"Kumulacja, czyli pieniądze to nie wszystko" Flavii Coste w reż. Tomasza Sapryka w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
Michał Meyer na domową kolację, skromną, bo główny bohater spektaklu to asceta i zbawiciel świata, zaprosił jedynego przyjaciela – w tej roli Marcin Bosak i matkę – genialna Izabela Dąbrowska. Jest i żona – przeurocza Maria Dębska, ale ona, tak jak to najczęściej bywa, opiekuje się noworodkiem. Młody, ambitny architekt zaprosił swoich gości, by oznajmić, że właśnie wygrał w totka 160 milionów, ale z racji tak wspaniałej rodziny i bliskich współpracowników, nie będzie zmieniał sposobu życia i nie odbierze wygranej. I tu się pojawia problem, albowiem najbliżsi okazują się osobami bardzo racjonalnymi, z wieloma potrzebami, niespełnionymi marzeniami, więc za wszelką cenę próbują wydrzeć totolotkowy kupon, by odebrać wygraną, jeszcze przed północą. To jest ostatni moment, by to uczynić. Później pieniądze przepadną.
Sposób w jaki Tomasz Sapryk prowadzi swoich aktorów przez meandry zdrowego rozsądku, przyjaźni, złości i krwawych pomysłów, nie pozwala na chwilę wytchnienia. Ani aktorom, ani widzom. Zawrotne tempo, niespodziewane zwroty akcji i bardzo dobre aktorstwo stawiają obecnie spektakl Teatru Kamienica na liście najlepszych fars i komedii warszawskich scen rozrywkowych. Ogromna w tym zasługa już wspomnianej Izabeli Dąbrowskiej, aktorki wszechstronnej i zawsze grającej na najwyższych obrotach. Nie będę ukrywał, że właśnie ta artystka należy do moich największych teatralnych miłości, to ona wywoływała łzy śmiechu w „Kabarecie na koniec świata”, ratowała słaby spektakl w Och-Teatrze „Udając ofiarę”, przejmowała główną rolę w „Prapremierze dreszczowca” czy subtelnie błyszczała w „Naszej klasie”. W „Kumulacji” gra wyluzowaną matkę, do której zawsze należy ostatnie zdanie, potrafi doprowadzić do śmiechu nawet współgrających, kiedy trafi z komentarzem pasującym do obecnej sytuacji społecznej czy politycznej, i jestem przekonany, że to nie są kwestie zapisane w scenariuszu. Aktorka robi to ot tak, jakby na poczekaniu, jakby to właśnie w tej chwili przyszło jej do głowy. Nie będę zdradzał kulminacyjnej sceny spektaklu, ale wycięła taki „numer”, że sami współgrający na moment zaniemówili. Brawo!
Na tak wysoko postawionej aktorsko poprzeczce korzystają bez wątpienia i pozostali wykonawcy. Nie mają wyjścia. I grają brawurowo. Maria Dębska pokazuje kobiece pazury z niesamowitym wdziękiem i z temperamentem odkrywa nieznane, czasem wręcz brutalne rejony duszy swej bohaterki. Marcin Bosak zaskakuje mnie swoimi wieloma scenicznymi twarzami i mimo częściowych wyjaśnień dotyczących jego chłopięcej, ale walczącej natury, w sumie do końca pozostaje zagadką. Zaś Michał Meyer to mistrz niedopowiedzeń, skrzyżowanie psychopaty i artysty próbującego zbawić świat. Jego radość, widoczną w trakcie kreowania postaci, widziałem już na scenie Klubu Komediowego. Na deskach Kamienicy również, nawet przez moment, tej radości bycia na scenie nie traci, choć żałuję, że jego końcowa przemowa nieco rozmywa dobrze wymyślony finał.
“Kumulacja, czyli pieniądze to nie wszystko” to w tej chwili jedna z najlepszych warszawskich fars i komedii. Jeśli lubicie wyjść po przedstawieniu z uśmiechem na twarzy, z głową nie zaprzątniętą bieżącymi problemami to ten spektakl jest dla Was pozycją obowiązkową. Ale jeśli lubisz teatr wyłącznie „poważny”, to idź chociażby dla świetnego aktorstwa, przecież pieniądze to nie wszystko.