W „Orfeuszu” Anna Smolar proponuje namysł nad żałobą jako procesem, który możemy przechodzić na różne sposoby i w którym smutek oraz nadzieja mają wiele odcieni. Patryk Różycki przyglądając się procesowi pracy nad spektaklem namalował dyptyk pt. „Tata ze szwagrem jadący po ciało mojego brata do jakiegoś miejsca pod Grudziądzem”, który stał się bazą plaktów. Premiera „Orfeusza” już 30 listopada w TR Warszawa.
Przez żałobę przechodzimy różnymi drogami. Jedna wiedzie najpierw przez sawanny, potem przez górzyste krajobrazy i morza; inna zaczyna się przy kole podbiegunowym, przechodzi kilka stref czasowych i klimatycznych. Są ludzie, którzy zaczynają ubierać się na czarno. Są tacy, co nie płaczą, choć czują że powinni. W obrazach Patryka Różyckiego pt. „Tata ze szwagrem jadący po ciało mojego brata do jakiegoś miejsca pod Grudziądzem” ciemność i ból płynący ze straty przenikają się z tym, co jasne i co daje nadzieję na ułożenie sobie życia na nowo, ale wciąż w relacji z tym, kogo już z nami nie ma.
Patryk Różycki o dyptyku „Tata ze szwagrem jadący po ciało mojego brata do jakiegoś miejsca pod Grudziądzem”
Kilka godzin wcześniej usłyszałem zza ściany dźwięk dzwoniącego telefonu taty. Przez ciemną żółtawą ścianę wydobywał się jego głos, słyszałem wyraźnie, jakby mówił wprost do mnie z mojego pokoju, choć był tak daleko. Ze szczątków słów nie byłem w stanie skleić sensu tej podsłuchanej w połowie rozmowy. Nie minęła nawet minuta i otworzył drzwi do mojego pokoju, wpadło światło, jego ciemna sylwetka wypowiedziała jedno zamrażające mnie zdanie: Roland nie żyje. Zamknął drzwi, ale nie do końca, zostawił mnie ze szczeliną światła z korytarza, leżałem, nie mogąc pojąć tego, co właśnie usłyszałem. Telefon był chyba z pracy mojego brata, tak się domyślam. Nie wyszedłem z mojego pokoju. Dokładnie nie wiem, w którym momencie przyjechał mój szwagier, by zabrać tatę i pojechać pod Grudziądz, gdzie pracował mój brat. Tata po prostu nagle zniknął, a może to ja spałem i kiedy się zbudziłem rano, by pójść do szkoły, to jego już nie było. Chciałem iść do szkoły, bo nie chciałem być w domu z mamą, chciałem iść, żeby zapomnieć. Myślałem o tacie, że wsiadł do tego auta mojego szwagra i pojechali wzdłuż budowanej przez brata autostrady A1 na EURO 2012, bo tak prowadziła trasa na północ od nas. Zastanawiałem się, po co tam pojechali i wyobrażałem sobie scenę, w której oni przywożą stamtąd ciało mojego brata. Oczywiście tak nie było, jego ciało zostało przywiezione inaczej.