Dramaty nadesłane na gdyński konkurs tworzą kolekcję niespójną, oporną na klasyfikacje i podsumowania. Trudność wskazania najbardziej wyrazistych tendencji, stylistyk czy układu problemów jest jednak znacząca i dobrze pokazuje to, co najważniejsze dziś w polskim pisarstwie scenicznym: przesilenie się kilku mód, które jeszcze niedawno znaleźć można było w niemal wszystkich antologiach młodego dramatu - o wybranych dramatach, nadesłanych na konkursu o Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną pisze Monika Żółkoś w gazecie festiwalowej Fora.
To nie znaczy, że zniknęło społeczne zaangażowanie autorów, zainteresowanie obrazami przemocy czy postaciami sytuującymi się poza tak zwanym mainstreamem. Rzecz w tym, że te problemy nie pojawiają się już zbiorowo, ale zazwyczaj są dodatkowo umotywowane, celowe i - co ma niebagatelne znaczenie - zindywidualizowane. Kryzys dotychczasowych tendencji jest twórczy, bo skłania do poszukiwań własnego języka i odbiera łatwość pewnych rozwiązań, choć jednocześnie komplikuje obraz całości. Najmłodszy dramat to już nie splątana tkanina, lecz patchwork, którym rządzi niewspółmierność. Śmieci historii Dla wielu autorów źródłem inspiracji stała się historia. Dramaturgiczny kryzys autonomicznej fikcji i potrzeba zakorzenienia w historycznym konkrecie widoczne są w niejednym tekście, choć trudno uznać je za zasadę naczelną, bo sposób przywoływania przeszłości jest mocno zindywidualizowany. W "Trash Story" Magdy Fertacz zdarzenia z okresu drugie