Mało, że się dzieje, co się dzieje, czyli że znowu jest lepiej - niż będzie, to nawet w tak niszowym wycinku życia publicznego jak jurorowanie dochodzi do scen gorszących. O ocenie Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy i epistolarnych incydentach na Festiwalu Talia w Tarnowie pisze w swoim stałym felietonie "Kulturałki" Wacław Krupiński.
Oto jurorzy IV Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy jako podstawowe kryterium w ocenie spektakli stosowali własny gust. Mało, jeden z jurorów miał czelność wręcz się przyznać: Kierowaliśmy się własnymi gustami i smakiem. - To skandal - komentuje fakt mądrala, początkujący badacz teatru., jak pisze o sobie, na stronie e-teatr.pl. - O tym, że oglądanie spektakli jest dla jurorów męczarnią, można było niemal codziennie wyczytać z ich min - pisze, bez zrozumienia, jak na początkującego przystało. Ale Bydgoszcz to bynajmniej przypadek nie jedyny. W Tarnowie na zakończonym przed tygodniem Festiwalu Komedii Talia było nie lepiej. Tyle że tu nie początkujący dał jurorom odpór, a dwaj dyrektorzy teatrów. Tak się składa, że obaj z Krakowa i że akurat spektakle ich scen - w przeciwieństwie do czterech innych z Krakowa (Groteski, która otrzymała Grand Prix oraz Ludowego, STU i Teatru im. Słowackiego) - nie zostały nagrodzone. Pierwszy wystosował list do