Mijający sezon był dla stolicy czasem ekstremów. Obok spektakli skandalicznych, banalnych, nieznośnie manierycznych powstało wreszcie kilka produkcji zaskakujących. Przyćmiły one nawet na chwilę centrum teatralne ostatnich lat - Dolny Śląsk - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Największe pobudzenie zapanowało na scenach, po których ich dawni fani stopniowo zaczynali się już coraz mniej spodziewać. Mocny finał w postaci spektaklu "Marat/Sade" Mai Kleczewskiej (Teatr Narodowy) [na zdjęciu scena ze spektaklu] poprzedziły sygnały ożywienia z TR Warszawa i Teatru Dramatycznego. Legendarny tandem dawnego Teatru Rozmaitości (Krzysztof Warlikowski-Grzegorz Jarzyna) rozdzielił się i zaprezentował na własnych scenach spektakle okrzykiwane "wydarzeniami sezonu". Grzegorza Jarzyna po długim okresie milczenia zrealizował piękny, gorzki, przejmujący "T.E.O.R.E.M.A.T" wg Piera Paola Pasoliniego, by zaraz potem zmierzyć się z groteskową konwencją najnowszego dramatu Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest" (koprodukcja z berlińskim Schaubühne). "(A)pollonia" Krzysztofa Warlikowskiego nie tylko rozgrzała na nowo dyskusję o pamięci, poświęceniu i kryzysie racjonalnych wytłumaczeń świata, ale też zainaugurowała działalność Nowego Te