Nowe władze Zabrza, powołując się na długi miasta i konieczność oszczędności, zmusiły Teatr Nowy do wielkich ograniczeń w działalności oraz zwolnień pracowników, w tym aktorów. Wiadomo już, że nie będzie w tym roku żadnej premiery i odwołany został cieszący się wielką popularnością wśród publiczności oraz krytyków przegląd współczesnej dramaturgii Rzeczywistość przedstawiona.
Do restrukturyzacji zobowiązana została także Filharmonia Zabrzańska, ale w jej przypadku konkretne rozmowy i ewentualne decyzje zapadną podczas dzisiejszego (25 lipca) spotkania szefostwa instytucji z prezydent.
XXIII Ogólnopolski Festiwal Dramaturgii Współczesnej, będący tygodniowym przeglądem najlepszych (zazwyczaj kilkunastu) współczesnych spektakli w wykonaniu zespołów z całego kraju z mnóstwem imprez towarzyszących nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci i młodzieży (widowiska, dyskusje, czytanie dramatu, warsztaty, spotkania z reżyserami itd.), nie odbył się do tej pory tylko raz - z powodu pandemii. Teraz miasto Zabrze podjęło decyzję o jego odwołaniu ze względów finansowych, choć do imprezy dokładały się ministerstwo oraz wspierały ją miejskie spółki. Teatr Nowy ze względów finansowych odwołał także przygotowania do dwóch tegorocznych premier. W środowisku obie te sytuacje odebrane zostały jako lekceważenie „kontrahentów” i brak wiarygodności, którą trudno będzie odbudować. Co jednak najgorsze według naszych ustaleń Teatr Nowy - poprzez naciski prezydent Agnieszki Rupniewskiej, przekazywane przez wiceprezydenta Tomasza Olichwera Beacie Dąbrowieckiej (jest wciąż „pełniąca obowiązki” dyrektora, bo miasto nie podpisało z nią umowy, mimo rozstrzygnięcia konkursu) - zmuszony jest do rozwiązania umowy z pracownikami będącymi na emeryturze lub nabywającymi takie prawa. To aż dziesięć osób, w tym pięciu aktorów! Pod wielkim znakiem zapytania stoi zatem jesienne wystawienia spektakli, w których grają. Jeśli będą miały się odbyć to TN i tak będzie musiał ich zatrudnić na umowę-zlecenie… Podobnie ma się rzecz z ludźmi od sprzątania czy techniki, którzy pracują np. przy montażu scenografii. Ktoś musi ich i tak zastąpić, a znalezienie fachowców za te same pieniądze będzie raczej niewykonalne. Sytuacja może doprowadzić do odejścia części zespołu (w tym także aktorów), który pracuje bardziej z pasji niż dla zarobku i w sytuacji tzw. niepewnego jutra po prostu zrezygnuje ze swej życiowej misji.
Teatr Nowy rezygnuje także z prowadzenia sceny kameralnej (wyremontowanej z wielką pieczołowitością dawnej sali gimnastycznej przy ul. Park Hutniczy), w której wystawiane są dramaty, monodramy czy inne bardziej wysmakowane imprezy teatralne. W instytucji, w której nigdy się nie przelewało i która nigdy nie była w stanie na siebie zarobić (do instytucji kultury dopłaca się w różny sposób na całym świecie) mówi się teraz, że brakuje teraz nie tylko na pensje, ale nawet na papier toaletowy. Skąd problemy i jaki jest wielki?
Na teraz w kasie teatru brakuje miliona złotych. To efekt inflacji, czyli skoku cen towarów, energii i usług, ale przede wszystkim podniesienia płacy minimalnej. Pracownicy Teatru Nowego (w tym także aktorzy) zarabiali mało i urzędowe podniesienie płac doprowadziło do zatoru. Zresztą co roku było tak, iż Teatrowi Nowemu brakowało w okolicach jesieni środków na koncie, ale poprzednie władze miasta wspierały go i dofinansowywały. Teraz jednak Beata Dąbrowiecka usłyszała, że władze miasta też rozumieją konieczność i potrzebę działania w Zabrzu teatru, ale niestety nie ma na razie dla niego pieniędzy. - Nie wiem, czy damy radę wytrzymać do końca roku - mówi p.o. dyrektora. - Mam nadzieję, że garstka pasjonatów jakoś przetrwa ten trudny czas. Potem ma być podobno lepiej, ale jeśli mamy zarabiać, to musimy sprzedawać bilety, czyli musimy dużo grać. W tej sytuacji będzie to niezwykle trudne, nie mówiąc o odbudowaniu potem wiarygodności i prestiżu wśród widzów. Jeśli się od nas odwrócą, to szybko do nas nie przyjdą. I pomyśleć, że przed nami jubileuszowy, bo 65. sezon. Urodzinowego przyjęcia nie będzie...
***
Zdjęcie na licencji CC BY-SA 4.0.