Orfeusz w przedstawieniu reprezentuje doświadczenie straty, a przywołany mit staje się kluczem do zrozumienia współczesności i tego, jak sobie urządziliśmy społeczeństwo – powiedziała PAP reżyserka Anna Smolar. Premiera „Orfeusza” w TR Warszawa – w sobotę.
"Myślę, że my wszyscy jesteśmy trochę Orfeuszami, bo czy ktoś nam bliski zmarł czy nie, nieustająco doświadczamy straty. Nawet wtedy, gdy tracimy pracę albo zdrowie. To strata jest chyba pewną definicją kondycji ludzkiej" - wyjaśniła Anna Smolar.
Zaznaczyła, że "Orfeusz w przedstawieniu reprezentuje doświadczenie straty, a przywołany mit staje się kluczem do zrozumienia współczesności i tego, jak sobie urządziliśmy społeczeństwo". "Właściwie wymazaliśmy rytuały przejścia i pożegnania. Zostaje nam jedynie pogrzeb i stypa. Potem - radź sobie sam" - mówiła. "I ta samotność jest takim dojmującym stanem ducha" - podkreśliła.
"W spektaklu pokazujemy grupę ludzi, która widzi siebie nawzajem i towarzyszy sobie w żałobie albo w odkrywaniu tego, co w ogóle czują. W jakiś sposób to się staje polityczne, dlatego, że w momencie, gdy zaczynamy robić miejsce na żałobę, wprowadzamy kruchość w życie społeczne" - tłumaczyła. "A nasz rozkład dnia, pracy i życie rodzinne nie uwzględnia miejsca na kruchość" - wyjaśniła reżyserka, dodając, że "czasem człowiek z powodu bólu wypada z gry".
"Co my z tym zrobimy jako społeczeństwo? Wydaje mi się, że to jest palące pytanie, które stawiamy w +Orfeuszu+. Zwłaszcza teraz, gdy mierzymy się z duża liczbą kryzysów, masowych strat jak pandemie czy katastrofy naturalne" - powiedziała Anna Smolar.
Zwróciła uwagę, że "poza aspektem straty materialnej człowiek bardzo potrzebuje opłakiwać stratę wspólnie, społecznie, a nie samotnie w poczuciu porzucenia i ogromnej bezsilności". "Wydaje mi się, że to wspólne opłakiwanie prowadzi nas w stronę nabierania na nowo mocy i budowania siebie na nowo, świadomie, wspólnie, solidarnie" - podkreśliła twórczyni spektaklu.
Pytana, czy podczas pracy nad przedstawieniem artyści odkryli jakiś rodzaj rytuału dla siebie, Anna Smolar powiedziała: "na pewno podstawowym rytuałem była wspólna rozmowa". "To może wydawać się banalne, ale ta odwaga opowiadania, nawet czasami żartując, o różnych trudnych chwilach, także o momentach absurdalnych, bo śmierć często nie bywa wzniosła, ale właśnie absurdalna - stała się naszym podstawowym rytuałem" - wyjaśniła.
"W spektaklu bardzo silnym motorem jest dla nas muzyka. Poprzez próby doszliśmy do tego, że glosy aktorów łączą się ze sobą i tworzą harmonię, wibracje, w których możemy przebywać razem i czuć wreszcie nasze ciała i wypływające emocje" - zaznaczyła reżyserka.
W spektaklu pojawia się lalka, która symbolizuje Eurydykę. "Naszym teatralnym narzędziem do opowiadania o rytuale jest lalka, a praca nad jej animacją stała się dużym wyzwaniem dla nas wszystkich, bo jesteśmy związani z teatrem dramatycznym" - mówiła. "Dzięki współpracy z Natalią Sakowicz, która uczyła nas chorografii scen lakowych, odkryliśmy planetę pod tytułem ożywianie formy nieożywionej. A zarazem ta lalka jest takim totemem, który przechodzi z rąk do rąk i pozwala na nowo rekonstruować trudne chwile" - powiedziała. "I to przekazywanie lalki stało się takim rytuałem łączącym ludzi w geście wsparcia, solidarności" - wyjaśniła twórczyni spektaklu.
"W sumie teatr jest rytuałem. To jest banalne, to jest oczywiste stwierdzenie, które odsyła nas do podstawowych źródeł teatru antycznego. Jednocześnie teatr daje nam szansę, żeby zobaczyć siebie nawzajem w tym poczuciu straty i braku" - oceniła Anna Smolar.
Przyznała, że jej zdaniem, "istnieje jakiś potężny brak w naszym funkcjonowaniu na co dzień". "Czy poświęcamy choć trochę czasu na to, żeby skontaktować się z bólem? A on jest. Jeśli się z nim nie kontaktujemy - to nie oznacza, że on zniknie" - zaznaczyła.
"Chcemy w spektaklu zadać pytanie o to, czym jest to wyzwanie rzucone przez Hadesa, który mówi Orfeuszowi: dobrze, weź Eurydykę. Zaprowadź ją na powierzchnię, ale nie masz prawa się odwrócić. co to znaczy? Czym jest to wyzwanie?" - mówiła. "Mam wrażenie, że to jest ciekawy klucz do zrozumienia mechanizmów wyparcia lub świadomego patrzenia w oczy temu bólowi, oswajania śmierci" - wyjaśniła reżyserka.
"Oczywiście, tutaj dotykamy tej sfery kultury terapeutycznej, która też bywa formą opresji. Bo ta kultura mówi nam, że żałoba jest depresją, jest chorobą. Wylecz się szybko. A ze smutku nie należy się wyleczyć. Trzeba go opłakać i spotkać się z innymi. Trzeba wspólnoty" - tłumaczyła. "W spektaklu jesteśmy jakby zawieszeni między wspólnotą, a pytaniami o mrok, który nas zasysa w stronę samotności. Próbujemy nieco przechwycić gest Orfeusza. On się odwraca kilka razy w przedstawieniu" - wyjaśniła Anna Smolar.
W zapowiedzi spektaklu napisano: "Eurydyka umiera w tragicznych okolicznościach. Orfeusz zostaje sam. Co dalej?".
"Przez żałobę przechodzimy różnymi drogami. Jedna wiedzie najpierw przez sawanny, potem przez górzyste krajobrazy i morza; inna zaczyna się przy kole podbiegunowym, przechodzi kilka stref czasowych i klimatycznych. Są ludzie, którzy zaczynają ubierać się na czarno. Są tacy, co nie płaczą, choć czują, że powinni" - napisano na stronie teatru.
Jak wyjaśniono, "we współczesnym świecie żałoba została usunięta ze sfery publicznej". Rytuały, które w archaicznych społecznościach miały łączyć jednostkę ze zbiorowością, a przerwane życie z życiem, które dalej się toczy, wygasły lub zostały podważone. Kultura zapomnienia, traktująca żałobę jako anomalię albo przeszkodę na drodze do szczęścia i sukcesu, nie uczy nas tracenia, uniemożliwiając dojrzałą odpowiedź na traumatyczne zbiorowe doświadczenia, takie jak pandemie, katastrofy naturalne czy konflikty wojenne" - czytamy w komentarzu do spektaklu.
"Żałoba interesuje nas tak w wymiarze intymnym, jak i politycznym: podważając wszechobecny nakaz ciągłej produktywności ma przecież w sobie potencjał antysystemowy, a rozmowa o żałobie daje szansę na wzmocnienie relacji społecznych i solidarne przeżywanie bólu" - napisano o przedstawieniu.
Przypomniano, że "kiedy wychodząc z Hadesu Orfeusz się odwraca, traci Eurydykę na zawsze". "Ten gest – najczęściej interpretowany jako chwila słabości – staje się powracającym w przedstawieniu refrenem, wokół którego buduje się teatralna rzeczywistość Orfeusza i pogrążonych w żałobie Orfeuszy" - czytamy w zapowiedzi.
Scenariusz i dramaturgia - Anna Smolar i Tomasz Śpiewak. Autorami monologów i dialogów są: Jacek Beler, Jan Dravnel, Mateusz Górski, Natalia Kalita, Anna Smolar, Tomasz Śpiewak, Justyna Wasilewska i Julia Wyszyńska. Reżyseria - Anna Smolar. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Anna Met. Choreografia scen lalkowych opracowała Natalia Sakowicz. Muzyka - Enchanted Hunters (Magdalena Gajdzica, Małgorzata Penkalla). Za reżyserię światła odpowiada Rafał Paradowski. Autorką lalki jest Olga Ryl-Krystianowska.
Występują: Jacek Beler (Przyjaciel, Cerber, Lalkarz, Żałobnik), Jan Dravnel (Ratownik, Informatyk, Persefona, Braciszek, Lalkarz, Żałobnik), Mateusz Górski (Wąż, Kompozytor, Syn, Kolega, Lalkarz, Żałobnik), Natalia Kalita (Teściowa, Koleżanka, Hermes, Matka, Lalkarka, Żałobniczka), Justyna Wasilewska (Dziewczyna, Orfeusz w piekle, Lalkarka, Żałobniczka) oraz Julia Wyszyńska (Babcia, Lekarka, Dyrektorka opery, Piekarka, Hades, Lalkarka, Żałobniczka).
Premiera "Orfeusza" - 30 listopada o godz. 19 w TR Warszawa. Kolejne przedstawienia - 2 i 3 grudnia.