EN

7.04.2025, 14:37 Wersja do druku

Wrocław. Pożegnanie spektaklu „Wyszedł z domu. Tak zwana komedia” w T. Współczesnym

Ostatni set spektaklu „Wyszedł z domu. Tak zwana komedia” w reż. Marka Fiedora już 8, 9 i 10 kwietnia o godz. 19:00 na Scenie na Strychu WTW.

fot. Filip Wierzbicki

„Wyszedł z domu. Tak zwana komedia” to groteskowa, tragikomiczna historia Henryka (Mariusz Kiljan) – męża i ojca, głowy rodziny, który pewnego dnia „wychodzi z domu” i traci pamięć. Przestaje być tym, kim był. Jak wpłynie to na życie jego bliskich? Ja poradzi sobie z tą sytuacją jego żona Ewa (Zina Kerste), której zawalił się cały świat?
Czego metaforą jest tytułowy „dom" – człowieka, rodziny czy Polski? Czy warto odzyskać pamięć, czy lepiej udawać amnezję?

Spektakl „Wyszedł z domu. Tak zwana komedia” powstał na podstawie sztuki Tadeusza Różewicza, który ironicznie zaliczył ją do gatunku komediowego.

Marek Fiedor, reżyser spektaklu:

„Sztuka przedstawia historię Henryka, męża i ojca, głowy rodziny, który pewnego dnia „wychodzi z domu” i traci pamięć. Kiedy dotknięty amnezją, znowu znajduje się w domu jest całkowicie nieświadomy swej dotychczasowej egzystencji. Wszystko, co definiowało jego życie –
pozycja społeczna czy relacje rodzinne – zostaje wymazane i unieważnione. Kluczową rolę w przywracaniu pamięci Henryka odgrywa Ewa. Zniknięcie męża zamyka jej drogę do praktykowania codziennych rytuałów, przez które spełnia role matki, żony i kochanki – strażniczki domowego ogniska.
Domem w sztuce Różewicza jest człowiek – „wyjść z domu” znaczy tyleż, co wyjść na zewnątrz. Ale dom to także rodzina. Fundamentem politycznym i aksjologicznym społecznej formacji, którą reprezentuje Henryk jest idea „rodziny” oraz cały szereg wartości i pojęć z nią związanych: tradycja, historia, obyczaj, więź pokoleniowa, etc. „Wyjście z domu” pozwala ujrzeć je takimi, jakimi są naprawdę – jako zlepek stereotypów i pustych haseł. I wreszcie domem może być również Polska – kraj pozbawionych kręgosłupa oportunistów, którzy cynicznie służąc władzy, stają się wyznawcami paranoicznej ideologii".

Z recenzji:
„Autor Kartoteki patrzy na rodzinne konflikty z perspektywy zarówno ironicznej, jak i groteskowej. (...) Marek Fiedor w swojej inscenizacji z tych elementów, zwłaszcza groteskowych, korzysta do woli po to, by tytułowy wypełnić wielością różnych znaczeń, skojarzeń i odniesień, które w centrum stawiają człowieka i jego tożsamość". (Wiesław Kowalski, Teatr dla Wszystkich).

Źródło:

Materiał nadesłany