EN

13.02.2023, 11:02 Wersja do druku

Urodzajne pustkowie. Kilka słów o spektaklu „Śmierć Jana Pawła II”

„Śmierć Jana Pawła II” wg scenar. Pawła Dobrowolskiego i Jakuba Skrzywanka w reż. Jakuba Skrzywanka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Katarzyna Wysocka w „Gazecie Świętojańskiej".

fot. Magda Hueckel

„Śmierć Jana Pawła II” to manifest spektakularnej celebracji odchodzenia człowieka. Z jednej strony reżyser prowokuje niespiesznym budowaniem tragizmu sytuacyjnego, z drugiej – przeprowadza widza przez system działań równoległych. Człowiek Wybrany męczy się, charczy, stęka, bełkocze, krztusi się, wymiotuje. Pozostaje bezbronny, zdany na łaskę otoczenia. Nie poddaje się do końca jako mężczyzna (stara się samodzielnie jeść, wyrywa sobie bolesny cewnik). Jako suweren Państwa Watykańskiego i chory poddaje się woli oraz predyspozycjom otoczenia, wykonując obliczone na daną sytuację czynności.

Spektakl odzwierciedla pewną opcję, która demonstruje rozpisany na pontyfikat zbiór ograniczeń. Pacyfikowanie emocji staje się przykazaniem, podobnie jak służebność służebnic i zawłaszczanie przestrzeni słowem czy gestem przez funkcyjnych w sutannach. Nie chodzi przy tym o wyrażoną wprost niechęć do nich. Wydaje się, że reżyser podąża ścieżką miłosierdzia, oszczędnie dozując ocenę – mikrogestami postaci. Świat przedstawiony, zamknięty w scenograficznej kopule objawia się jednak jak teatr napędzany marionetkami, które oddają się osobniczym natręctwom wypracowanym przez lata praktyk. Papież-człowiek umiera samotnie w otoczeniu bezradnych istot wobec jego sprzężonych niepełnosprawności fizycznych. Patos i oziębłość gotowych fraz „zabezpieczonych” na tę okazję napawać mogą widza niechęcią wespół ze współczuciem, które niejako naturalnie pojawia się w takiej sytuacji wobec umierającego.

fot. Magda Hueckel

Jakub Skrzywanek wybrał metasceniczną sytuację dziejową odzwierciedlającą psychosomatyczne zachowania ludzkie na różnych etapach doczesności. Dodaje do niej wtrącenia wyrażone rodzajowymi wypowiedziami osób niescenicznych postawionych wobec pytania: kim dla ciebie jest/był JPII? Owe wypowiedzi, które mocno dekonstruują „sacrum” spektaklu, nie wnoszą nic specjalnego. Początkowo irytują bolesną przeciętnością, potem chwilami ocalają koncept reżysera na vox populi. Wybrani ludzie przed kamerą raczej się kreują, mając na uwadze rangę pytania. Ich codzienność „stoi w sprzeczności” z rangą chwili sytuacji przedstawionej. Czy ten zabieg można uznać za udany? W moim odczuciu było to tylko mrugnięcie okiem do widza, nastawione bardziej na efekt ewentualnego chichotu.

Reżyser poszukuje własnego formatu. Słusznie i pożytecznie wyprowadza współczesnego widza z bezkarnego poczucia odrębności, sprowadzając wszystkich, w tym scenicznym przypadku, do współodczuwania bezradności i kresu. Daje sobie czas, aby naruszyć stereotypy, logiczność czy przyzwoitość sytuacyjną, które wydają się oczywistością dziejowego przełomu – śmierci ujarzmiającej Głowę Kościoła. Pozerski balsamista, artystowska tanatokosmetolożka, przejście widzów przy katafalku, na którym spoczął ubrany w pogrzebowe szaty papież Polak, sklepik z gadżetami papieskimi – to elementy performatywnego dialogu reżysera w domenie kreacji. Wypadają dobrze, choć przecież odkrywcze nie są, podobnie jak profesjonalizacja prawdy, w tym przypadku – konsultacje medyczne. „Śmierć Jana Pawła II” zaświadcza o nieuchronnym końcu wyczerpanego organizmu także dzięki przejmującej grze Michała Kalety. Aktor dotyka prawd terminalnych zarezerwowanych dla wysoce empatycznych świadków konającego.

Spektakl nie pozostawia widza obojętnym.

Tytuł oryginalny

Urodzajne pustkowie. Kilka słów o spektaklu „Śmierć Jana Pawła II”

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Katarzyna Wysocka

Data publikacji oryginału:

11.02.2023