Skoro są bardzo silne podejrzenia, że proces wyboru był sfingowany, trzeba teraz zrobić wszystko, by zagwarantować przejrzystość. Takie czyny są potrzebne przede wszystkim nowemu dyrektorowi, by mógł jak najsilniejszą ręką przeprowadzić bolesne reformy i żeby to wreszcie przestało wyglądać jak zamach urzędu na instytucje - o konkursie na dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej pisze Michał Zadara w Krytyce Politycznej.
Mazowiecki Urząd Marszałkowski przeprowadził konkurs na "kandydata na dyrektora" najwyżej dotowanej placówki kulturalnej województwa Mazowieckiego, Warszawskiej Opery Kameralnej. Słowo "kameralna" odnosi się tutaj tylko do rozmiarów sceny. Instytucja ta ma kilkunastomilionowy budżet, niewiarygodnie rozbudowany zespół artystów etatowych, i mogłaby - przy odpowiednim zarządzaniu - być motorem życia muzycznego nie tylko Warszawy czy Mazowsza, ale spokojnie konkurować z wiodącymi instytucjami muzycznymi kraju. Reforma tej instytucji jest więc jak najbardziej wskazana i gdyby ktoś z odwagą i wizją stanął na czele tej opery, mógłby - przy takim budżecie - dokonać rzeczy wielkich. Konkurs został rozpisany po zwolnieniu założyciela tej instytucji, który po 40 latach pracy na tym samym stanowisku, już - delikatnie mówiąc - nie zarządzał tą operą na takim poziomie, na jaki ona zasługuje. Zatrudniony został p.o., rozpisano konkurs. Do konkursu zgło