EN

10.11.2022, 11:24 Wersja do druku

Warszawa. 95 lat temu urodził się aktor Edmund Fetting

95 lat temu, 10 listopada 1927 r., urodził się Edmund Fetting – aktor, piosenkarz, amant, dla którego zakochana Agnieszka Osiecka napisała słynne ballady „Nim wstanie dzień” i „O pancernych”. Ojciec początkowo odradzał mu aktorstwo, twierdząc, że to nie jest zawód dla poważnego mężczyzny.

fot. mat. Filmu Polskiego

Jego smutne i hipnotyzujące spojrzenie o mały włos nie zaprzepaściło jego aktorskiej kariery. Podczas studiów w Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej usłyszał bowiem, że "jest zbyt smutny", przez co "nie nadaje się do teatru". Autorem tej opinii – dzisiaj widać, jak bardzo nietrafionej, był sam Aleksander Zelwerowicz (patron obecnej Akademii Teatralnej).

"Ta druzgocąca ocena nie załamała go, choć zostawiła jakiś osad w sercu" – wyznał niegdyś Witold Sadowy. Za namową prof. Jana Kreczmara Fetting wyjechał z Warszawy i zdobywał aktorskie szlify w Teatrze Ziemi Opolskiej. Dwa lata po wyrzuceniu ze szkoły zdał eksternistyczny egzamin aktorski w ówczesnej PWST. Był rok 1951.

Edmund Fetting urodził się 10 listopada 1927 r. w Warszawie, jako syn Edmunda Teodora i Stefanii Fettingów. W trakcie okupacji mieszkali na plebanii kościoła pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Baranowie (pow. Grodzisk Mazowiecki), gdzie brat Stefanii, ks. Jan Kazimierski, był proboszczem. Tam Edmund wraz z kolegami, którzy nazywali go "Dudkiem", zorganizował amatorski teatrzyk. Oprócz aktorstwa fascynował się jazzem. Dzięki bratu pianiście nauczył się gry na akordeonie i fortepianie. W latach 1947–1948 był współzałożycielem i kierownikiem zespołu jazzowego "Marabut", który wraz z Fettingiem tworzyli Jerzy Herman, Wojciech Piętowski, Mirosław Ufnalewski, Zenon Woźniak, Andrzej Zborski i Antoni Zdanowicz. Jego występy w warszawskiej siedzibie YMCA (Związek Młodzieży Chrześcijańskiej) zapowiadał sam Leopold Tyrmand. W 1949 r. władze komunistyczne zakazały Związkowi działalności i znacjonalizowały jego majątek.

Ojciec Edmunda – architekt, początkowo nie podzielał teatralnej fascynacji syna. Jego zdaniem aktorstwo to nie był zawód dla poważnego mężczyzny. Opinię zmienił dopiero w 1958 r., kiedy to po reżyserowanym przez Zygmunta Hübnera spektaklu "Zbrodnia i kara" (Teatr Wybrzeże), w którym Edmund wcielił się w postać Raskolnikowa, podszedł z uznaniem do talentu syna.

Rok po zdaniu egzaminu eksternistycznego, po trzech latach występów w Opolu, Fetting przeniósł się do Kalisza, gdzie prócz zadań aktorskich asystował reżyserom. Następnym przystankiem w karierze zawodowej była Łódź, gdzie miał okazję pracować z Kazimierzem Dejmkiem. W 1957 r. rozpoczęła się jego współpraca z Hübnerem w Wybrzeżu. W gdańskim teatrze wystąpił m.in. w "Szewcach" (1957) i "Makbecie" (1958).

"Kiedy jako młoda dziennikarka pracowałam w Głosie Wybrzeża, chodziłam do klubu Rudy kot. Edek grał tam na fortepianie i śpiewał. Bardzo się w nim kochałam, więc przychodziłam do tego klubu co wieczór" – wspominała Agnieszka Osiecka w "Alfabecie Agnieszki" Jana Bończy-Szabłowskiego. "Po latach wraz z Krzyśkiem Komedą napisaliśmy piosenkę do filmu Prawo i pięść Jerzego Hoffmana i od razu przypomniał mi się Fetting z Rudego kota. Chciałam, żeby to koniecznie on zaśpiewał naszą balladę. Zaśpiewał ją cudownie. Wtedy zbliżyliśmy się do siebie. Często się spotykaliśmy, ale nie wiedzieć czemu – takie jest życie – nasze drogi się rozeszły. Wielokrotnie za nim potem tęskniłam i o nim myślałam, bo nie widzieliśmy się tyle lat" – wyznawała poetka.

Występy Fettinga w Teatrze Wybrzeże zostały również zauważone i docenione przez krytyków. "Edmund Fetting, który mocno mnie zainteresował jako Banko w Makbecie, w Zbrodni i karze mógł niemal zachwycić. Był niespodzianką aktorską przedstawienia, które Raskolnikow istotnie prowadził, nie schodząc niemal ze sceny. Idealny w sylwetce zewnętrznej, o napiętych gorączką nerwach, dynamiczny, chorobliwie skupiony, a jednocześnie rozdygotany wewnątrz i wybuchowy – potrafi przetransponować genialną analizę Dostojewskiego na gest, nerwowy odruch, rytm kroku, spojrzenia, ruchy głowy czy wreszcie poszczególne intonacje" – recenzował Aleksander W. Kral na łamach "Teatru". "Mnie zafrapowała po prostu strona psychologiczna, ponieważ ja najbardziej lubię grać w życiu to, co jest pogmatwane, krzywe, zwyrodniałe, złe czy dobre - wszystko jedno, ale jakieś wypaczone przez życie. I to odnalazłem w Dostojewskim" – wspominał aktor w Polskim Radiu.

W 1960 r. Fetting wrócił do Warszawy. Podjął współpracę z Teatrem Dramatycznym, który był wówczas jedną z wiodących scen stolicy. Po sześciu latach związał się z Ateneum, następnie z Powszechnym (1974-82), Teatrem Na Woli (1982-86) i Nowym (1987-88).

Debiut na dużym ekranie zaliczył jako narrator w "Piątce z ulicy Barskiej" (1953) w reż. Aleksandra Forda. Filmowy Fetting narodził się jednak w 1961 r., kiedy to wystąpił w "Zaduszkach" Tadeusza Konwickiego. Była to jego pierwsza główna rola w kinie; później jeszcze wiele razy pojawiał się na ekranie, m.in. w: "Popiołach" (1965) Andrzeja Wajdy, "Życiu raz jeszcze" (1964) Janusza Morgensterna, czy "Lokisie" (1970) oraz "Zazdrości i medycynie" (1973) Janusza Majewskiego. Na małym ekranie wystąpił m.in. w serialach: "Podróż za jeden uśmiech" (1971), "Doktor Ewa" (1970), "Stawka większa niż życie" (1967-8) czy "Czarne chmury" (1973) – niezapomniany Margrabia Karol von Ansbach.

W tym miejscu warto wspomnieć podaną przez Janusza Majewskiego historię: "Gdy pojechaliśmy z Lokisem na festiwal wenecki, dostaliśmy na drogę jakieś śmieszne kieszonkowe (1971 rok!), a mieszkaliśmy, jak wszyscy, na Lido, w słynnym, wspaniałym hotelu Les Bains, uwiecznionym przez Tomasza Manna, a potem przez Luchina Viscontiego w Śmierci w Wenecji. Jako goście festiwalu stołowaliśmy się w naszym hotelu i korzystaliśmy ze wszystkiego bezpłatnie, podpisywaliśmy tylko rachunki, co nas dzikusów ze Wschodu, trochę przerażało. Baliśmy się, że jednak na końcu każą zapłacić, ale przemiły pan Gronkiewicz z Filmu Polskiego uspokoił nas. Powiedział, że płaci się tylko za alkohol. Wobec tego Edmund postanowił, że nie tknie ani kropli wina i będzie pił tylko wodę mineralną. Ja się załamałem, powiedziałem sobie: nie będę jadł włoskich potraw bez wina, trudno, zapłacę, nie będę oszczędzał. [...] Kiedy wyjeżdżaliśmy i oddawaliśmy już klucze, recepcjonista podał Edmundowi rachunek na dość poważną kwotę. Edmund zbladł:- Co to jest? - Napoje, proszę pana - odparł recepcjonista. - Przecież nic nie piłem, jestem abstynentem - skłamał na poczekaniu, aby wytłumaczyć tę anomalię. - To jest woda, proszę pana, osiem butelek Aqua Minerale San Pelegrino, proszę pana. Edmund zacisnął zęby, wysupłał jakiegoś zaskórniaka i zapłacił. Moje wino było za darmo, bo to było vono della casa, stołowe, podawane w karafkach, uzupełniające potrawy, domowe. Tyle, że tu dom był bardzo wytworny, więc to stołowe wino było pierwszorzędne. Edmund, który bardzo lubił wino, nie mógł sobie tego nigdy darować. Pocieszałem go, że jego San Pelegrino było zdrowsze" – wspominał Majewski w książce "Ostatni klaps. Pamiętnik moich czasów".

Prawdziwy rozgłos przyniosło Fettingowi wykonanie piosenki do filmu "Prawo i pięść" w reż. Hoffmana (1964). Muzykę do "Nim wstanie dzień", bo o tym utworze mowa, skomponował Krzysztof Komeda, słowa zaś Agnieszka Osiecka. Drugim, nie mniej popularnym przebojem Fettinga była piosenka tytułowa do serialu "Czterej pancerni" (1966–1970) w reż. Konrada Nałęckiego. Słowa ponownie napisała Osiecka, muzykę skomponował zaś Andrzej Walaciński.

"Masa ludzi jest bardzo zajęta tym, żeby udawać kogoś innego, niż jest. On tego nie miał" – podkreślił przed laty w wywiadzie radiowym Aleksander Bardini, którego zdaniem dominującą cechą Fettinga była autentyczność. W aktorze przez lata kochało się wiele kobiet. Bez powodzenia. Aktor bowiem zakochany był w mężczyźnie. Kiedy jednak jego partner wyjechał z Polski, Fetting się załamał. Podupadł wówczas na zdrowiu.

Jego ostatnią rolą był serial "Gdańsk’39" (1989). Na początku lat dziewięćdziesiątych wycofał się z życia zawodowego. Zmarł w wieku 73 lat, 30 stycznia 2001 r.

Źródło:

PAP