EN

9.06.2022, 17:41 Wersja do druku

Zabawa w teatr

fot. Karol Budrewicz / mat. teatru

„Fanny i Aleksander” Ingmara Bergmana w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Wszystkich.

Wielka Czerwcówka z Modrzejewską, czyli przegląd podsumowujący ostatnie trzy sezony Teatru w Legnicy, rozpoczęła się od pokazu spektaklu „Fanny i Aleksander”. Wydaje się, że nie mogło być lepszego przedstawienia na tego typu wydarzenie. W ponad czterogodzinnym, widowiskowym spektaklu pokazano możliwości teatru nie tylko od strony artystycznej, aktorskiej, ale i technicznej, urządzając przy okazji spacer po kulisach budynku.

Dramat Ingmara Bergmana opowiada o rodzinie Ekdahlów, na której czele stoi Helena, matka Oscara Carla i Gustawa Adolfa. Gdy pierwszy syn umiera, osieracając dzieci – Fanny i Aleksandra, jego żona, Emilia, ponownie wychodzi za mąż – za biskupa protestanckiego Vergerusa, człowieka oschłego i surowego, który terroryzuje rodzeństwo. Cierpiącym z powodu osamotnienia i braku miłości dzieciom przychodzi na pomoc stary przyjaciel Heleny, Isaak Jakobi. Konflikt świeckiej, nieco rozpustnej kultury, kontra dogmatyczny i rygorystyczny ascetyzm luteranizmu stanowi główną oś dramaturgiczną spektaklu.

Przeniesienie na deski teatralne arcydzieła, które Bergmanowi przyniosło cztery Oscary wiązało się ze sporym ryzykiem. Teatr to nie film, tu nie ma miejsca na kilka perspektyw, wielokrotne duble czy operatorskie i montażowe sztuczki. A jednak twórcom legnickiego spektaklu udało się stworzyć pełnowymiarowe, monumentalne (nie tylko z uwagi na czas trwania) i filmowe dzieło. Kamery na żywo rejestrujące akcję, nagrania filmowe, projekcje na dwóch ekranach, akcja zainscenizowana w wielu zakamarkach teatru, przechadzanie się z aktorami i widzami po obiekcie (foyer, Scena Gadzickiego, hol Starego Ratusza) – to bogactwo filmowych i teatralnych zabiegów, świetnie uchwytających to, co dzieje się tu i teraz, na oczach widzów.

Jednak mimo multimedialnej formuły najważniejszym bohaterem „Fanny i Aleksandra” pozostaje teatr. Pełni on istotną rolę przede wszystkim z uwagi na warstwę narracyjną, ale w tej inscenizacji staje się teatrem totalnym – magicznym i oszałamiającym. To teatr starej daty, mieszczański – z kostiumami, rekwizytami. Taki, który dziś się już raczej nie zdarza, a jak zdarza to zwykle nie oznacza niczego pozytywnego. Ale to też teatr psychologiczny – przejmujący i poruszający.

Spektakl rozpoczyna się mało ekscytująco – od opowieści o mieście i teatrze wygłaszanej przez rodzeństwo Ekdahlów (Anita Poddębniak, Joanna Gonschorek, Robert Gulaczyk) w korytarzu prowadzonym na widownię legnickiego Teatru. Wszystko zmienia się – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – podczas kolejnych scen. Usadzona na scenie, niejako w jej kulisach, widownia, ogląda bożonarodzeniowe misterium wystawiane przez rodzinę Ekdahlów na deskach ich teatru. Aktorzy wcielający się w aktorów teatru Ekdahlów wychodzą na proscenium i odgrywają finał przedstawienia, zaczyna padać śnieg, a nam, podglądającym ich pracę „od tyłu”, w tej krótkiej scenie zostaje przedstawiona magia teatru. To magiczna chwila. Pełna baśniowości i widowiskowości, miłości do teatru i jego potęgi. Wiemy, że oglądamy teatr w teatrze, a i tak ulegamy tej pięknej iluzji.

Podobnie jak filmowy „Fanny i Aleksander”, tak i legnicki spektakl podzielony został na dwie części. Pierwsza to ciepła opowieść o rodzinnym życiu, przepełniona celebracją ważnych wydarzeń, ale i udziałem w codziennych rytuałach. Jest tu mnóstwo śmiechu, gwar biegających po domu dzieci i merdający ogonem pies. Natomiast druga część to surowe życie pod rygorem wszechmocnego i bezkarnego biskupa. W pierwszym ze światów mamy nieustającą ucztę, w drugim wieczny post.

Łukasz Kos, reżyser spektaklu i aktor, doskonale tka tę opowieść, co rusz bawiąc się percepcją widza. Ukazuje tzw. technikalia, demaskuje jak to wszystko działa, wcale przy tym nie obdzierając teatru z magii. Wręcz przeciwnie, zaprasza nas na teatralną ucztę, z której głodny nie wyjdzie nikt.

Nie byłoby jednak tak imponującego i zachwycającego spektaklu, gdyby nie zespół Teatru Modrzejewskiej. Saga rodziny Ekdalhów staje się opowieścią o wielkiej, teatralnej rodzinie zespołu Modrzejewskiej. Role dzieci są tu podwójne – legnickim aktorom partnerują odpowiadający wiekiem bohaterów dzieci reżysera. Ten zabieg jest ze wszech miar uzasadniony i w wyraźny sposób oddaje to, co w nas dziecięce i dorosłe. W każdej minucie, w każdej scenie widać i czuć tu zespołową pracę. To nie tylko świetne, zapadające w pamięć kreacje aktorskie, ale widoczna – czasem gołym okiem – praca technicznych, garderobianych, rekwizytorów czy operatora kamery. To pochwała teatru, wyznanie miłości i wiary w niego.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Magda Mielke