„Prowadź swój próg przez kości umarłych” to przewrotny i błyskotliwy thriller, który stopniowo odsłania kolejne, coraz bardziej niepokojące obszary. Powieść Olgi Tokarczuk na scenę łódzkiego teatru przenosi Lena Frankiewicz.
Używając popularnej konwencji, autorka snuje wizję alternatywnej etyki, autentycznej wspólnoty ze światem natury. Natury coraz bardziej zmęczonej i dopominającej się zemsty. Nagrodzony Bookerem „ekologiczny thriller” Tokarczuk z 2009 roku to jedna z ciekawszych książek w dorobku pisarki. Historię zmęczonej i schorowanej kobiety, która wymierza sprawiedliwość okrutnym myśliwym z powodzeniem zekranizowała przed kilku laty Agnieszka Holland. To jest niezwykle sprytna powieść. Tokarczuk zastawia na czytelników pułapkę – uważa Lena Frankiewicz, reżyserka spektaklu. Sięgając po klasyczne ramy gatunku, wciąga widzów w fabułę, daje im akcje, postaci, zbrodnię. Pisze przy tym jednocześnie inną, dużo ciekawszą, głębszą historię, poprzez którą dokonuje fundamentalnej zmiany pojęciowej na wielu poziomach.
Łódzkie przedstawienie wiernie podąża za powieścią, rozwijając podejmowane przez pisarkę wątki społeczne i filozoficzne. Główną postacią pozostaje grana przez Milenę Stanik Janina Duszejko – samotniczka, astrolożka-amatorka, uparta rzeczniczka „braci mniejszych”. To ona stawia fundamentalne pytania etyczne, obnażając hipokryzję, brutalność i obłęd współczesnej cywilizacji. Dla mnie centralną sceną powieści jest monolog Janiny Duszejko, wygłaszany na komisariacie, o tym, że zabijanie - ten metafizyczny, antropologiczny skandal, stało się bezkarne, stało się normą – wskazuje Frankiewicz. Tokarczuk z całą bezwzględnością pokazuje nam, że tym, co odróżnia ludzi i nie-ludzi, to nie rozum czy dusza, tylko prawo do dysponowania cudzym życiem.
Frankiewicz, i odpowiedzialna za dramaturgię Sandra Szwarc, w ślad za Tokarczuk, proponują wizję nowej, autentycznej wspólnoty, współbycie człowieka z naturą. W książce ta zmiana pojęciowa dokonuje się na poziomie języka – nie ma w niej ludzi i zwierząt. Są istoty. Na scenie ów świat istot zwierzęcych ożywa przede wszystkim w warstwie choreograficznej, za którą odpowiadają Anna Steller i Agnieszka Kryst. Konstruujemy świat sceniczny na dwóch poziomach: świata realnego, malowniczej Kotliny Kłodzkiej, prowincji i świata symbolicznego - natury zmęczonej, wściekłej, upominającej się o swoje. Natury, która zaczyna się mścić. Reprezentacje zwierzęce pojawiają się na scenie właśnie poprzez ciało i ruch – wyjaśnia Frankiewicz. Istotny wątek spektaklu stanowi osobista relacja człowieka ze zwierzęciem. Janina nazywa swoje psy córkami. Temat osobistej utraty i cała ta dyskusja o tym czy pies zdycha, czy umiera, wydaje mi się dziś bardzo aktualny, nie tylko na poziomie języka, ale też społecznej wrażliwości – dodaje reżyserka.
Jednocześnie Frankiewicz
uwypukla wątki metafizyczne, ezoteryczne, całą tę warstwę pozaracjonalną, którą Tokarczuk nasyca świat powieści oraz
figurę głównej bohaterki. Duszejko odbiera świat jako kosmiczny porządek,
dostrzega jego niewidzialną architekturę i poprzez tę perspektywę decyduje się
zrobić to, co robi. Oswaja swój gniew i czyni z niego narzędzie wpływu. To
wszystko rozgrywa się na granicy
szaleństwa. Rozpoznanie świata
jakiego dokonuje, z jednej strony bolesne, gorzkie, okrutne, ale też przepojone
empatią i współczuciem, jakie ma dla istot nie-ludzkich, jest dla mnie, dla nas
niezwykle poruszające. Ale prócz niezwykłej wrażliwości i współczucia dla
istot nie-ludzkich, bohaterka spektaklu ma w sobie jakiś rodzaj straceńczości,
interwencyjny nerw, bezkompromisowy aktywizm – tłumaczy Frankiewicz.
Spektakl Frankiewicz, podobnie jak powieść, ma być „protest-songiem zmęczonej natury”. A nikt nie potrafi się bardziej wczuć w zmęczoną naturę niż stara, zmęczona, wyeksploatowana kobieta, która z kapitalistycznego punktu widzenia przestałą być przydatna. Ona nie ma już nic do stracenia, może zrobić wszystko. Choruje, starzeje się, niebawem umrze. Może więc pozwolić sobie na odsłonięcie nowego, alternatywnego porządku. I przyznam, że ta figura wk…wionej staruchy, która wymierza sprawiedliwość okrutnym i bezmyślnym facetom, ma w sobie coś pociągającego – mówi reżyserka.