„Taśma” Stephena Belbera w reż. Michała Siegoczyńskiego z Teatru WARSawy w CSW Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze dla Wszystkich.
Dobrze, że dział PR Teatru WARSawy cały czas zaprasza recenzentów, bo to najlepszy sposób, aby spektakl jak ouroboros albo feniks odradzał się ponownie medialnie i miał szansę dotrzeć do następnych zainteresowanych widzów. Pokazywana w ramach bardzo udanego, cieszącego się wspaniałą frekwencją Festiwalu Teatru WARSawy, „Taśma” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego to – powiedzmy wprost – absolutny teatralny hit i evergreen. Spektakl miał premierę trzynaście lat temu i wciąż jest w znakomitej formie. Precyzyjnie wyreżyserowany psychologiczny pojedynek starych znajomych ze szkoły. Nie widzieli się wiele lat, ale łączy ich pewien sekret. Kto skazał tę trójkę na ponowne piekło przebywania w swoim towarzystwie?
Wiem co wtedy zrobiłeś
Reżyser filmowy przyjeżdża odebrać nagrodę na festiwalu. Zaprasza tu także swojego przyjaciela. Chociaż sam zrobił niezłą karierę, pamiętał o swoim kumplu ze szkolnych lat, któremu, w przeciwieństwie do niego, nie udało się odnieść sukcesu. Spotkanie przyjaciół z liceum szybko przeradza się w psychodramę i konflikt dwóch męskich ego. Dodatkowo okazuje się, że właśnie w tym miasteczku mieszka ich koleżanka z młodości. Obaj mężczyźni spotykali się z nią i łączy ich tajemnica wydarzeń pewnej nocy sprzed wielu lat. Nie wiemy dokąd zaprowadzi nas ten mroczny labirynt.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Podoba mi się to, że w Teatrze WARSawy widz może usiąść praktycznie na scenie, kilka metrów od akcji. Bliski plan pozwala przyjrzeć się subtelności gry aktorskiej i poczuć duszną atmosferę, w której powietrze można kroić nożem. Vince Adama Sajnuka, w swojej bezwzględnej szczerości i dążeniu do sprawiedliwości intryguje, jednocześnie ma też w sobie coś nienazywalnie antypatycznego. Niebezpiecznie podstępny typ czy rycerz sprawiedliwości? Sajnuk tworzy postać nieoczywistą i nienachalną. Zastanawiamy się czy jest incelem, który szuka zemsty, czy bohaterem walczącym o wyrównanie rachunków. Bardzo ciekawy jest Jon Krzysztofa Prałata. Prałat gra oszczędnie, trzyma ekspresję na wodzy, jest precyzyjny w każdej scenie. Last but not least – gwiazda tego przedstawienia – Magdalena Popławska. Jej Ana jest wielowymiarowa, nieprzenikniona i absolutnie autentyczna. Fascynująca, umiejętnie i świadomie myląca tropy rola. Magdalena Popławska jest tutaj po prostu niesamowita! Cała trójka aktorów otrzymała specjalną nagrodę zespołową na czterdziestych szóstych Kaliskich Spotkaniach Teatralnych (2005).
Przeszłości nikt nie może odmienić
Dialog, konstrukcja postaci, to jak uważnie aktorzy słuchają się na scenie jest tutaj na poziomie mistrzowskim. Scenografia to dokładnie to czego spodziewamy się po współczesnej sztuce amerykańskiego autora, której akcja ma miejsce w tanim hotelu: dwa hotelowe łóżka, kibel, korytarz. Wszystko bardzo funkcjonalne, i to wystarczy, bo to jest przedstawienie, w którym najważniejsze jest ukazanie skomplikowanej psychologicznie sieci ludzkich gier. Finał, jak na dobry thriller przystało, jest nieoczekiwany, a być może mógłby być jeszcze bardziej, jednak reżyser zdecydował się na wyraźne określenie decyzji Amy. Gdyby po jej wyjściu zawyły zbliżające się syreny, mielibyśmy jeszcze więcej pytań i suspensu w tym i tak znakomitym, trzymającym od początku do końca w napięciu przedstawieniu.