EN

22.10.2021, 11:53 Wersja do druku

Zabawy Goldoniego z losem i naturą

"Wachlarz" Carla Goldoniego w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Magda Hueckel

Warszawskie przedstawienie „Wachlarza” na pewno pozostanie długo w pamięci każdego widza i zagości bez wątpienia w repertuarze sceny przy Mokotowskiej co najmniej kilka sezonów. W scenicznej wersji Macieja Englerta (reżyseria), Marcina Stajewskiego (scenografia) i Anny Englert (zachwycające kolorem, bogactwem i dbałością o szczegóły kostiumy) mamy do czynienia z bardzo pieczołowicie i solennie przygotowaną inscenizacją komedii, która z całą konsekwencją podporządkowuje się regułom formalnym tego gatunku. Ale myli się ten, kto podejrzewa, że mamy w tym przypadku do czynienia tylko i wyłącznie z zabiegami rekonstrukcyjnymi. Realizatorom udało się stworzyć atmosferę czystej zabawy – również rolą, typem czy skrajnym skojarzeniem – w teatrze żywym, kolorowym, pełnym misternie tkanych pomysłów i dobrze zrytmizowanym, pozbawionym krzykliwych gagów, błazeńskich sztuczek czy trywialności. Nostalgia też tu i ówdzie się pojawi, albowiem Goldoni jest w tym widowisku źródłem prawdziwej teatralności, słońca, lśnienia, śmiechu i życiowej radości. Skupiono się w tej realizacji przede wszystkim na zabawnym ogrywaniu rekwizytów (nie tylko tytułowego wachlarza, który kilkakrotnie zmienia swojego właściciela), na subtelnych, psychologicznych zadaniach aktorskich i na nie wysilonej, ale uładzonej akrobatyce aktorów, która kilkukrotnie za sprawą narastających emocji musiała się na scenie pojawić. Bardzo piękny jest też prolog przedstawienia, który ożywia bohaterów niczym porcelanowe figurki i jakby powołuje przestrzenne plany do życia (piękne światła Katarzyny Łuszczyk).

Na uwagę zasługuje również prowadzenie postaci, które  zostały mocno nacechowane indywidualnością i charakterystycznością aktorów. Obok naturalności w geście i mimice, można było zauważyć pracę nad odpowiednią modulacją, tempem czy rytmem mówienia. Wszystko to razem mocno też akcentuje całą niejednoznaczność tekstu Goldoniego, który pod pozorem błahości mówi nam, i to niemało, o naszej ludzkiej naturze i jej dwoistości. Poza tym przyjemność oglądania tego spektaklu czy wszelkie próby szukania refleksji nieco głębszych, dających do myślenia, podparte są bardzo wyrównanym aktorstwem, w którym prawdziwym brylantem świeci finezyjna rola Sławomira Orzechowskiego (Hrabia di Rocca Marina), będąca kunsztem samym w sobie w wygrywaniu wszystkich jej subtelności.  W jego postaci widać bodaj najwyraźniej cały uniwersalizm komizmu autora „Sługi dwóch panów”. Ale też godny podziwu jest rozbrajający wdzięk  Przemysława Kowalskiego w roli Ewarysta czy zadziorność, figlarność  i bystrość w walce o swoje uczucia młodej Moniki Pawlickiej w kreowaniu Gianniny. Aktorstwo jest w tej stylistycznie wyrafinowanej realizacji szalenie dynamiczne, choć swobodne, pełne świeżości, energii, żywiołowej naturalności poddanej dyscyplinie i świadomie pozbawione czasami wymuszanych przez ten gatunek fajerwerków, którym niekiedy aktorzy z lubością się poddają. Tutaj nawet milczeniem potrafią oni zaznaczyć swoją obecność (Agnieszka Suchora).

„Wachlarz”, choć nie uruchamia jakichś nowych perspektyw czy nowych skojarzeń dla samej akcji czy postaci, jest spektaklem szalenie spójnym, zagranym w dobrym tempie i wyrównanym rytmie, nie gubiącym poezji zawartej w pozbawionym salonowej maniery przekładzie Jarosława Iwaszkiewicza i utrzymującym napięcie między klasycznym komediowym pokazem a współczesnym doświadczeniem. I w tym właśnie upatruję jego długi żywot. W tym, co sprawia, że jednak mamy do czynienia z czymś dziwnie przylegającym do naszego ludzkiego codziennego doświadczenia. Nawet każde głupstwo ma w tym przedstawieniu swój kolor, a dowcip wynikający ze zderzenia sytuacji czy dialogu daje asumpt do autentycznej przyjemności. Widownia nie może się na tym spektaklu nudzić, albowiem zostaje wciągnięta w autentyczną zabawę. A zatem bawmy się dobrze tym teatrem, wszak jutro może on się zabawić nami.

Tytuł oryginalny

Zabawy Goldoniego z losem i naturą

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

21.10.2021