EN

21.10.2021, 14:50 Wersja do druku

Warszawa. "Śmierć i umieranie" w Komunie Warszawa

Jacek Poniedziałek jako Ingmar Bergman, Marta Zięba jako jego żona Ingrid, Anna Wojnarowska jako Maria von Rosen.

"Śmierć i umieranie" w reżyserii Grzegorza Laszuka to spektakl oparty na "Trzech dziennikach", zapiskach z okresu umierania Ingrid Bergman. Proste, skromne, bez patosu. Zapraszamy — ostatnia szansa na bilety! Komuna Warszawa, Szkoła E. Plater 31.

fot. mat. teatru

Czytanie fragmentów „Dzienników” z okresu umierania Ingrid Bergman, żony Ingmara Bergmana, matki Marii von Rosen, to bolesna medytacja. Wszelkie nadzieje zawodzą, każdy możliwy ból nadchodzi. „Trzy dzienniki” to skromne, rzeczowe zapiski nieuchronnego końca bycia Ingrid Bergman. I każdego życia.
Czy można to pojąć? Zgodzić się na pewno nie można!
Można wybrać czas i miejsce. Może to jedyny prawdziwy wybór: wczesny wieczór czy noc? Brzeg skalistej wyspy czy północny fiord.
Fragmenty „Dzienników”, powidoki z klasycznych bergmanowskich arcydzieł oraz magiczne brzmienie Yamahy Electone opowiedzą o śmierci i umieraniu, ostatniej rzeczy, dla której warto być, cieszeniu się życiem i eutanazji, czyli najważniejszych ludzkich sprawach.

reżyseria: Grzegorz Laszuk
obsada: Jacek Poniedziałek, Anna Wojnarowska, Marta Zięba
choreografia: Paweł Sakowicz
scenografia, kostiumy: Ewelina Ciuchta
wideo: Magda Mosiewicz, Adrien Cognac
muzyka: Bartek Rączkowski
światła: Karolina Gębska
Media o spektaklu

To nie jest wyłącznie mroczna historia: sucha narracja dzienników w pewnym momencie się załamuje, a aktorzy zaczynają improwizować pod dyktando charyzmatycznego Jacka Poniedziałka w roli Ingmara, balansując między powagą a żartem. I niepostrzeżenie spektakl o umieraniu przemienia się w sztukę o nadziei.
Renata Kim, Newsweek

W „Siódmej pieczęci” i w „Śmierci i umieraniu” mamy operowanie grozą, nieuchronnością śmierci i komizmem, który rozładowuje napięcie. Ten balans na granicy smutku i żartu odarł skutecznie temat z minorowego patosu. W końcu odmieniając czasownik „umierać” przez osoby, przestajemy odczuwać dreszcz grozy, a sama śmierć staje się elementem codziennej krzątaniny. Proste, a dzięki namacalnej, mocnej formie Laszukowego teatru nagle znów poruszające.
Agata Becher, Dwutygodnik

Źródło:

Materiał nadesłany