EN

18.11.2021, 10:55 Wersja do druku

Widząc to, czego nie widać

„Akty” Aurory Lubos,  performance w ramach  projektu „Szczeliny” w  Instytucie im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu.  Pisze Zofia Brzozowiec.

„Akty” Aurory Lubos to performance, wchodzący w skład projektu „Szczeliny”, organizowanego przez Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu.  To pozycja bardzo ciekawa, ale zarazem niezwykle wymagająca od widza. Artystka porusza temat trudny, tabuizowany. Jak jednak sama zaznacza, nie ocenia, a jedynie przekazuje to, co mówią ofiary przemocy, niezdolne by krzyczeć o swojej tragedii. Performerka już od samego wejścia na salę budzi poczucie dziwnego dyskomfortu, które nie opuszcza aż do końca.

Lubos „wita” publiczność leżąc w progu wejścia na salę, której odbędzie się performance. Jest to zabieg charakterystyczny dla tego rodzaju widowiska- zmusza widownię do interakcji i bezpośredniego udziału w wydarzeniu. Działań takich nie brakuje też później- widzowie z niemałym zakłopotaniem odbierają z rąk artystki kieliszki wódki czy pokrojony tort. Performerka celowo  sprawdza naszą odpowiedź na sytuację stresową. Jest to o tyle atrakcyjne (o ile, w tym przypadku mogę użyć tego słowa), że pokazuje szerokie spektrum zachowania, będącego społeczną reakcją na działanie artystki. Sprawia, że na chwilę to widownia staje się głównym bohaterem, ma możliwość przyjęcia pozycji wobec aktorki, która z premedytacją zmusiła ją do działania. Jak to w sztuce performatywnej bywa, reakcja odbiorcy jest kluczowa, bo nadaje każdemu występowi indywidualności i niepowtarzalności przekazu. Dla mnie, w przypadku „Aktów” była nie tyle motorem napędowym performance’u , ile ważnym symbolem pewnego rodzaju wrażliwości audytorium, poddanego próbie reakcji na poruszany temat.

Występująca solo Aurora Lubos, która pełni w „Aktach” rolę reżyserki, scenografki oraz performerki, musi przez cały występ skupiać na sobie uwagę widzów. Wspomniany wcześniej dyskomfort jest jej głównym narzędziem pracy. To właśnie przez niego występ się ogląda i analizuje ruch po ruchu. Chcemy wiedzieć co się wydarzy, dostrzec coś, co pomoże rozjaśnić przekaz. Tematyka przemocy w rodzinie jest czymś, co bardzo łatwo „spalić”, chociażby przez nadmierny patos. Lubos unika tego zderzając ze sobą metaforykę i niejasność symboli z dosłownością, pozbawioną delikatnych, wysublimowanych określeń. To właśnie ta prostota, zrozumiała przez każdego odbiorcę, jest narzędziem emocjonalności performance’u. Jednocześnie jednak sprawia, że w głowie pojawia się pytanie, czy na pewno chcemy widzieć to, co widzimy i słyszeć to, co słyszymy.

Siedząc w miejscu zaaranżowanym na mieszkanie ofiar bezpośrednio wnikamy w świat, którym autorka osacza poprzez umiejscowienie rekwizytów z każdej strony sceny. To bardzo ciekawy zabieg, dający możliwość różnicowania percepcji w zależności od miejsca zajętego na widowni. Nie wszystko, co widać na jednym końcu sceny, jest dostrzegalne na drugim (może to stanowić analogię do świata rzeczywistego). Autorka wzmacnia przekaz poprzez wyświetlanie na ścianie fragmentów nagrań wideo, związanych z przedstawianymi aktami. Można zadać sobie pytanie, czy „Akty” nie są pozycją zbyt odważną, nieodpowiednią dla bardziej wrażliwych odbiorców? Być może. Dla mnie jednak taka forma to najodpowiedniejsza droga, unikająca zmiękczenia wyjątkowo trudnego, traumatyzującego problemu, którego nie wypada „głaskać” delikatnymi metaforami.

Szczególną uwagę zwróciła warstwa dźwiękowa przedstawienia. Bardzo dynamiczna, intrygująca, podtrzymująca uczucie dyskomfortu. Za muzykę odpowiada Motion Trio- Stars, które wzbogacone o mocny, bardzo czysty głos Lubos złożyło się na świetną całość. Dołączając do tego odgłosy cieknącej wody, stuk obcasów czy dziecięcy akordeon, oraz doskonałą akustykę Studia „Na Grobli”, jest to przestawienie zdecydowanie udane na płaszczyźnie dźwiękowej.

Scenografia jest prosta, opierająca się na symbolice przedmiotów używanych przez performerkę. Każdy ma swoje konkretne znaczenie, czasem łatwiejsze do rozszyfrowania, a czasem bardziej skomplikowane. Nie ma w niej nic oszałamiającego, pełni jedynie rolę dopełnienia całości. Na jej tle wybijają się jednak dwa obiekty- produkty spożywcze, rozdawane publiczności, których rolę już opisałam, oraz ubranie, które wartość przyjmuje dopiero na końcu występu. Jest to ogromna spódnica, wykonana z białego materiału zawierającego zapisane markerem wspomnienia ofiar dotkniętych przemocą. W finałowej scenie Lubos ciasno się nią owija.

Niemałego zakłopotania dostarczyło samo zakończenie performance’u. A właściwie jego brak. Jak mniemam, jest to oczywiście zabieg zamierzony przez artystkę od samego początku. Na tle całego występu wypadł jednak niezwykle niekorzystnie. Wspominane przeze mnie uczucie dyskomfortu osiągnęło swój punkt kulminacyjny, gdy po bezceremonialnym opuszczeniu sceny przez performerkę, publiczności pozostało podjąć decyzję czy uważają, że to już koniec. Po chwili konsternacji najodważniejsi opuścili salę, a po nich każdy, kto stracił nadzieję na dalszy ciąg występu. Ten rodzaj zakończenia, można wytłumaczyć gatunkiem jaki został zaprezentowany- performance bowiem uwielbia wprowadzać zakłopotanie i zmuszać widza do działania. Właściwie tylko to broni tego przedziwnego finału.

„Akty” to pozycja bardzo odważna. Nie dziwi fakt umieszczenia jej w programie „Szczelin”, które kładą szczególny nacisk na rolę kobiet w dzisiejszym społeczeństwie. Porusza temat szorstki, ale nie romantyzuje go patetyką i przenośniami, co jest ogromnym atutem. Performance jest dynamiczny, dobrze zagrany i obudowany dźwiękowo. Dyskusję może budzić fundament na jakim jest zbudowany- ta niemająca ujścia konsternacja, w którą performerka wprowadza widza, pozostawiając go w dodatku samego, bez finału. Całościowo prezentuje się dobrze. Jako odrębna sztuka może być odebrany jednak jako performance, któremu brakuje elementu dającego jakąś indywidualną cechę, pozwalającą zachować go w głowie na dłużej. Z perspektywy bycia częścią festiwalu natomiast, „Akty” są pozycją mocną, inną, nadającą świeżości. Mottem „Szczelin” są „Kobiety w sztukach performatywnych”, a Aurora Lubos swoim występem podręcznikowo wpisuje się w ramy tematyczne projektu Instytutu Grotowskiego.

Źródło:

Materiał nadesłany