"Zaraza" wg Alberta Camusa w reż. Uny Thorleifsdottirw Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Cóż, było tylko kwestią czasu sięgnięcie przez teatr po ten tekst i mamy oto - co prawda zaadaptowaną, ale zupełnie wierną Camusowi - Zarazę w Kielcach. Czy to jest spektakl, który wejdzie do historii? Nie. Czy dobrze się go ogląda? Tak. O czym rzecz? Oczywiście o „kondycji człowieka”. I może tyle, wszak Dżuma to i kanon i arcydzieło (oraz lektura) - więc streszczanie spektaklu bardzo jednak bliskiego oryginałowi byłoby obraźliwe.
Scena jest wyłożona lustrami, przypomina trochę zimną salę szpitalną, a może nawet prosektorium, w roli rekwizytów mamy pięć foteli na kółkach, jedną walizkę i plik gazet, a w projekcjach daty, liczby chorych, zachorowań, zgonów; wreszcie – jest pięcioro głównych bohaterów i pięć postaw wobec zarazy. I oczywiście wiemy, jak się ta opowieść zacznie – dr Rieux zauważy na klatce schodowej zdechłego szczura…
Godzina dwadzieścia - z wdzięcznością za odwagę wystawienia rzeczy krótkiej, plus – inteligentna reżyseria i dobre aktorstwo, kilka poruszających scen (np. znakomita, upiornie zabawna dyskusja rady miejskiej z doktor), oraz - ascetyczna ale będąca jakby szóstym bohaterem tego przedstawienia scenografia Mirka Kaczmarka.
Ergo - mamy oto mądry pretekst do choćby chwilki jesiennych przemyśleń o zmieniającym się szybko świecie, i - o jego dojmującej niezmienności.