EN

10.05.2023, 19:00 Wersja do druku

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: Rajski ogródek

Pamiętam rozmowę z Andrzejem Wajdą. Bardzo chwalił, mówił, a potem jeszcze to napisał, że to dla niego najlepsza transpozycja Różewicza w teatrze, a widział ich wiele - o „Rajskim ogródku” Tadeusza Różewicza w reżyserii Pawła Miśkiewicza z krakowskiej PWST pisze Łukasz Maciejewski w AICT Polska.

mat. Encyklopedii Teatru Polskiego

Ten tydzień spędzę między innymi w Łodzi, 41 już edycja Festiwalu Szkół Teatralnych, święto naszych studentów, teatru, nadziei i radości.

A z racji na niedawne cudowne spotkanie z Magdą Czerwińską, pomyślałem, że napiszę kilka słów, kilka zdań o najwspanialszym dyplomie teatralnym jaki widziałem kiedykolwiek – o „Rajskim ogródku” Tadeusza Różewicza w reżyserii Pawła Miśkiewicza z krakowskiej PWST.

***

„Rajski ogródek” – spektakl, który przetrwał.

I wspominam o nim niekiedy, na przykład rozmawiając ze studentami o najlepszych dyplomach.

Ten był rzeczywiście najlepszy.

Wybitny.

Tak wiele, mimo wszystko, pamiętam.

Stół, drewniany, na stole obrus, w tle muzyka. Znajoma muzyka. Kurylewicz i Warska głównie. Jak ja tę Warską uwielbiałem.

I Różewicz, Różewicz z Warską, z Kurylewiczem, z energią.

Pamiętam rozmowę z Andrzejem Wajdą. Bardzo chwalił, mówił, a potem jeszcze to napisał, że to dla niego najlepsza transpozycja Różewicza w teatrze, a widział ich wiele.

Tak, to rzeczywiście była magia. I pierwszy raz, kiedy Miśkiewicz wyszedł spod kurateli Lupy. Tupnął, mrugnął, zawył.

Paradoks, najlepiej wyczuł kobiety.

To przecież nie stanie się potem jego talentem nadrzędnym. Miśkiewicz nie będzie teatralnym Almodóvarem, w ogóle kim się stanie, to temat na inne, pewnie chłodniejsze w tonie, opowiadanie.

Na razie jest jeszcze bardzo młody, ma już za sobą karierę ciekawego aktora, z jedną rolą wybitną – Aloszki w „Braciach Karamazow” Lupy, i z postanowieniem, że aktorstwo to jednak nie to, teraz reżyseria.

Po kilku spektaklach poronionych, zbyt dobrze zapamiętałem horrendum, „Przebudzenie wiosny” Wedekinda, stworzył „Rajski ogródek” według Różewicza w Teatrze PWST.

Jak one grały, jak to zagrały. Piszę one, piszę dziewczyny, bo chociaż spektakl był mieszany, chłopców, może i wstyd, w ogóle nie pamiętam. Dziewczyny jak najbardziej.

Magda Czerwińska – taka młoda, a już taka doświadczona. Kobieta różewiczowska ze zmarszczką. Magdalena Boczarska – oczy błyszczą, wypieki na policzkach, a dłonie spocone. Różewiczowska pani sprzątająco kochająca. Katarzyna Strączek – biblijna Marta z krwawiącym sercem Magdaleny. Joanna Liszowska – burza loków, kształty, brązowa szyja. Różewiczowska kobieta przynęta, femme fatale z fatalnym szczęściem. Wprost fatalnym.

Dziewczyny grały w zapamiętaniu, były istotowo wyjęte z tego Różewicza, z Miśkiewicza, z Warskiej.

Chodziły, milczały, siedziały nad stołem. Muzyka, okruchy, świat.

Każda fraza Różewicza wybrzmiała. Były młode, były stare, były wybitne – już wtedy.

Rodziły się aktorki.

Narodził się teatr.

Źródło:

AICT Polska
Link do źródła