Uznałem, że dzieło Tołstoja z 1889 roku może być świetnym punktem wyjścia do rozmowy o naszym tu i teraz - z Danielem Salmanem, aktorem Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie, rozmawia Krzysztof Krzak.
Pracuje Pan obecnie nad monodramem, pierwszym w Pana ponad dwunastoletniej karierze aktorskiej. Jaki impuls spowodował, że zdecydował się Pan na tę najtrudniejszą formę sztuki aktorskiej?
Myślałem o monodramie już od dłuższego czasu. Zawsze fascynowała mnie ta forma. Lubię wyzwania, a odpowiedzialność, że wszystko spoczywa na moich barkach, że mam wciągnąć w swoją opowieść widzów i utrzymać ich uwagę przez godzinę z hakiem, a co więcej wywołać w nich uczucia, sprowokować do zadawania sobie pytań, wydaje się nie tylko ogromnym wyzwaniem, ale też jakąś pierwotną i najczystszą formą teatru i sztuki aktorskiej. W końcu wystarczy jeden aktor i jeden widz, żeby stał się Teatr.
Skąd wybór „Sonaty Kreutzerowskiej” Lwa Tołstoja?
„Sonatę…” przeczytałem kilka ładnych lat temu i od razu ten tekst wydał mi się świetnym „aktorskim materiałem”. Interesowała mnie przede wszystkim emocjonalność głównego bohatera, która to właśnie w moim odczuciu dawała szanse stworzenia „popisu aktorskiego”. Nie wiedziałem jednak wtedy, co oprócz tego rozbuchania emocjonalnego mógłbym wnieść na scenę, jakimi myślami podzielić się z widzami, jakich ważnych tematów spróbować dotknąć. Minęło trochę czasu. Teraz ten „aktorski popis” interesuje mnie najmniej. Na świecie, zarówno w sferze publicznej, społecznej jak i politycznej wiele się wydarzyło w temacie relacji damsko-męskich, płciowości, walki o prawa kobiet. Prywatnie urodziła mi się córka. Przeczytawszy ponownie „Sonatę…” uderzyło mnie, jak bardzo tematy tam zawarte, które jeszcze jakiś czas temu wydawały mi się archaiczne – przypisane innym czasom, powróciły z niezwykłą siłą. Uznałem, że dzieło Tołstoja z 1889 roku może być świetnym punktem wyjścia do rozmowy o naszym tu i teraz.
Pytam, bo podczas pandemii dał się Pan poznać w mediach społecznościowych jako niezrównany interpretator poezji Sergiusza Jesienina. Nie myślał Pan o czymś na wzór „Spowiedzi chuligana” granej od lat przez Andrzeja Grabowskiego?
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Poezja Jesienina rzeczywiście jest mi bardzo bliska i po tej serii nagrań jego wierszy dla grupy „Aktorzy poezją w wirusa” korciło mnie, żeby pójść za ciosem i ułożyć z tych wierszy scenariusz monodramu. Sporo o tym myślałem, ale troszkę czymś innym jest nagranie krótkich filmów z każdym wierszem osobno, a czymś innym ułożenie z tych wierszy historii, która miałaby swoją dramaturgię i z której można by stworzyć jakąś spójną myśl. Na razie mi się to nie udało, ale nie poddaję się. Może kiedyś, z pomocą kogoś mądrzejszego, coś takiego powstanie.
Wróćmy do Tołstoja… Na czym skupił się Pan najbardziej jako adaptator jego noweli?
Jak już wspomniałem najważniejszy jest dla mnie aspekt społeczny, pytanie co od czasów Tołstoja zmieniło się w relacjach damsko-męskich, jak zmieniło się przypisanie obu płci do ról społecznych, a przede wszystkim, jak zmienił się stosunek mężczyzny do kobiety, ponieważ nowela jest pisana z perspektywy mężczyzny, który opisuje losy swojego małżeństwa. Nie oznacza to jednak, że będzie to traktat filozoficzny czy jakaś forma wykładu. Nie rezygnujemy (wraz z reżyserem) absolutnie z fabularnej intrygi, ładunku emocjonalnego, a także humoru zawartego w tym tekście. No i przede wszystkim chcemy dać zarówno widzom jak i sobie możliwość spotkania się w teatrze z wielką klasyczną literaturą jaką niewątpliwie jest dzieło Tołstoja.
Do współpracy w charakterze reżysera zaprosił Pan Łukasza Lewandowskiego. Dlaczego?
Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jakoś patetycznie… Łukasz jest dla mnie kimś, kogo kiedyś się nazywało artystycznym „mistrzem” czy „mentorem”. Wraz z profesorem Mariuszem Benoit, którego najpierw był asystentem, a potem jako samodzielny wykładowca w Akademii Teatralnej, Łukasz w szczególny sposób wpłynął na moje myślenie o zawodzie aktora, dał mi fundamenty, które mimo zmieniających się trendów w teatrze, z tyłu głowy stale mi towarzyszą. Od czasów szkolnych nie mieliśmy kontaktu z wyjątkiem tego, że podziwiałem wielokrotnie jego aktorskie dokonania z perspektywy widza. Ośmieliłem się jednak zaproponować mu tę współpracę i ku mojej radości zgodził się. Przy tak trudnym zadaniu, jakie sobie postawiłem, chcę być prowadzony przez kogoś, komu w pełni ufam artystycznie.
Pański monodram będzie kolejną premierą Pana macierzystego Teatru im. Osterwy w Lublinie w tym sezonie. Oprócz niej będą jeszcze cztery. Czy w którejś z nich weźmie Pan udział?
Mój monodram będzie już trzecią premierą w Teatrze Osterwy w Lublinie w tym sezonie. Od września premierę miały dwa tytuły: „Księżyc i magnolie” oraz „Diabelski Młyn”. Oficjalne obsady do kolejnych tytułów jeszcze nie zostały podane.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Daniel Salman – absolwent Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie (2009); dyplom uzyskał rolami w „Trzech siostrach” w reżyserii Andrzeja Domalika i „Scenach z Różewicza” (reż. Wiesław Komasa). Występował na scenach warszawskich teatrów: Współczesnego („Moulin Noir. Antyrewia”, „Gran Operita”), Narodowego („Balladyna”), Roma („Mały Książę”) i Powszechnego („Zły”). Od 2011 roku jest w zespole Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie, gdzie debiutował rolą Demetriusza w „Śnie nocy letniej”. Potem zagrał m.in. Solarina w „Kupcu weneckim”, Żorża Bengalskiego w „Mistrzu i Małgorzacie”, Justyna w „Pani Bovary”, Zygmunta Korczyńskiego w „Nad Niemnem”. Za rolę Pinokia otrzymał Złotą Maskę 2019. Obecnie można go zobaczyć na deskach Osterwy w „Psim sercu”, „Norze” i „Czego nie widać”. Znany jest również z seriali „Na Wspólnej”, „Barwy szczęścia”, „Ojciec Mateusz”, „Dziewczyny ze Lwowa”. Premiera monodramu „Sonata Kreutzerowska” w jego wykonaniu odbędzie się na Małej Scenie Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie 26 listopada 2022 roku.