EN

20.09.2021, 09:49 Wersja do druku

widz_trebicki(nie)poleca: INTELIGENCI

"Inteligenci" Marka Modzelewskiego w reż. Wojciecha Malajkata na Scenie Spektaklove w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. organizatora

To miała być recenzja zdecydowanie negatywna. W „Małej Warszawie” wkurzało mnie absolutnie wszystko, poczynając od pani, która siadając obok zwróciła mi niepotrzebnie uwagę, żebym odsunął się od jej krzesła, wkurzała widownia ściśnięta do granic możliwości, do tego dochodziło upuszczanie butelek w trakcie spektaklu, a nawet wchodzenie spóźnionych trzydzieści minut widzów, którzy bez świadomości, że przecież na scenie coś się dzieje, koniecznie chcieli zająć wyznaczone dla nich miejsca.

Nie najlepiej było też ze słyszalnością aktorów, przynajmniej w czternastym rzędzie wypowiadane intymnie kwestie były niezrozumiałe. Lepiej było, kiedy emocje na scenie były gorętsze, gdy pojawiały się wściekłość i gniew, ale i one – włącznie z wiązankami przekleństw – były wielokrotnie zagłuszane przez śmiech widowni. Do tego aktorzy zamiast wyczekać takie momenty, pędzili z dialogiem dalej. Denerwować mogło też ciągłe mówienie o tolerancji (nawet na ścianie scenicznego pokoju był napis z tym hasłem) w sytuacji, kiedy  jedna z głównych bohaterek grana przez Izabelę Kunę niemal w każdym słowie wyraża niechęć  i złość wobec męża (Wojciech Malajkat),  nienawiść wobec  siostry (Agata Kulesza) czy brak zrozumienia dla syna (udany debiutuj w tej roli Macieja M. Tomaszewskiego). Ten ostatni staje się osią konfliktu, albowiem pobił w sklepie Murzyna i jeszcze podczas samego zajścia zdjęcia mu zrobił. Nie przekonuje mnie także sam tekst, który w sposób bardzo zdawkowy i  hasłowy próbuje nawiązywać do różnej maści –izmów, z katolicyzmem i nacjonalizmem na czele. Krytyka różnych sposobów myślenia traktowana jest raczej dość naskórkowo, z argumentami rzucanymi jakby mimochodem między łykiem wina a paleniem marihuany. Momentami na scenie krzyk staje się najważniejszym środkiem ekspresji, co w kontekście bohaterów pochodzących z inteligenckiej rodziny i zajmujących poważne stanowiska wypada dość groteskowo. Mocno stereotypowo przedstawiona jest też bogobojność siostry Anny – nauczycielki, której mąż policjant ma kłopoty z emeryturą, bo jest posądzany o współpracę z SB. Do tego wszystkiego zupełnie nie uzasadniona pod względem dramaturgicznym wydaje się być przerwa, tym bardziej że sam spektakl trwa tylko 80 minut. Zapewne chodziło o to, by widownia  wydała parę złotych w dobrze zaopatrzonym barze „Małej Warszawy”.

„Inteligenci” są dramatem dużo słabszym od „Wstydu”, którym tydzień temu zachwyciłem się w warszawskim Teatrze Współczesnym. W „Małej Warszawie” podczas ostatniej premiery wiele rzeczy mogło naprawdę denerwować. Ale jest jeden moment w przedostatniej scenie, gdy resocjalizowany syn wychodzi do swojej wyrokiem sądu przydzielonej roboty, a za chwilę w radiu podana jest tragiczna informacja, która  diametralnie zmienia wydźwięk tego spektaklu… Żałuję tylko, że Marek Modzelewski nie pociągnął dalej akcji i zakończył dramat komunikatem o wybuchu bomby.   

Na spektakl „Inteligenci”, niezależnie od tego, co się o nim napisze, będą bez wątpienia walić tłumy. Bo na znanych aktorów się po prostu w Warszawie chodzi. I nie mam żadnej o to pretensji. Ba, nawet zachęcam wybrać się na Pragę, by z uwagą obejrzeć przedstawienie w „Małej Warszawie” ze szczególnym zwróceniem uwagi na ostatnie 20 minut.  Mogą one zdecydowanie zmienić “krajobraz po burzy”. Ze mną tak się właśnie stało, choć całością zachwycony nie jestem. Ale cóż, czasem i tak bywa.

Tytuł oryginalny

widz_trebicki(nie)poleca: INTELIGENCI

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Robert Trębicki

Data publikacji oryginału:

20.09.2021