Mierzę się z dwiema postaciami, które uważam, że w pewien sposób tworzą interesujący i komplementarny obraz kobiety - mówi PAP Julia Kijowska, która wraz z Łukaszem Simlatem wraca na scenę w spektaklu „Wzrusz moje serce” Hanocha Levina w reż. Artura Tyszkiewicza. Premiera w stołecznym Ateneum - w sobotę.
Pytany, dlaczego po raz piąty w swojej pracy reżyserskiej sięgnął po tekst Levina, Artur Tyszkiewicz (od września 2021 r. dyrektor Ateneum) powiedział: "Rzeczywiście, ze sztukami Levina spotykam się dosyć często, aczkolwiek w pewnych odstępach czasu dla higieny psychicznej". "Wzrusz moje serce jest dramatem, który mnie zaintrygował, a ponieważ bohaterowie tego tekstu znajdują się chyba w takiej samej sytuacji życiowej, w której ja się znajduję - to znaczy, są mniej więcej w wieku, gdy osiągają lat 50, a to jest taki moment, kiedy człowiek już wie, że większa część życia jest już za nim, i zaczyna się zastanawiać, co mu jeszcze zostało" - wyjaśnił. "Zaczyna również przeprowadzać rewindykację tego, co było" - dodał.
"Nasi bohaterowie są właśnie w takiej sytuacji i to powoduje u nich chęć szczerej rozmowy z sobą, ale również z samymi sobą. I to mnie zainteresowało" - podkreślił reżyser.
Zwrócił uwagę, że w sztuce "jak zwykle u Levina pojawia się niezwykły, zupełnie przedziwny humor oraz magia opowieści o tych ludziach". "Ci bohaterowie są jednocześnie i śmieszni, i wzruszający" - ocenił.
Pytany, kim w przedstawieniu jest Sędzia Lamka, który beznadziejnie kocha Lalalalę, Tyszkiewicz powiedział: "To jego uczucie nie jest naiwne". "Myślę, że Lamka zadecydował, by w jego życiu pojawił się jeden stały punkt. Przy zmienności wszystkiego, przy nieokreśloności on chce w życiu mieć coś stałego" - mówił. "Poza tym poczuł, że to ostatni moment na miłość, na zrobienie czegoś wartościowego. A dla niego taką wartością jest jego uczucie" - wytłumaczył.
Reżyser zaznaczył, że Lamka "jest postacią, która - jak wszyscy ci bohaterowie, choć każdy w inny sposób - przegapiła własne życie". "Zawsze myślał, że ma czas, by jeszcze coś zrobić, ale nie zauważył, iż ten czas upływa. W związku z tym w wieku około 50 lat stwierdził, że nawet nie wie, kiedy te lata upłynęły i jak to się stało" - zaznaczył. "I to powoduje u niego pewien rodzaj paniki i wyzwala szereg działań" - ocenił.
Pytany o scenografię, Tyszkiewicz zwrócił uwagę, że inspiracją dla realizatorów były izraelskie kurorty. "Na scenie mamy opuszczony amfiteatr, z barem, plażą, ze śmietnikiem. Oczywiście, to była inspiracja izraelska, ale tak naprawdę ta historia może się rozgrywać wszędzie" - wyjaśnił.
"Jesteśmy w opuszczonym amfiteatrze, czymś w rodzaju teatru zdrojowego, w którym pozostał tylko jeden muzyk - perkusista. Reszta bandu wyjechała gdzieś za chlebem, do lepszego świata" - mówił. "I ci ludzie, przywiązani do tego miejsca, wciąż odwiedzają ten amfiteatr i odgrywają samych siebie, grają te swoje smutne życiowe role" - zaznaczył reżyser.
Tyszkiewicz przypomniał, że Julia Kijowska, która zagra dwie postaci, Lalalali i Jako-takiej, wraca na scenę Ateneum po sześciu latach. "Natomiast Łukasz Simlat, czyli Sędzia Lamka, jest aktorem naszego zespołu dopiero od zeszłego sezonu i można powiedzieć, że w jego przypadku będzie to debiut w Ateneum" - podkreślił.
"To, co nazywamy twórczością, jest nierozerwalnie związane z nami, prywatnie. My tworzymy sobą - i to, co robimy, jest takie, jakimi my jesteśmy w danym momencie swojego życia" - mówił. "Po pierwszej, prywatnej lekturze tekstu dokonanej przez każdego z aktorów wnioski mieliśmy podobne: że bardzo chcemy to wystawić. Bo to tekst o nas, dotyczący ludzi znajdujących się w tym samym momencie swojego życia. Tak się składa, że mniej więcej wszyscy jesteśmy w podobnym wieku" - tłumaczył. "I to było dla nas istotne" - powiedział Tyszkiewicz.
Pytany, jaką Lalalalę zagra Julia Kijowska, Tyszkiewicz powiedział: "Lalalala jest też kobietą, która przegapiła własne życie". "Ciągle myślała, że ma dużo czasu, a w pewnym momencie zorientowała się, iż życie przemknęło jej przed oczami. Dlatego rozpaczliwie próbuje łapać się tych resztek młodości, witalności" - mówił. "W tej sytuacji dramatycznie poszukuje kontaktu z drugim człowiekiem. To się wyraża u niej w posiadaniu rozlicznych kochanków. Ale to nie wynika z jej rozwiązłości moralnej, lecz z potrzeby szukania cały czas nowych doznań i potwierdzania samej siebie w innych; że jeszcze jestem piękna, jeszcze jestem komuś potrzebna" - zwrócił uwagę reżyser.
Kijowska przyznała, że zagranie Lalalali i Jako-takiej "wydało jej się podwójnie ciekawym wyzwaniem". "Mierzę się z dwiema postaciami, które uważam, że w pewien sposób tworzą interesujący i komplementarny obraz kobiety. Momentami sztampowy, a jednak głęboko poruszający" - opowiadała PAP aktorka.
Pytana o przerwę w występach na scenie, Kijowska wyjaśniła: "Trochę trwało, zanim udało mi się pogodzić wszystkie zajętości". "Ale też sporo czasu zajęło znalezienie tekstu, który rzeczywiście wydał mi się ważny i poruszający - taki, że mam ochotę go wypowiedzieć" - stwierdziła.
"To dziwne, bo taki powrót to trochę jak wejście do tej samej rzeki - a to się, jak wiadomo, nigdy nie udaje. Ale jestem w jakimś innym punkcie życia, jestem inną osobą i mam nadzieję, że to się uda wykorzystać w przedstawieniu" - powiedziała aktorka.
"Levin jak mało kto potrafi bezbłędnie łączyć prześmieszność z goryczą i delikatność z okrucieństwem. Taka jest też ta sztuka: o niewzruszonej i zarazem beznadziejnej miłości pewnego nic nieznaczącego mężczyzny w średnim wieku do kobiety o zbyt szerokim sercu, by mogła pokochać tylko jednego" - napisano w zapowiedzi spektaklu.
Zwrócono uwagę, że "powiada się, że tylko miłość prawdziwie ślepa potrafi wytrzymać wszystko, nawet najgorsze upokorzenia". "Ale bywa, że głupota takiej miłości graniczy z szacunkiem dla niewzruszonej wiary w siłę uczucia. Śmiech z naiwnego idioty czasem więźnie w gardle" - wyjaśniono.
"Bohater pozostaje w iluzji, doświadczany, uporczywie czeka, ma nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto spełni jego pragnienia. To jednak słodko-gorzka, śmieszna komedia o nas samych, o straconych marzeniach, o niespełnionych oczekiwaniach wobec siebie" - czytamy w zapowiedzi.
Sztukę przełożył Michał Handelzalc. Reżyseria - Artur Tyszkiewicz. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Justyna Elminowska. Muzyka - Jacek Grudzień i Piotr Maślanka. Za reżyserię świateł odpowiada Karolina Gębska. Ruch sceniczny opracowała Ilona Molka.
Występują: Julia Kijowska (Lalalala/ Jako-taka), Grzegorz Damięcki (Pszoniak), Łukasz Simlat (Sędzia Lamka), Janusz Łagodziński (Charuz Farduchi), Jan Wieteska (Tatarela/ Nazim Bej/ Łabędzie), Paweł Gasztołd-Wierzbicki (Lupac Babic/ Łabędzie) i Jakub Pruski (Chorchechelito).
Tyszkiewicz zrealizował wcześniej cztery przedstawienia na podstawie sztuk Levina. Były to: "Sprzedawcy gumek" (Teatr IMKA, 2010), "Shitz" (Ateneum, 2011), "Pakujmy manatki. Komedia na osiem pogrzebów" (Teatr Osterwy w Lublinie, 2013) i "Nikt" (Teatr Narodowy, 2017).
Premiera "Wzrusz moje serce" - 18 lutego o godz. 19 na Scenie Głównej Teatru Ateneum. Kolejne pokazy - 19, 21-23 i 25 lutego.
Spektakl został objęty patronatem honorowym przez Ambasadę Izraela w Polsce.