Opera na Zamku kontynuuje cykl teatralnych humoresek pt. „Ups, zdarzyło się! Teatralne humoreski Opery na Zamku w Szczecinie”.
Dzielimy się z Państwem anegdotkami, facecjami i pełnymi dowcipu wspomnieniami artystów, którzy pracowali bądź wciąż pracują w szczecińskim teatrze muzycznym.
Dziś część szósta – zabawne sytuacje na scenie i te za kulisami wspomina Wiesław Łągiewka, solista związany z operą na od 1975 roku.
„Dobranoc, Bettino”
Świetna komedia muzyczna, wyreżyserowana przez Ewę Kołogórską. Na scenie Grażyna Brodzińska i ja. Po ślubie, w swojej scenicznej sypialni, szczęśliwi śpiewamy piosenkę „Na via Appia”. Na widowni siedzi Ewa Kołogórska, a przed nią dwie panie. Po skończonym duecie jedna do drugiej mówi o mojej partnerce na deskach: „Ona to ładna kobieta, ale on jakiś taki kucaty. Bliscy znajomi do dziś mnie tak czasem nazywają, a moja żona twierdzi, że zdjęcie „ślubne” z Grażyną mam ładniejsze od naszego.
************************
„Piękna Helena”
Gram Ajaxa II. Aria Heleny (Jadwiga Bigoszewska) dramatyczna, wyrzuty w stosunku do Menelausa (Bogdan Rzeszowski). Helena śpiewa, Menelaus je śniadanie na kocu, wyciąga wiktuały: kanapki, napoje, dwa jajka – zawsze gotowane. Ale tym razem rekwizytorka Danusia Kowalska daje mu dla żartu surowe. Wszyscy o tym wiedzą i czekają za kulisami na to, co się wydarzy. Menelaus zjada kanapki, popija z butelki, wreszcie bierze jajko, by je rozbić, jak zwykle na czole. Teraz też rozbija na czole i jajko rozlewa mu się po twarzy. A Helena, widząc to, kończy arię tyłem do widowni. Bo podobnie jak widownia nie może powstrzymać śmiechu.
*************************
„Zemsta nietoperza”
Bogdan Rzeszowski gra Frosza. Akt III – więzienie. Frosz mówi monolog, sam ze sobą wygrywa i pije… Ma piersiówkę. Zazwyczaj jest tam woda lub sok. Ale podczas jednego z przestawień rekwizytorka Danusia Kowalska wlewa mu do tej piersiówki spirytus. My czekamy za kulisami na reakcję. Łyk – oczy wielkie jak złotówki. Bogdana zatyka, mimo to połyka, chucha i chrypiącym głosem mówi: „Dobre!”. Do końca aktu nie musi grać wstawionego.
**************************
„Toto” – przedstawienie dla dzieci grane ponad sto razy. Tytułowego Tota gram ja. To brzydkie kaczątko. Przed rozpoczęciem przedstawienia wraz z Księżniczką i Księciem musimy wejść do dużych jaj, które zamykają się od środka. Tak siedzimy około dziesięciu minut. Najpierw wychodzi Książę, później Księżniczka, na końcu ja. Pewnego dnia przychodzę na przedstawienie „troszkę zmęczony”… Zamykam się w jaju i niestety zasypiam. Przed moim wyjściem wszyscy śpiewają: „Czekamy, czekamy na wielkie wydarzenie, chwila i się spełni największe marzenie…”, a tu nic, cisza. Konsternacja, bo akcja nie toczy się dalej, skorupka nie odpada. Zaczynają kombinować, mówić, szeptać, wciąż nic. Wreszcie Elwira Naguszewska bierze laskę od Rajcy i zaczyna uderzać w moje jajo. W środku jest straszny pogłos, więc nie wiedząc, co się dzieje, wyskakuję z okrzykiem: „Co się stało, gdzie ja jestem?”. Wybucha śmiech kolegów, akcja toczy się dalej, ale do końca przedstawienia huk w uszach zostaje. Nigdy więcej „zmęczenia” na scenie…
*******************************
Pierwsze spotkanie z Księżycem w spektaklu „Toto”, którego gra Zygmunt Gorczyński. Pyta mnie: „Kto ty jesteś?”. A pewien sfrustrowany zapewne młodzieniec, wygodnie siedzący w fotelu na widowni, odpowiada: „Totolotek”.
****************************
Księżyc, czyli Zygmunt Gorczyński strzela za nieposłuszeństwo. Stoimy na wysokiej skale. Za chwilę ma się pojawić czterech oprychów z armatami. Wchodzi trzech, niosąc ciężkie armaty na plecach. Za chwilę wchodzi czwarty, inspicjent Czesiu Twarowski, ale bez armaty, trzymając ręce z tyłu, tak jakby ją miał. Pada hasło: „A więc cel i pal armato, wal”. Czesiu oczywiście nie strzela i naraz słyszymy jego słowa z charakterystycznym „r”: „O k…a, arhmaty zapomniałem”. Jak się później dowiedziałem, celowo zagadał go Mirek Kosiński, wielki kawalarz teatralny.
******************************
Po wyjściu z jaja wszyscy, Rajcy, ludność, mieszczanie wyśmiewają się z Tota, że jest taki brzydki, nie ma skrzydeł ani pięknych piór i sobie idą. Zostaję sam na scenie i zaczynam monolog o tym, że nikt mnie nie chce, że jestem taki biedny, samotny i smutny. W pewnym momencie z fotela na widowni wstaje mały chłopczyk, wchodzi powoli i nieco bojaźliwie na scenę. Cisza jak makiem zasiał. Podchodzi do mnie, wyciąga rączkę i podaje mi cukierka mówiąc: „Masz, Toto, na pewno jesteś głodny”. Ja się wzruszam, przytulam i odprowadzam na widownię. A chłopczyk dostaje brawa!
*********************************
Podczas jednego ze spektakli jestem akurat sam na scenie. Już mam wypowiedzieć swoją kwestię, a tu co widzę?! Jest upał i Ela Alama – suflerka siedząca przy swoim pulpicie spokojnie wachluje się spódnicą. Tekst wylatuje mi z głowy. Podchodzę do niej bliżej, aby mi podpowiedziała, a ona tę spódnicę podnosi… całkiem! Całą i nadal spokojnie. Całe szczęście, że ma figi! Ale tekst jeszcze trudniej sobie przypomnieć…