Jude Law, Daniel Craig, Wagner Moura, Nathalie Emmanuel, Gerard Butler, David Hasselhoff, a także ponad sto innych zagranicznych aktorek i aktorów próbuje odzyskać od Związku Artystów Scen Polskich co najmniej milion złotych.
A Maja Ostaszewska, Artur Barciś, Borys Szyc, Maciej Stuhr, Magdalena Różczka i Cezary Pazura oraz 651 innych polskich aktorów podpisało się pod listem otwartym, w którym prezesowi ZASP-u zarzucają m.in. „nieprzejrzystość finansową" i „niegodne piastowanie funkcji".
– Wolałbym, żeby reprezentował nas ktoś, kto ma jakieś osiągnięcia artystyczne, a nie zajmuje się sprzedażą broni – mówi aktor z Warszawy.
9 MILIONÓW NA STOCZNIĘ
Agent 007 (Craig) wyrusza do Polski, by zmierzyć się ze stowarzyszeniem ZASP, któremu przewodzi były aktor, hodowca koni i handlarz bronią (Szuster). Bondowi towarzyszą Pablo Escobar (Moura) i król Leonidas (Butler). Napotykają jednak niespodziewane kłopoty.
Tak mogłaby brzmieć zapowiedź tej historii, gdyby był to film o Bondzie. Bo kiedy rozmawiam o ZASP-ie z podpisanymi pod listem aktorami, rysują mi obraz stowarzyszenia, który prawie przypomina złowrogą organizację WIDMO z cyklu o agencie 007 – tylko w wersji biurokratycznej.
Próbuję się dowiedzieć, ile w tych opowieściach jest prawdy. Mało kto chce rozmawiać pod nazwiskiem. Zgadza się Tadeusz Chudecki (aktor filmowy, teatralny i serialowy), jeden z inicjatorów listu. Spotykam go podczas niedzielnego pikniku pod kościołem na warszawskich Bielanach, gdzie rozdaje ulotki swojego teatru, który otwiera razem z żoną. Siadamy na ławce pod drzwiami zakrystii.
– To była kiedyś taka piękna instytucja – wzdycha. – Konsolidowała nas.
ZASP w dwudziestoleciu międzywojennym był potęgą. Teatry musiały zatrudniać wyłącznie jego członków, a związek gwarantował aktorom pensję minimalną. Po wojnie jego prezesami byli m.in. Gustaw Holoubek i Kazimierz Dejmek, a w III RP pierwszym prezesem był Andrzej Łapicki.
– I wtedy zaczęły się problemy, bo ZASP stał się przyzwoicie zamożną instytucją – opowiada Chudecki.
W 1995 minister kultury wydał stowarzyszeniu zezwolenie na zbiorowe zarządzanie prawami autorskimi – ZASP miał za zadanie pobierać od telewizji tantiemy za wyświetlanie serialu czy filmu i rozdysponować je wśród aktorek i aktorów. Stowarzyszenie, które do tej pory głównie reprezentowało środowisko, nagle zaczęło obracać jego pieniędzmi. A jednocześnie w jego strukturach nadal byli aktorzy, którzy nie zawsze się na tym znali.
W 2001 roku Kazimierz Kaczor (ówczesny prezes ZASP) i Cezary Morawski (skarbnik) narazili związek na ponad 9,2 miliona złotych straty. Zgodzili się, by główny księgowy stowarzyszenia kupił obligacje Stoczni Szczecińskiej. Niedługo po tym zakupie stocznia ogłosiła upadłość. Sąd uznał winę prezesa i skarbnika, ale warunkowo umorzył postępowanie – ich działanie miało być nieumyślne i wynikało z braku ostrożności.
Z ZASP-u odeszło wtedy kilka tysięcy członków (dziś jest ich około 1900). Chudecki został.
– Trzymała mnie głównie legenda szacownej, historycznej instytucji – mówi.