Tarnów jest chyba przyjaznym miejscem dla wykluwania się aktorskich talentów. W ostatnich latach, podczas festiwalu „Tarnowianie”, przyglądaliśmy się karierom Kamila Kuli, Jędrzeja i Marcina Hycnarów, czy Jakuba Zająca. Mają od kogo się uczyć. W tym roku uhonorowaliśmy uhonorować pochodzącego z Tarnowa aktora o ogromnym dorobku teatralnym, telewizyjnym i filmowym, Andrzeja Zielińskiego - felieton Łukasza Maciejewskiego na stronie aict.art.pl.
Andrzej Zieliński, powszechnie lubiany przez widzów, niezwykle ceniony przez krytykę, ma teraz znakomity zawodowo czas. Niedawno byłem świadkiem jego sukcesu teatralnego, uczestnicząc w premierze sztuki „Prawda” Floriana Zellera w reżyserii Wojciecha Malajkata. Wszyscy byli świetni, ale Zieliński, co tu kryć, najlepszy. Bardzo chcielibyśmy pokazać ten spektakl podczas przyszłorocznej edycji „Tarnowian”. W tym roku natomiast zapraszamy na filmowe spotkanie z Andrzejem Zielińskim.
***
Grał mniejsze i większe role u znakomitych reżyserów: Piwowarskiego, Polańskiego, Majewskiego, Bromskiego, Lankosza, Kawalerowicza, Krzyształowicza, Pasikowskiego, Enrico czy Machulskiego, ogromną popularność przyniosły mu seriale, mam jednak wrażenie, że Andrzej Zieliński wciąż czeka na wielką rolę filmową. Rolę godną jego talentu, albo porównywalną z zadaniami, które otrzymywał w teatrze. Zarówno bowiem w teatrze, jak i przed kamerą, wnosi specjalny dar, którym został obdarzony. Andrzej Zieliński – jego tembr, postawa, ruch – wszystko jest jednocześnie oswojone, w pewnym sensie typowe, ale zarazem charakterystyczne wyłącznie dla niego. Kiedy myślę: „Andrzej Zieliński”, od razu pojawiają się pewne psychofizyczne cechy, których nie mógłby powtórzyć nikt inny. Wybitny w komediach, świetny w dramatach, jest aktorem wszechstronnym i wszechstronnie wypełniającym profesjonalne zadania. Profesjonalizm Andrzeja Zielińskiego wypełnia jednak brawura, rekordowy wdzięk, wreszcie naturalna lekkość podawania dialogów, słowa. To cecha przypisana tym, którzy mają to we krwi. Aktorom z urodzenia, aktorom, jak pisano niegdyś, „z wody”.
Lata spędzone w Teatrze Współczesnym w Warszawie, temu adresowi Andrzej Zieliński poświęcił wiele lat życia, to były lata cyzelowania warsztatu. W Teatrze Współczesnym rzadko sięga się po eksperyment teatralny, liczą się umiejętności, profesjonalizm, rozumienie wagi pauzy, muzykalność na scenie, słyszenie partnera i wyczuwanie potrzeb publiczności. Wszystkie te cechy Andrzej Zieliński, tarnowianin Andrzej Zieliński, posiadł w stopniu nieomal pełnym, ale wzbogacił o cechy aktorskiego – a i ludzkiego – temperamentu, niemieszczącego się w nomenklaturze konserwatywnego teatru mieszczańskiego. Zieliński był i jest swawolnikiem w pełnym pokory trybie konwencji. I to mi się w jego aktorstwie podoba najbardziej.
(…)
***
Zieliński to także Tarnów. Pracujący na Azotach rodzice, statystowanie w realizowanych m.in. w Tarnowie „Zmorach” w reżyserii Wojciecha Marczewskiego (ujęcie zostało podobno usunięte), ale i dorabianie sobie jako maszynista w Teatrze im. Solskiego i pomieszkiwanie w Domu Aktora. Podczas spotkania w Mościcach, będziemy mieli co wspominać. Najważniejsze jest jednak to, że chociaż od tamtych wydarzeń upłynęło wiele lat, mam poczucie, że w Andrzeju pozostała wciąż ta sama witalność, wrażliwość i poczucie humoru jakie miał jego „John” w „Yesterday”. Lata mijają, a Zieliński, pozostaje tym, kim był wtedy. Marzycielem z Tarnowa. Dzisiaj Tarnów może być z niego dumny.
Łukasz Maciejewski
* fragment felietonu Łukasza Maciejewskiego pochodzącego z kwartalnika „Wena”