EN

28.10.2023, 12:22 Wersja do druku

Kamienie ponad chmurami

Coraz częściej zdaję sobie sprawę, jakie wielkie miałem szczęście, że studiowałem i mieszkałem w Krakowie w tym samym czasie, kiedy pracowali tam i mieszkali także Szymborska, Miłosz, Mrożek czy Zagajewski - pisze Łukasz Maciejewski na stronie aict.art.pl.

Panią Szymborską można było często spotkać w kinie „Wanda”. Raz – na premierze filmu Antonionego, „Po tamtej stronie chmur” – odkryłem, że kilka rzędów wyżej Szymborska siedziała z Czesławem Miłoszem. Takie miałem sąsiedztwo.

Przypominam te dawno minione czasy dlatego, że wróciły do mnie z całą siłą podczas uczestnictwa w spektaklu w reżyserii Katarzyny Jungowskiej, „Wisławie – Grażyna”.

To niby tylko kolejny wieczór poetycki noblistki, zbudowany z jej wierszy i biografii, ale przecież odmienny, już choćby przez artystkę, która nam o Szymborskiej opowiada.

To Grażyna Szapołowska. Początkowo wybór może zaskakiwać. Ikona. Tak często pisze się o Szapołowskiej, a – znając dobrze poczucie humoru aktorki – jestem pewien, że ją to przede wszystkim bawi. Ikona: urody, seksu, seksapilu. Epitet za epitetem. Dla mnie jednak, jeżeli już musielibyśmy koniecznie używać takich mętnych kategorii, Szapołowska byłaby ikoną talentu.

I doprawdy niczego nie musi udowadniać. Wykaz jej ról filmowych, także tych mniej znanych, zagranicznych, to zawodowa tarcza, której nie sposób pominąć, zignorować. Role dramatyczne, zagadkowe, niejednoznaczne. Role kobiet czujących. Myślących i uwodzących także, ale przede wszystkim czujących.

Co to znaczy poczuć drugą osobę? Wyczuć ją? Wyczuć, czyli zrozumieć. Wracając do dawnych filmów z udziałem Grażyny Szapołowskiej, i żałując, że w ostatnich latach propozycje filmowe w żaden sposób nie dorastają do skali jej talentu, zwracam zawsze uwagę na ten szczególny rodzaj aktorskiej uważności. Wyczucie partnera lub partnerki oraz świata wypełniającego filmową przestrzeń. Najważniejsze filmy z udziałem Szapołowskiej: „Przez dotyk”, „Inne spojrzenie”, „Bez końca”, „Tabu”, „Nadzór”, „Wyrok”, „Kroniki domowe” czy „Krótki film o miłości”, to były właśnie filmy o „czuciu”, wczuwaniu się – bohaterki w jej świat wewnętrzny, oraz aktorki w cudzą, przejętą i ożywioną tożsamość.

Podobnie, choć inaczej, działała Wisława Szymborska. Jej wiersze, unikatowe także dlatego, że pomimo literackiego kunsztu, pisane tak, że każdy, absolutnie każdy czytający, uważał, że to wszystko było pisane dla niego. Specjalnie dla niego. I że wie, że rozumie. Rozumie, bo czuje. Bo Szymborska w poezji namawia do czucia.

***

Jedna kobieta, aktorka, spotyka drugą, poetkę. I nie ma aż tak wielkiego znaczenia, że ta druga rozmawia z nami od dawna już tylko w ciszy pamięci czytelników, spotkania z pamięcią mają ten sam gatunkowy ciężar. Spektakl Jungowskiej to zatem coś w rodzaju nienapisanego wiersza Szapołowskiej do Wisławy, na podstawie wierszy przez poetkę napisanych.

Piękna aktorka nie udaje bohaterki. Nie nakłada peruki, nie przebiera się w strój przypominający kostiumy poetki. Nic z tego. Im mniej, tym więcej. Bose stopy, czarna suknia, nieinwazyjny szal. I kartki, kartki z wierszami Szymborskiej, rozdawane słuchającym, przez aktorkę i ładnie partnerującego jej na scenie Piotra Makarskiego.

I poetycka fraza, wiersze znane mniej lub bardziej, a czasami odkrywane na nowo. Opowieści o czasie, poza czasem. Z niezrównanym dowcipem i ironią, a te cechy są przecież także specjalnością Grażyny Szapołowskiej. I jej unikatowością.

***

Wiersze to bardzo wiele, ale wiersze to nie wszystko. Katarzyna Jungowska, reżyserka przedstawienia, trafnie buduje proporcje. Szymborska – poetka, Szymborska – kobieta, Szymborska – postać. Opowieść o jednej, przez drugą, poprzez trzecią. W tym spektaklu Wisława staje się postacią z krwi i kości, chociaż, jak wiemy, poetka unikała opowiadania o prywatności, o sobie. W spektaklu udało się jednak zebrać to, co w biografii Wisławy najważniejsze, co decydowało o jej postawie życiowej jako poetki i jako człowieka, sukcesach i kłopotach.

Na ekranie w roli Szymborskiej oglądamy Natalię Lesz, interesującą młodą aktorkę i wokalistkę. To bardzo dobra rola. Spokojnym głosem, przy biurku, albo na neutralnym tle ściany, reprezentantka młodego pokolenia, Natalia L., wciela się w postać Wisławy Sz., nie po to, żeby kopiować jej ruchy, gesty czy tembr głosu, ale by opowiedzieć o losie pewnej mądrej i dzielnej dziewczyny, kobiety, żony, kochanki, poetki, dziennikarki. O losie człowieka. Losie, który może zrozumieć i docenić tylko inna dziewczyna, inny człowiek.

Te repryzy filmowe pojawiają się w odpowiednich momentach, podobnie jak akompaniamenty słowne Makarskiego – najważniejsze są jednak oczywiście wiersze. Wybór, selekcja, wykonanie. To, co w Wisławie odkrywa dla nas Grażyna. Co jest w nich ponadczasowe, wieczne.

Słuchając Szapołowskiej, patrząc na Szapołowską, kilka razy łapałem się na tym, że interpretacja aktorska pozwoliła mi w znanych nawet i cenionych przeze mnie utworach, odkryć coś nowego, innego, coś, co dotąd mi umykało. Zobaczyć fragment, albo sedno.

„Zawsze fragment” – pisał Różewicz. Fragment, czyli całość. Zrozumienie, czyli wszystko. Oto Szymborska z kanonu, wiersze które znamy na pamięć, ten „O kocie w pustym mieszkaniu”, „Nic dwa razy”, albo że „Każdy początek to tylko ciąg dalszy”. Szymborska pisząca o Kornelu Filipowiczu, zakochana i niecierpliwa, chwilami przemądrzała i lekko drwiąca. I jeszcze dowcipna, zawsze dowcipna.

Dwie różne kobiety, różne osobowości. Spotkały się na drodze. Z uśmiechem, z chichotem, i z powagą, która również bywa zabawna. Wiek Grażyny, wiek Wisławy. Okrągłe rocznice, i aktorki (siedemdziesiąte urodziny), i poetki (setne urodziny).

Co aktorka może dać poetce, co poetka? Tort z poezją. Trochę kwaskowaty, nie przesłodzony, bez świeczek. Bo twórczość jest bez wieku, aktorstwo jest bez wieku. Zwłaszcza w teatrze, staje się czystą ulotnością spotkania, chwili, rozmowy.

W tej rozmowie Szapołowskiej i Jungowskiej, pomogli cenni współpracownicy. Przede wszystkim kobiety, bo poza uczestnictwem wspomnianego już przeze mnie aktora i performera, Piotra Makarskiego oraz autora wizualizacji, Hektora Weriosa, spektakl jest dziełem kobiet, Katarzyny Jungowskiej, Grażyny Szapołowskiej, Natalii Lesz, a także kompozytorki Karo Glazer oraz mistrzyni scenicznego światła, Jacqueline Sobiszewski.

Wisława Szymborska w przemówieniu noblowskim, zatytułowanym „Poeta i świat”, mówiła: „W języku poezji, gdzie każde słowo się waży, nic już zwyczajne i normalne nie jest. Żaden kamień i żadna nad nim chmura. Żaden dzień i żadna po nim noc. A nade wszystko żadne niczyje na tym świecie istnienie”.

A skoro nic nie jest zwyczajne, nic nie jest normalne, trzeba te kamienie i chmury zrozumieć inaczej. Do tego służy poezja. Tym jest także aktorstwo. Do tego tanga trzeba dwojga. Zatańczyły.

Łukasz Maciejewski

*

Warszawski pokaz widowiska „Wisławie – Grażyna” odbędzie się 28 października o 18:30 oraz o 20:00 w UCK Alternatywy na warszawskim Ursynowie. Wydarzenie odbędzie się w ramach Festiwalu Nowe Oświecenie.

[Recenzja Łukasza Maciejewksiego ukazala się na portalu Interia]

Źródło:

aict.art.pl
Link do źródła

Autor:

Łukasz Maciejewski

Data publikacji oryginału:

27.10.2023