- Jakkolwiek za przykładem naszej filharmonii poszło kilka kin w kraju, z czego zresztą się ogromnie cieszę, to słuchacze, którzy oglądali transmisje z Met w kinach i porównują je z doznaniami z Łodzi, mówią jednoznacznie: to nie ten sam wymiar. Sala koncertowa, ze swoją elegancją i szczególnym wystrojem, do której przychodzi się specjalnie po to, by słuchać muzyki, stwarza szczególną atmosferę w odbiorze opery - mówi Andrzej Sułek, dyrektor Filharmonii Łódzkiej w rozmowie z Jędrzejem Słodkowskim z Gazety Wyborczej - Łódź.
Jędrzej Słodkowski: W październiku 2007 r. został pan dyrektorem naczelnym Filharmonii Łódzkiej. Już w styczniu 2008 r. w FŁ można było zobaczyć transmisje spektakli z Metropolitan Opera. Mówił pan wówczas, że opery na ekranie to nie wszystko, obiecał, że ściągnie pan do Łodzi solistów tej opery. Nie wiedzieliśmy do końca, czy panu wierzyć. A jednak... Andrzej Sułek: Przyjeżdżałem tu z przekonaniem, że Łódź jest miastem, w którym uda się zrealizować ambitne i śmiałe zamierzenia. I tak się stało, poczynając od "Met: Live in HD", czyli transmisji z Metropolitan Opera, które - przypomnę - było nowatorskim przedsięwzięciem na skalę kraju, a kończąc na tym, co jest tego logiczną i niezbędną konsekwencją, czyli zapraszaniu gwiazd Met do Łodzi, by występowały na estradzie FŁ dla łódzkiej i polskiej publiczności. Przypomnę, że rozpoczęliśmy we wrześniu występem Aleksandry Kurzak. Młoda polska sopranistka jest jedną z najciek