Ten tekst jest napisany ze znajomością gatunku; można by go porównać do najlepszych fars angielskich - mówi PAP Jerzy Bończak, reżyser farsy Izabeli Łaszczuk "Petarda", której premiera 21 września zainauguruje obchody 15-lecia warszawskiego Teatru Kamienica.
Pytany o to, o czym traktuje tekst Izabeli Łaszczuk i co go w nim zaintrygowało, Jerzy Bończak powiedział: "Farsy na ogół poruszają tematy męsko-damskie i finansowe, a często te dwa aspekty się wiążą". "I mimo że to współczesna, polska farsa - też tych problemów dotyczy. Mamy w niej małżeństwo, osobę trzecią, która się pojawia. Bardzo istotna jest również sprawa pieniędzy" - wyjaśnił.
"W tej sztuce zainteresował mnie przede wszystkim fakt, że to pierwsza polska farsa - a ja przeczytałem wiele utworów napisanych przez polskich autorów - która przykuwa uwagę. Ten tekst jest napisany ze znajomością gatunku. Można by go porównać do najlepszych fars angielskich" - powiedział reżyser.
"Jednym z głównych bohaterów jest Roman - biznesmen i playboy. Pracuje w jakiejś spółce, dobrze zarabia, a ponadto chętnie korzysta ze swojego statusu społecznego i finansowego. To znaczy, że wspomaga się młodą dziewczyną Sandrusią, której obiecuje złote góry" - mówił. "Zaplanował sobie w sylwestrową noc namiętną schadzkę, ale na jej przeszkodzie staje lawina zdarzeń. Nagle pojawia się ojciec jego kochanki, pojawia się wzburzona i religijna Regina, żona Romana. Powstaje wielki galimatias - tym bardziej że spektakl zaczyna się od tego, że w jego domku zjawia się dwójka włamywaczy, którzy nic o sobie nie wiedzą - sprytna i rezolutna Malwinka oraz przebiegły Zbysio" - wyjaśnił, dodając, że "para włamywaczy również zostaje wmieszana w tę aferę, bo muszą udawać kogoś innego, niż naprawdę są".
Bończak zaznaczył, że "na scenie nie zabraknie też egzotycznego akcentu". "Akcja rozgrywa się w noc sylwestrową, jeszcze przed północą. Pomysł autorki jest taki, iż ta para złodziei przebiera się za arabskiego szejka i syrenę znad Bałtyku. Dla nich to rodzaj kamuflażu, na wypadek gdyby ktoś ich nakrył. Zawsze mogą powiedzieć, że przyszli na bal maskowy" - powiedział. "To niesie z sobą pewne konsekwencje, bo w pewnym momencie oni są naprawdę brani przez innych za szejka i syrenę. Ani autorka, ani my realizując to przedstawienie, nie tłumaczymy tego do końca. To zabawne kostiumy i dodatkowy element komediowy" - tłumaczył reżyser.
Pytany o jubileusz 15-lecia Teatru Kamienica i wspomnienia związane z jego twórcą - aktorem i reżyserem Emilianem Kamińskim, powiedział: "Z Emilianem miałem kontakt jako aktor, bo spotykaliśmy się przy różnych przedsięwzięciach". "W teatrze na pewno razem nie zagraliśmy. Nie pamiętam też, czy razem wystąpiliśmy w jakimś filmie. Natomiast bardzo często razem pracowaliśmy w Polskim Radiu" - mówił. "Emilian miał bardzo charakterystyczny głos, był chętnie angażowany do słuchowisk radiowych. Ja też miałem taki intensywny okres radiowy w swojej biografii. I właśnie tam bardzo często się spotykaliśmy" - zwrócił uwagę.
"To, co mi utkwiło w pamięci - to sposób, w jaki Emilian opowiadał o projekcie budowy Kamienicy. Otwierałem szeroko oczy, bo też się poddaje emocjom, gdy on cały rozemocjonowany opowiadał o swoim teatrze, który zbuduje" - powiedział. "Opowiadał, jak to będzie wyglądało, kogo chciałby mieć na widowni, a kogo zatrudni i zaprosi na scenę. Jaka będzie otoczka tego teatru, czyli jakie koncerty i sale wystawowe; że będzie chciał otworzyć szkołę rzemiosł teatralnych. Dalej mówił o kontaktach i pomocy dla bezdomnych. Zapewniał, że chce, aby ludzie z tej kamienicy znaleźli pracę w Teatrze Kamienica" - wspominał.
Bończak przyznał, że "po którymś z nagrań w Polskim Radiu razem z Emilianem Kamińskim pojechali w Aleję +Solidarności+ i weszli do tej kamienicy". "To była wtedy ruina, dziury w ziemi, piwnice. A Emilian miał wszystko obmyślone i zaplanowane. On po prostu widział, co w tym miejscu powstanie. Miał to zwizualizowane" - opowiadał.
"Muszę powiedzieć, że gdy przyszedłem na pokaz inaugurujący działalność Kamienicy - to przeszedłem się po tym teatrze i pomyślałem, że to coś niewiarygodnego, jak on genialnie zrealizował to, o czym mi mówił" - zwrócił uwagę Bończak. "Jestem pełen uznania dla jego pracy, samozaparcia, bo to wymagało wielu starań i zabiegów o zdobywanie pieniędzy na budowę. Wiem, że wspomagał się m.in. środkami zdobytymi z Unii Europejskiej i funduszami miejskimi. W każdym razie dopiął swego. Osiągnął to, co sobie zaplanował" - zaznaczył reżyser "Petardy".
"Wielka szkoda, że odszedł; dlatego, że on tak kochał ten teatr. Przecież sam witał widzów, każdego wieczoru był w Kamienicy. Ponieważ on grał na gitarze i fantastycznie śpiewał - to spektakl zawsze zaczynał się najczęściej warszawską balladą, którą albo śpiewał sam, albo z żoną Justyną Sieńczyłło" - przypomniał, podkreślając, że "klimat tego miejsca stworzył właśnie Emilian Kamiński".
Scenografię przedstawienia zaprojektował Witold Stefaniak, a kostiumy - Aneta Suskiewicz.
Występują: Robert Rozmus / Tomasz Schimscheiner (Roman), Dominika Kryszczyńska / Paulina Lasota (Sandrusia), Anna Jarosik / Andżelika Piechowiak (Malwinka), Andrzej Deskur / Jacek Kopczyński (Zbysio), Anna Korcz / Justyna Sieńczyłło (żona Romana, Regina) oraz Marek Kaliszuk / Lesław Żurek (Alfred Pszczółka).
Spektakl tylko dla widzów dorosłych.
Premiera - 21 września o godz. 19.30 na Scenie Orlej Teatru Kamienica. Kolejne przedstawienia - 22, 24 i 28 września.