Mówi się, że jeśli od września do kolejnego czerwca zdarzy się w Polsce jedna inscenizacja wybitna, sezonu teatralnego nie wolno spisywać na straty. Zatem nie jest źle. Mieliśmy przecież "Wycinkę" Thomasa Bernharda wystawioną we wrocławskim Teatrze Polskim - arcydzieło, którym Krystian Lupa powrócił do swego najważniejszego autora oraz do stylu pamiętnego chociażby z legendarnego "Wymazywania" - pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Opowieść o samym Bernhardzie (Piotr Skiba) przybywającym na wysoce artystyczną kolację do swych wiedeńskich przyjaciół stała się okazją do rozważania o kondycji elit i ludzi sztuki, niszczonych przez swą próżność, pięknoduchostwo i hipokryzję. Bezkompromisowa, naładowana emocjami inscenizacja pokazywała ich niczym wydrążone z uczuć i emocji skorupy, co wyraziście ukazali fantastycznie dysponowani aktorzy Polskiego. "Wycinka" okazała się przedstawieniem uzależniającym, od premiery widziałem ją jeszcze dwa razy, stwierdzając, że z upływem czasu jeszcze rośnie. Mimo że autor "Kalkwerku" rozlicza się w niej z wiedeńskim Burgtheather, zamienionym przez Lupę na Teatr Narodowy (jego aktora gra genialnie aktor Teatru Narodowego w Warszawie Jan Frycz), odebrano spektakl jako prywatną zemstę artysty na szefie krakowskiego Starego Teatru Janie Klacie, bowiem o ich ostrym sporze wszyscy w teatralnym światku wiedzieli. Jednak nie prywatne wycieczki są