To pierwsze tak obszerne i drugie, po liście Anny Paligi, publiczne oskarżenie G.W., reżysera teatralnego od 2001 roku związanego z gdańskim Teatrem Wybrzeże.
Autorem tego świadectwa jest Paweł Tomaszewski, aktor teatralny i filmowy, który występował na scenach m.in. Teatru Dramatycznego, Teatru Łaźnia Nowa, Teatru Studio, Teatru Polskiego czy Teatru Wybrzeże (wystąpił w “Blaszanym bębenku” w reżyserii Adama Nalepy”). Współpracował z Moniką Strzępką, Pawłem Miśkiewiczem czy Krystianem Lupą.
Opisywana przez niego sytuacja nadużyć miała miejsce w 2005 roku, gdy jako student krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych przygotowywał spektakl dyplomowy “Plastelina” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy właśnie pod kierunkiem W.
Przemoc i nadużycia
“Przez trzy miesiące byłem uczestnikiem obłędu tego człowieka. Byłem uczestnikiem jego manipulacji, zastraszania, znęcania się, zamęczania, dręczenia, nagabywania, wykorzystywania, nadużyć na każdej płaszczyźnie nie wykluczając sfery seksualnej. Byłem świadkiem i uczestnikiem przemocy oraz patologii” - pisze w obszernym poście Tomaszewski (pisownia oryginalna, przyp. red).
Wspomina skrajne przemęczenie, przedłużające się i trwające w nocy próby, brak prawa do prywatności, intymności czy możliwości decydowania o swoim wyglądzie. Pisze, że podczas trzech miesięcy pracy nad spektaklem W. nauczył się, że “po próbie trzeba się najebać, jechać taksówką do pobliskiego hotelu i rżnąć, wciągać kreskę i rozbijać kufle w barze”.
Tomaszewski pisze również o problemach ze snem, myślach samobójczych, zerwanych przyjaźniach i o tym, że o wszystkim miał nikomu nie mówić.
Pisze wprost: “Tam doznałem traumy, wykorzystania i piekła”.
"Nikomu ani mru mru"
"Gotowy spektakl obejrzała ówczesna dziekanka wydziału aktorstwa Agnieszka Mandat. “Powiedziała‚ ‘to jest peep show’ to nie jest teatr. Miała rację. To był peep show. Były tam sceny w majtkach i bez majtek, sceny sexu i przemocy na tle sexualnym, były tam sceny agresji i śmierci, pogrzeby i bójki. Miała rację to było piekło. Literalnie. Ale nie zapytała: jak się masz? Jak się czujesz? Jak Ci minęły trzy miesiące? Jak ci minęły wakacje?” - kontynuuje we wpisie aktor.
Spektakl nie został zaliczony, a przedstawienie było z powodzeniem grane przez kilka lat, zdobywając uznanie i nagrody.
“Mechanizmy jakie dostałem w prezencie od psychopatycznego reżysera na długo zadomowiły się w moim stylu życia. Niestety. Te kolonie były piekłem Mamo. A ten pan był zły i robił złe rzeczy. O tym nikomu ani mru mru” - pisze Tomaszewski i przyznaje, że wtedy nikt z kierownictwa uczelni nie został powiadomiony.
“Zabrałeś mi coś bardzo cennego panie W. Coś co się ma tylko w wieku 22 lat. Wyrządziłeś mi krzywdę i upokorzyłeś mnie. Oddaję Ci ten wstyd i ból. Przepraszam osoby które padły ofiarą pana W., że dopiero teraz to piszę. Może gdybym zrobił to kilka lat temu to Was by nie spotkało to samo. Upokorzenie i hańba. Nie mogłem tego zrobić bo to wyparłem. Kierował mną strach i lęk. Niechęć i obrzydzenie do samego siebie. (…) Oskarżam pana panie W. O przemoc, znęcanie się, wykorzystanie i nadużycia w pracy. Proszę spodziewać się listu z prokuratury” - pisze publicznie aktor.
Komisja antymobbingowa w Wybrzeżu
W Teatrze Wybrzeże, z którym związany jest Wiśniewski, pracuje komisja antymobbingowa. "Teatr Wybrzeże zapewnia, iż już od wielu miesięcy działają tutaj wdrożone z akceptacją wszystkich pracowników procedury antymobbingowe” - pisze instytucja w komunikacie na stronie internetowej. Wyniki pracy komisji mają być znane za kilka tygodni.
Publikacja komunikatu wiąże się z zarzutami, które pojawiły się kilka dni wcześniej w internecie. Dotyczą one nieprawidłowości, do których miałoby dojść podczas powstawania spektaklu "Lilla Weneda" w reżyserii G.W.
Próbowaliśmy się skontaktować z G.W. Bezskutecznie.