„Wyspa Leopolda” w reż. Moniki Rejtner w Teatrze Sztuka Ciała w Warszawie. Pisze Joanna Janisz w Teatrze dla Wszystkich.
Miłośnicy historii wiedzą, że właśnie biografie – historie indywidualne – implikują żywy i wielowymiarowy obraz epoki, czasów, przełomowych zdarzeń. Taki życiorys jednej z ciekawszych, choć zapomnianych warszawskich osobowości końca XIX – połowy XX wieku, przywołują aktorzy Teatru Sztuka Ciała. Odtwórcom – cieniom przeszłości – udało się połączyć garść suchych faktów ze wielowymiarowym, ekspresywnym komentarzem. Premiera „Wyspy Leopolda” w reżyserii Moniki Rejtner odbyła się z inicjatywy Fundacji AVE podczas Nocy Muzeów 2022. Ostatnio, na przełomie stycznia i lutego 2023 roku, przedstawienie zostało wystawione ośmiokrotnie, na scenach takich jak BOK, OKO i GOK Nieporęt.
W przedstawieniu otrzymujemy esencję bogatej biografii Janikowskiego. A więc… Meteorolog warszawskiego obserwatorium astronomicznego. Uczestnik wypraw do zachodniej Afryki (1882–1886 i 1887–1890), zainspirowanych przez Stefana Szolc-Rogozińskiego (podróżnicy dotarli m.in. na Maderę, Wyspy Kanaryjskie, Liberię i wyspę Fernando Po). Wnikliwy badacz historii, praw i zwyczajów ludów Bubi oraz plemienia Mpangue. Prelegent przybliżający Polakom tajemnice i fascynującą egzotykę Czarnego Lądu. Autor książki „W dżunglach Afryki. Wspomnienia z polskiej wyprawy afrykańskiej w latach 1882-90”. Jego wyprawa była inspiracją dla powstania „W pustyni i w puszczy”. Z kolei w czasach II wojny światowej, a więc u schyłku życia, rodzinny dom Janikowskiego w Zielonce stał się azylem dla Żydów i harcerzy – zakazanych tożsamości w nazistowskim reżimie.
Zbiory Leopolda Janikowskiego – tysiące pamiątek z Afryki – zapoczątkowały ideę utworzenia Muzeum Etnograficznego w Warszawie. We wrześniu 1939 roku budynek muzeum uległ całkowitemu zniszczeniu przez bombardowania i pożar. Jedyne eksponaty, które przetrwały zaginęły w kolejnych latach wojny… To również jest elementem rozgrywającego się na scenie dramatu. Wcześniej na uczestników naukowych ekspedycji kilkakrotnie czyha śmierć. Zagrożenie życia pojawia się podczas podróży statkiem, sztormów albo na lądzie, wobec malarii. Odchodzą członkowie rodziny podróżnika, towarzysze wypraw… W końcu on sam pochyla się ku dopełnieniu swojej egzystencji.
Warto przyjrzeć się odtwórcy głównej roli. Adam Gąsecki to aktor teatralny, autor scenariuszy, reżyser, animator kultury specjalizujący się w działaniach teatralnych, trener, edukator. Ostatnie realizacje miał w Teatrze Studyjnym, Teatrze Sztuka Ciała i w zespole Teatru Zaangażowanego Społecznie Drama Way. W 2018 roku finalista II edycji konkursu na interpretację monologów Szekspirowskich Heleny Modrzejewskiej, „Modjeska Calling” w Teatrze Polskim w Poznaniu. W „Wyspie Leopolda” również doskonale radzi sobie z monologiem, urozmaiconym dialogami z offu. Koncentruje uwagę widza, jest wiarygodny i szczery.
Pozostałe trzy performerki (w tym reżyserka) tworzą świat wokół muzykując, przywołując niejako z pamięci bohatera słowa z off-u, wcielając się to w chmury, to w rośliny, wreszcie towarzyszy podróży i lud Afryki. Nie bez znaczenia jest ich warsztat oraz doświadczenie. Katarzyna Markowska to aktorka teatru pantomimy oraz teatru interaktywnego. Pomysłodawczyni i założycielka Fundacji Sztuka Ciała, działającej od 2009 roku. Anna Ługowska dojrzewała artystycznie jako muzykolog, pedagog, edukator. Dużym sukcesem obydwu artystek w minionym roku była nagroda Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Lalka Też Człowiek („Tańcząc ku korzeniom”). Monika Rejtner to również dramoterapeutka i dramaturżka, teatrolożka, edukatorka. W 2020 roku otrzymała Mazowiecką Nagrodą Kulturalną. W spektaklu urzeka harmonia miedzy aktorami, płynne przejścia, dbałość o każdy gest, wyraz twarzy, rekwizyt, detal.
Widowisko wypełnia muzyka. Dialogi i monologi, a także oddające przyrodę egzotycznych wysp obrazy na skorelowanym ze sceną ekranie – uzupełniane są brzmieniem instrumentów. Anna Ługowska przy poszczególnych scenach swobodnie podejmuje się akompaniamentu na skrzypcach. Faliste, metaliczne brzmienie wydobywa z piły. Wiele instrumentów zastosowanych w przedstawieniu oddaje pierwotne dźwięki natury bądź afrykańskich kultur. Do takich należą rozmaite bębny, talerze, flety… W scenach burzy wykorzystano też krzyk i szum poruszanych tkanin. Dopełniają je współczesne możliwości akustyczne, takie jak sampler oraz looper.
Wśród zmieniającej się scenografii i pełnych ekspresji epizodów bardzo wyraźnie wybrzmiewa przekaz spektaklu. To spotkanie z Innym przywodzące na myśl spuściznę Ryszarda Kapuścińskiego – świadoma decyzja zauważenia Innego i próba wejścia z nim w dialog. Tu jeszcze dopełniona odkryciem w Innym… samego siebie. Finałową scenę domyka komentarz reżyserki: „Leopold całe życie Innego szukał. Obcego, nie swojego. (…) Nigdy go nie znalazł, bo ostatecznie każdy inny okazywał się być podobny i swój”. Słowa te znajdują swoje szczególne ucieleśnienie w momencie zaproszenia na scenę widowni – wejścia z chętnymi osobami w bezpośredni kontakt. To także bardzo realistyczne oddanie spotkania z tubylcami, mieszkańcami egzotycznej wyspy.
Spektakl zawiera również wątki kosmologiczne. Pozwala popatrzeć z dystansu na najbardziej podstawowe i namacalne obszary naszego bytu. „Czasem śniłem o tym, że spotykam jakiś innych z planet, ale ci inni byliby zupełnie do nas niepodobni. Że byliby jak chmura albo deszcz, jak wiatr albo mgła. Jak byśmy mieli się dogadać, jak żyć razem, jak rozmawiać, handlować, prowadzić wojny, jak się godzić? (…) Czasem sobie wyobrażałem, że matka i ojciec są obcymi z kosmosu, zeszli tu na chwilę, szukają światła, porozumienia, miłości…”. Te słowa w połączeniu z artystyczną całością nie pozostawiają widza obojętnym. Ma on szansę na ponowne przeżycie, a nawet uwolnienie i odblokowanie trudnych emocji, napięć. W dodatku na różnych poziomach – sztuka jest bowiem adresowana dla młodego, dorastającego odbiorcy, któremu towarzyszy dojrzała kadra. Jej problematyka, forma artystyczna, mądrość i lekkość (zero moralizowania!)… pozwalają widzowi w sposób naturalny dorosnąć. Zarówno do treści ukrytych w biografii Leopolda Janikowskiego jak i… swojej własnej.