Dzisiaj Teatr Wielki – Opera Narodowa zaprasza na pierwszy z trzech spektakli zamykających ten sezon artystyczny.
Swoją prapremierę trzyaktowy Cardillac miał w Dreźnie w 1926 roku. Opera powstała na kanwie noweli E.T.A Hoffmanna Das Fräulein von Scuderi (Panna de Scudéry), pierwszej niemieckiej noweli kryminalnej. Adaptacji tego dzieła grozy na potrzeby libretta operowego podjął się Ferdinand Lion, który na pierwszy plan postanowił jednak wysunąć postać złotnika, a nie tytułową pannę de Scudéry, jak zakładał pierwowzór. Dzięki temu powstała jedna z najciekawszych pozycji operowych XX wieku, nawiązująca silnie do poetyki kina grozy.
Libretto opowiada zatem historię genialnego jubilera, którego kunsztowne wyroby cieszą się wielkim uznaniem zamożnej klienteli paryskiej. Cardillac jest bardzo przywiązany do wytworów własnych rąk, co przeradza się w obsesję. Nie może pogodzić się z ich utratą i wkracza na drogę przestępstwa…
Historie o seryjnych mordercach to jeden z lejtmotywów współczesnej kultury. Wątki kryminalne są stale obecne w powieści, muzyce oraz filmach fabularnych i serialach. Tematyka ta nie traci nadal na aktualności i wciąż fascynuje.
Opera eksponuje jednak nie tylko wątek kryminalny, lecz ukazuje również konflikt społeczny oraz rodzinny dramat głównego bohatera. Indywidualizm jednostki staje się zagrożeniem dla ogółu, a wszechogarniająca pustka jest maskowana poszukiwaniem ciągle nowych doznań. Postacie są przerysowane, ocierają się o groteskę w dążeniu do doskonałości w idealnym świecie. W tle słyszymy chór, komentujący wydarzenia – to również rodzaj sądu nad miastem.
Reżyser Mariusz Treliński i scenograf Boris Kudlička przenoszą nas z XVII-wiecznego Paryża we współczesność, zahaczając o nieodległą przyszłość. Miasto jutra Paris Sinai to złożona, kilkupiętrowa konstrukcja dekoracji, na której wyświetlane są wizje przyszłości. Tytułowa postać została ukazana zupełnie w innym nurcie, odcięta od swojego historycznego pierwowzoru. Wizja artystyczna Mariusza Trelińskiego zrywa z patosem i sentymentalizmem przeszłości, tak charakterystycznym dla wielkich przedstawień operowych:
Pokażę opowieść futurystyczną w klimatach Blade Runnera. Po raz pierwszy bawię się w szalenie estetyzującą opowieść o dystopijnym mieście przyszłości. W konwencji filmowej, a może wręcz komiksowej, chcemy opowiedzieć historię właściwie kryminalną – wyjaśnia Mariusz Treliński. Chciałem odejść od tego, co robiłem ostatnio, zmienić estetykę, spróbować czegoś innego, bardziej ironicznego, komiksowego, cyberpunkowego, campowego. A zderzenie czarnego kryminału z operą prosi się o camp. Z jednej strony mamy detektywa w prochowcu, który w ciemnej ulicy pali papierosa, z drugiej barokowe sceny zbrodni, z ofiarami związanymi węzłami shibari i diamentami wstawionymi w oczodoły – opowiada reżyser.
Być może to wielość możliwych interpretacji, obok świetniej napisanej, żywej, polifonicznej muzyki powoduje, że Cardillac Paula Hindemitha jest dziełem chętnie wystawianym na świecie. Jednak na polskich scenach twórca opery Matthis der Maler pozostawał konsekwentnie nieobecny. Swoją inscenizacją Cardillaca Treliński i Kudlička przełamują ten trend. Przedstawienie powstało w koprodukcji z Oper Köln oraz Teatro Real w Madrycie i będzie to pierwsza inscenizacja tego dzieła na polskiej scenie operowej.
Spektakle: 25, 27 i 29 czerwca.