Logo
Recenzje

Zatrzymane w kadrze, zapisane w sercu

26.06.2025, 10:08 Wersja do druku

 „Matecznik” wg scen. i w reż. Krzysztofa Zemły z Teatru Łątek z Supraśla na 6. Międzynarodowym Festiwalu „Metamorfozy Lalek” w Białymstoku. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Paweł Gorszewski

Na tegorocznym festiwalu „Metamorfozy Lalek” „Matecznik” Krzysztofa Zemły stał się cichym, a zarazem głębokim wołaniem Podlasia. To region, który rzadko pojawia się na scenie w sposób tak refleksyjny i prawdziwy, bez folklorystycznych uproszczeń. Mały, surowy teatr z Supraśla dostarczył widzom przemyślanej i estetycznie zharmonizowanej opowieści o tym, co przemija – krajobrazy, więzi, emocje, które znikają jak poranna mgła na rozstajach dróg.

Zemło zainspirował się albumem fotograficznym Wiktora Wołkowa, wzbogaconym tekstami Edwarda Redlińskiego i ilustracjami Andrzeja Strumiłły – to swoisty ceremoniał pamięci, oparty na dokumentalnym zapisie i poetyckim spojrzeniu na przeszłość. Stworzył spektakl, który płynnie miesza teatr cieni i ciszy, słowo i obraz, fotografię analogową i projekcję – w spójną, subtelną narrację.

Scenografia Ewy Zemło to minimalizm z sensem – wiekowe rzutniki, delikatne ekrany, ramy niczym kadry zdjęć. Oświetlenie jest intymne, zmysłowe, a dźwięki natury i muzyka Ani Brody wprowadzają widzów w stan wyciszenia. Animacje Agnieszki Waszczeniuk, wykonane z mielonej kawy, dodają spektaklowi ulotności i wpisują się w ziarnisty charakter fotografii. Wszystko to – choć dopracowane technicznie – pozostaje dyskretne. Zemło nie poszukuje spektaklu dla samego pokazu, ale prowadzi nas ku treściom zaklętym w obrazie i słowie.

Na scenie widzimy tylko jedną postać – samego Krzysztofa Zemłę. Jego obecność na wysokim stołku wśród rzutników przypomina opowieść przy ognisku – pełną zadumy, skupienia i delikatności. Każde zdjęcie to punkt wyjścia do rozmowy o codzienności – wronach, płotach, koniach, ludziach – i o tym, co niedostrzegalne na pierwszy rzut oka: o przemijaniu, samotności, tęsknocie, o smutku, który „zawisa nad światem”. Ich połączenie – obrazu ze słowem – tworzy przestrzeń do refleksji, prostą, ale głęboką i poruszającą.

Choć spektakl zdaje się powstawać dla lokalnego odbiorcy, który błyskawicznie rozpozna krajobrazy i wspomnienia, to w rzeczywistości jego język jest uniwersalny. Każdy, kto nosi w sobie pustkę po tym, co odeszło, znajdzie w „Mateczniku” odbicie własnych emocji. Nie jest to dokument czy rekonstrukcja – raczej poetycka medytacja nad utratą i nadzieją, że w prostym spojrzeniu, milczeniu czy krzyżu przy drodze kryje się nieskończoność.

Na tle wielu innych, często bardziej spektakularnych spektakli festiwalowych, „Matecznik” wyróżnił się ascetyczną siłą i wyciszeniem. Najprościej mówiąc – był przepiękny. Teatr Łątek pokazał, że teatr nie potrzebuje wizualnych fajerwerków, by poruszać serca. Czasem wystarczy płot, kadrowany światło-cieniem, i jedna osoba, która mówi proste zdania, byśmy znów poczuli, że teatr może opowiadać o życiu w najczystszej formie.

„Matecznik” to niezwykłe wydarzenie – intymne, prawdziwe, pełne szacunku dla materiału źródłowego. To spektakl, który udowadnia, że nawet w świecie lalek i cienia można dotknąć granicy między wspomnieniem, dokumentem i sceniczną poezją. Dziękuję Teatrowi Łątek za tę „cudowną chwilę”.

Tytuł oryginalny

Zatrzymane w kadrze, zapisane w sercu

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

26.06.2025

Sprawdź także