szyi ma coś w rodzaju koloratki i wypija podsunięte mu przez Kirkora dwa kieliszki wódki. Robi to machinalnie, jest zaprzątnięty swoimi myślami. Koloratka to pewien znak, sugestia ze strony reżysera, że jest to ktoś wyjątkowy, inny niż reszta gości. Potem wszystko się wyjaśnia, bo bohater w koloratce okazuje się być Pustelnikiem. Nie odwołujemy się do żadnych sporów dotyczących kleru. Protestuję przeciwko takiemu odczytaniu sztuki. Są jednak widzowie, którzy uznali, że to atak na księży. - To nadinterpretacja wynikająca z pewnej nadwrażliwości. Widz, który przychodzi do teatru powinien opuści�