EN

28.02.2025, 14:08 Wersja do druku

Wszyscy jesteśmy zestresowani

„Nie Tak Ty” wrocławskiego Kolektywu Kejos. Pisze Sabina Drąg w portalu Sztuka Cyrku.

Czasami jest tak, że wszystko się wali. Rzeczy wypadają z rąk. Nic nie trzyma się kupy. Kanty wystają ostrzej i zahaczają z premedytacją o ciało. Podłoga to pole rozsypanych klocków, wbijających się boleśnie w stopę i powodujących spektakularne upadki. Wszystko przeszkadza i jest nie na miejscu. To co miało być tu, jest tam, i na odwrót. Z ust wydobywają się zupełnie inne słowa niż te, które wcześniej układały się w głowie w pełne sensu, eleganckie zdania. Przed oczami mrok, ręce pocą się obficie, a ciało wykonuje złożoną z przypadkowych ruchów, chaotyczną choreografię. Zdezorientowany uśmiech szuka współczucia i zrozumienia wśród świadków tego rozgardiaszu. A wszystko to reżyserowane przez stres, który przyspieszając oddech, pompuje krew w napęczniałe żyły. 

Oto nieodłączny towarzysz i animator życia codziennego. Okrzyknięty największą zmorą człowieka początku XXI wieku. Stres, wraz z przymusem, by sprostać oczekiwaniom, i lękiem przed oceną tworzy paraliżującą triadę. Czy da się od nich uciec? Branża coachingowo-mindfullnessowa od lat z powodzeniem monetyzuje swoje rozwiązania. Spa, oddech. Tylko ja i moja przestrzeń. Czy da się skuteczniej? Inaczej? Kto mógłby zabrać się za poszukiwanie alternatywy? A gdyby tak spróbować klaunady? W końcu nic co ludzkie nie jest jej obce, a zwłaszcza to, co w powszechnym doświadczeniu nieprzyjemne. Klaunada pysznie się w tym rozsmakowuje pozwalając swojej publiczności zrobić krok do tyłu, usiąść w wygodnym fotelu dystansu i uśmiechnąć się do tego co nas w życiu boli i uwiera. Jak zatem spojrzeć na stres z bezpiecznej odległości i dostrzec jego komiczny potencjał? Takiego zadania podjął się wrocławski kolektyw KEJOS w swoim eksperymentalnym spektaklu Nie Tak Ty, który został zrealizowany w ramach programu OFF Polska zorganizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, a dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Gminy Wrocław. Jego premiera odbyła się 12 października w Centrum Biblioteczno-Kulturalnym FAMA.

Już sam tytuł spektaklu sugeruje zamieszanie i zwielokrotnienie scenicznych wpadek, ale też klasyczną klauniarską grę z ciągłym próbowaniem od nowa. Nie tak. Jeszcze raz. Inaczej. Tytuł brzmi też jak wypluwane w stresie nieskładne słowa, którymi próbujemy przywrócić i tak już rozbity w proch porządek rzeczy. Nie pozwala również uciec od skojarzenia z ciągłym oscylowaniem pomiędzy dwoma krańcami spektrum sukcesu i porażki. Jest jak wyolbrzymiony głos wewnętrznego krytyka, kumulującego w sobie presję oczekiwań społecznych. 

Trzyosobowa trupa artystyczna w składzie: Marta Kuczyńska, Zuzanna Nir i Jacek Timingeriu świadomie gra ze wszystkimi tymi skojarzeniami. Dodatkowo zaprasza do aktywnego udziału publiczność. Spektakl rozpoczyna się od spotkania. Artystki i artysta siadają naprzeciw widzów, przedstawiają koncepcję i zarysowują reguły. Wychodzą poza klasyczne klauniarskie formy interakcji, wzbogacając je o narzędzia popularnego teraz teatru improwizacji. „Można komentować jak w teatrze szekspirowskim”, mówi Marta, ale chodzi już nie tylko o oklaski i pełne emocji reagowanie na wydarzenia na scenie. Widzowie będą mieli swój udział w budowaniu postaci. Artyści przybliżają ich charaktery, krótko zarysowując biografię i towarzyszący bohaterom pakiet niespełnionych marzeń. Lidia du Soleil – cyrkówka, perfekcjonistka, kontrolująca i konkretna, marząca o wielkim sukcesie. Daniel Przysiadł – mało znany muzyk, weselno-urodzinowy instrumentalista, który chciałby stworzyć hit, i Izabela Kankan – poruszająca się na pointach tancerka, wolny duch w nieustannym ruchu. Każda z tych postaci ma swój tik nerwowy, który aktywuje się przy nadmiarze stresu. Decyzję o tym specyficznym, kompulsywnym geście podejmuje publiczność. Artyści otrzymują temat do improwizacji, a widzowie(-ki) możliwość obserwacji tego, jak radzą sobie z ich sugestiami w trakcie spektaklu. To ciekawa gra z anonimowością i zaangażowaniem. Wstępna rozmowa zbliża występujących i oglądających i ociepla relację między nimi. Obie grupy przedstawiają się sobie nawzajem, bo widzowie też mogą wykrzyczeć głośno swoje imię. Obserwujący angażują się w rozgrzewkową animację. Czwarta ściana pada, nie powodując przy tym dyskomfortu czy często towarzyszącego klauniarskim spektaklom lęku przed wyciągnięciem na scenę. Artyści i widzowie tworzą wspólny kod i przestrzeń porozumienia. To sprytny zabieg twórców, żeby mieć publiczność po swojej stronie. 

W spektaklu nie ma jednej wiodącej historii, jest jednak wspólny temat, który porządkuje kolaż etiud. Paraliżująca triada, czyli stres, oczekiwania i ocena. Pragnienie perfekcyjności rozpływa się w chaosie niepowodzeń. Problem. To klasyczny motyw konstytuujący klauniarski performans. Postaci nawarstwiają perturbacje i konflikty, by potem oddać się przyjemności dostarczania absurdalnych rozwiązań. Z bałaganu przedmiotów i ruchów wyłaniają się precyzyjne w swojej chaotyczności choreografie, żonglerskie passingi i solówki, wzmocnione splapstickowymi upadkami i zderzeniami. Na scenie wciąż coś się dzieje. Obiekty zmieniają miejsce, pojawiają się i znikają, podobnie jak artyści. Momentom pauzy towarzyszą szukające porozumienia i akceptacji spojrzenia w kierunku publiczności. Dopełniane ukłonem, jasnym sygnałem wywołującym oklaski. 

Lidia próbuje żonglować, przygotowuje się do swojego wielkiego numeru, jednak cały czas coś lub ktoś jej w tym przeszkadza. Daniel w napoleońskim kapeluszu na różne sposoby stara się zapełnić niezręczną ciszę, prezentując coraz to nowe triki. A doprowadzona do szału natłokiem choreograficznych bodźców i oczekiwań Izabela wpada w taneczny trans. Artyści wykorzystują schematy i gagi znane z tradycyjnego klauniarskiego performansu w tym slapstick oraz charakterystyczną dynamikę w strukturze bohaterów. Grają różnymi statusami. Sięgają po konwencję, ale nadają jej bardziej poetycki, współczesny charakter. Nie ma tu czerwonego nosa, skórki od banana ani salw śmiechu. Komizm przedstawienia przejawia się w inny sposób. Dominująca i kontrolująca sytuację sceniczną Lidia du Soleil przywołuje postać białego klauna (szefa), a Daniel i Izabela, to dwóch towarzyszących mu augustów (roztargnionych kompanów). Jednak i ta konfiguracja fluktuuje i zmienia się w trakcie spektaklu. Każda z postaci chce być zauważona i walczy o swoje pięć minut chwały. Wszyscy kuszą, nęcą, a wreszcie stają „nago”, w całej swojej bezbronności w światłach sceny. 

Występujący dobrowolnie poddają się ocenie widowni. Tu i teraz. Najpierw wyposażają wybrane osoby z pierwszych rzędów w czerwoną i zieloną kartkę. Wskazanie jednej z nich podczas żonglerskiej etiudy jest sygnałem tego, czy występ się (nie)podoba. Później artyści pytają wszystkich: „o czym to właściwie było?”, prosząc o zapisanie odpowiedzi. Otwierają tym samym pole dla całej gamy mniej lub bardziej przyjemnych interpretacji, które bez skrupułów odczytują na scenie. Wszystkiemu towarzyszą muzyka i przeróżne odgłosy. Body percussion, ukulele, harmonijka ustna. Dźwięki utrwalone i powielane na loop station tworzą tło i dyscyplinują ruchy artystów, ale też budzą dziwne organiczne, od-cielesne wibracje. 

Premiera to w gruncie rzeczy początek spektaklu i na pewno warto będzie obserwować jego dalsze losy, zwłaszcza kiedy sceniczne propozycje zaczną się umacniać oraz nabierać płynności w praktyce i kontakcie z publicznością. KEJOS eksperymentuje z klaunadą, ale nie pozbawia jej pełnego wrażliwości nerwu. Podkreśla tradycje tej sztuki, jednocześnie grając z konwencjami. Modyfikuje je i dopasowuje do współczesnego kontekstu. Artyści budują porozumienie z widzami na bazie podobieństwa doświadczeń. Wszyscy mamy podobnie. Czasem nawet tak samo. Wszyscy jesteśmy zestresowani. 

Tytuł oryginalny

Wszyscy jesteśmy zestresowani

Źródło:

sztukacyrku.pl
Link do źródła

Autor:

Sabina Drąg

Data publikacji oryginału:

22.11.2024