Największe tryumfy święciła u boku Quentina Tarantino, który nazywał ją swoją muzą. Kończąca 55 lat Uma Thurman, to jednak nie tylko „Pulp Fiction” i obie części „Kill Billa”.
Aktorstwo pozwoliło jej wyzbyć się kompleksów. "Nigdy nie czułam, że pasuję do reszty" – mawiała. Największe tryumfy święciła u boku Quentina Tarantino, który nazywał ją swoją muzą. Kończąca 55 lat Uma Thurman, to jednak nie tylko "Pulp Fiction" i obie części "Kill Billa".
"Nigdy nie czułam, że pasuję do reszty. Zawsze mam wrażenie, że to, co mówię i robię, nie jest do końca właściwe. Dlatego coraz mniej mówię i coraz rzadziej się ujawniam" – opowiadała w 2002 roku. "Zawsze byłam widoczna w tłumie, więc miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Koło tej wysokiej", za tą wysoką, mówili, kiedy chcieli kogoś wskazać" – wspominała w jednym z wywiadów.
Choć obecnie jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktorek, to jej droga do zawodu nie była łatwa. Przez lata zmagała się z kompleksami – wysoki wzrost, niezbyt zgrabne ruchy, to wszystko sprawiało, że uważała się za nieatrakcyjną., nawet gdy w 1985 r., mając zaledwie 15 lat, trafiła na okładkę brytyjskiego "Vogue'a". Warto dodać, że rok później prestiżowy magazyn ponownie umieścił zdjęcie Thurman na swojej okładce.
Rozgłos zdobyła rolą w "Pulp Fiction" (1994) u Quentina Tarantino, który nazwał ją swoją muzą. Postać Mii Wallace przyniosła aktorce nominację do Oscara, nagrody BAFTA i Złotego Globu dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Co ciekawe Thurman początkowo odmówiła reżyserowi, ten jednak nie dał za wygraną – wydzwaniał, czytał scenariusz i przekonywał, że tylko ona może to zagrać. "Kiedy czytałam scenariusz, byłam Mią zachwycona. Widziałam w niej siebie. Zawsze byłam niezależna, walczyłam o to, czego chcę, ale wciąż coś mnie blokowało – kompleksy albo ludzie postawieni wyżej. Dużo czasu zajęło mi pozbycie się wobec nich uniżoności" – wyznała.
Aktorka miała duże opory przed słynną sceną tańca z Johnem Travoltą (filmowy Vincent Vega). Jej kompleksy sprawiały, że była zablokowana, co jednak w pewnym momencie zupełnie odpuściło. "Uświadomiłam sobie, że przecież obdarzam ciałem bohaterkę, więc moje ruchy będą traktowane jako jej. Widzowie nie będą oceniali Umy Thurman, tylko Mię Wallace. I nagle wszystkie moje blokady puściły" – opowiadała podkreślając, że od tamtej pory uwielbia tańczyć.
"Von Sternberg miał Marlenę Dietrich, Hitchcock – Ingrid Bergman, André Téchiné – Catherine Deneuve. A ja Umę. Łączy nas specjalna więź, z której jestem dumny" – opowiadał po sukcesie swojego filmu szczęśliwy Tarantino.
Uma Thurman urodziła się 29 kwietnia 1970 r. w Bostonie. Jest córką modelki i aktorki Neny Thurman (z domu von Schlebrügge) oraz Roberta Thurmana – profesora na Columbia University School of Religion. To jemu zawdzięcza swoje nietypowe imię, nawiązujące go hinduskiej bogini światła i piękna. Co ciekawe pradziadek Thurman ze strony matki pochodził z Wrocławia, a prababcia z okolic Namysłowa.
Chęć zastania aktorką kiełkowała w Umie już od najmłodszych lat. "Pierwszy raz powiedziałam o tym mamie, kiedy miałam 12 lat. Wiesz, co odpowiedziała? Cóż, każdy chce" – opowiadała. Nena jednak nie chciała zniechęcać swojej córki, lecz uświadomić jej, że zarówno zawód, jak i droga do niego nie są łatwe.
Paradoksalnie to szkolny teatr pomagał jej uciekać przed swoimi kompleksami. "Dopiero teatr uświadomił mi, że najważniejsze jest bycie zrozumiałym. Zaczęłam śledzić repertuar bostońskich scen już jako nastolatka. Bardzo mi to pomogło w okresie dorastania, kiedy człowiekowi wydaje się, że nikt go nie rozumie. Trafiałam na takie przedstawienia, które przypominały mi, że nie jestem ze swoimi doświadczeniami sama" – wyznała w rozmowie z Arturem Zaborskim.
Kiedy miała 15 lat, wcieliła się w postać Abigail z "Czarownic z Salem" Arthura Millera. Przedstawienie oglądał łowca talentów z Nowego Jorku. Gra nastoletniej Thurman na tyle mu się spodobała, że zaproponował jej stypendium w szkole aktorskiej. Rodzice nie chcieli stawać swojej córce na przeszkodzie do szczęścia. Uma przeprowadziła się na Manhattan, który szybko zauroczył nastolatkę. Niestety równie szybko poznała jego ciemniejszą stronę. Kiedy pewnego zimowego dnia weszła do jednego z barów, zastała w nim o 20 lat starszego aktora. Jeszcze tego samego wieczoru mężczyzna zmusił nastolatkę do uprawiania seksu. Dziewczyna nie chciała ujawnić personaliów aktora. Częściowo obwiniała się za to, co się stało.
"Próbowałam mówić nie, płakałam, robiłam wszystko, co mogłam. Jednak kiedy powiedział mi, że drzwi są zamknięte, nie pobiegłam tego sprawdzić. A kiedy wróciłam do domu i popatrzyłam na siebie w lustrze, byłam zrozpaczona, że nie mam na rękach żadnych zadrapań i krwi. Zastanawiałam się, czy broniłam się wystarczająco" – opowiadała Thurman.
Niewiele brakowało, by po latach koszmar się powtórzył. Tym razem wiadomo, że chodziło o słynnego producenta i gwałciciela Harvey’a Weinsteina, który po sukcesie "Pulp Fiction" zaczął napastować aktorkę. "Popchnął mnie. Próbował się na mnie położyć. Próbował się rozebrać. Robił wszelkiego rodzaju nieprzyjemne rzeczy. Ale ostatecznie do niczego mnie nie zmusił. Czułam się jak zaszczute zwierzę, ale robiłam wszystko, co mogłam, by wrócić na właściwe tory" – wspominała na łamach "New York Timesa".
Weinstein zwabił aktorkę po pretekstem rozmowy o wspólnych projektach. Kiedy Thurman nie dała za wygraną miał grozić, że ją zniszczy. Thurman starała się go unikać, opowiedziała o sytuacji Quentinowi Tarantino. Reżyser przyznał po latach, że wiedział co wyprawia Weinstein i wstydzi się, że nic z tym nie zrobił. Choć w sprawie jego zachowania wobec Umy zainterweniował, co sprawiło, że producent przeprosił aktorkę. Thurman miała jednak wyrzuty sumienia, że nie nadała wówczas sprawie należytego rozgłosu. "Bardzo źle czuję się na myśl o tych wszystkich kobietach, które zaatakował po mnie. Jestem jednym z powodów, dla których każda kolejna młoda dziewczyna czuła się pewnie, wchodząc sama do jego pokoju, zupełnie tak jak ja kiedyś. Występuję w podwójnej roli: ofiary i zasłony dymnej dla sprawcy" – wyznała.
W 2002 r. podczas kręcenia zdjęć do "Kill Billa" aktorka uległa poważnemu wypadkowi. Chodzi o kultową scenę zamykającą film, kiedy główna bohaterka jedzie samochodem po nierównej drodze. Thurman nie chciała wykonywać jej sama, nalegała by zrobili to kaskaderzy. "Quentin przyszedł do mojego baraku i nie chciał słyszeć sprzeciwu, jak każdy reżyser. Był wściekły, ponieważ kosztowałoby to ich stratę czasu. Byłam wystraszona" – wspominała w rozmowie z "The New York Times".
Tarantino zapewniał swoją aktorkę, że auto jest sprawne i nic złego się nie wydarzy. "Powiedział do mnie: obiecuję, że auto jest w porządku. To prosty odcinek drogi. Jedź 60 kilometrów na godzinę, bo inaczej twoje włosy nie będą dostatecznie rozwiane i będziesz musiała zrobić to jeszcze raz" – dodała Thurman. W pewnym momencie jednak straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w drzewo. Wskutek wypadku aktorka doznała urazu mózgu i uszkodziła kolana. Studio Miramax przez 15 lat nie chciało udostępnić poszkodowanej nagrania z momentu zdarzenia. Producenci próbowali również wymóc na niej rezygnację z ewentualnych roszczeń. Thurman jednak odmówiła. Aktorka czuła żal do Tarantino, który ostatecznie, po latach, sam wręczył jej taśmę z wypadkiem, wielokrotnie przy tym przepraszając.
Wyczerpująca praca na planie "Kill Billa" przyczyniła się do pogorszenia jej stosunków z ówczesnym mężem – Ethanem Hawkiem, którego poznała przy filmie "Gattaca – szok przyszłości" (1996). Aktorka próbowała łączyć pracę zawodową z wychowywaniem dzieci. Z uwagi na jej ciążę Tarantino opóźnił początek zdjęć do "Kill Billa" o rok. "Lubię pracę nad trudnymi filmami, więc rzadko zdarza mi się odrzucić rolę dlatego, że może się okazać zbyt dużym wyzwaniem. Myślę, że właśnie tego się ode mnie oczekuje" – opowiadała Thurman.
Hawk wdał się w romans i w 2005 r. doszło do rozwodu. Było to już drugie nieudane małżeństwo aktorki. Wcześniej przez dwa lata była żoną Gary’ego Oldmana. Obecnie związana jest z francuskim finansistą Arpadem Bussonem.
"Jej delikatność (…) może być odzwierciedleniem samokrytycyzmu ciężko pracującej osoby. Nadal jest perfekcjonistką - Cokolwiek dajesz, oddaję to podwójnie, mówi o swojej pracy. Z tym perfekcjonizmem wiąże się również pewna zaciętość; oczekiwanie takiego samego zaangażowania od ludzi wokół niej" – czytamy na łamach amerykańskiego magazynu "Another".
Thurman wystąpiła w kilkudziesięciu filmach. Oprócz już wymienionych, do najbardziej znanych należą m.in. "Niebezpieczne związki" (1988), "Dziewczyna gangstera" (1993), "Miesiąc nad jeziorem" (1995), "Batman i Robin" (1997), "Rewolwer i Melonik" (1998) oraz "Serce nie sługa" (2005).
"Staram się pracować z artystami, których szanuję. Wybieram teksty, które mnie intrygują. Czasem nie wiem, dlaczego robię ten, a nie inny film. Jedni namawiają: To dobre dla twojej kariery. Inni mówią: To ciekawa przygoda. Albo: To dobre pieniądze. A ja nie wiem, dlaczego nagle się do czegoś zapalam" – opowiadała aktorka w rozmowie z Barbarą Hollender.
W 2019 r. zagrała jedną z głównych ról w wyprodukowanym dla Netflixa serialu "Chambers". Thurman wcieliła się w postać matki, która cierpi po stracie córki. "Chciałam trochę poigrać ze swoim wizerunkiem niezniszczalnej superbohaterki. Sportretować zwykłą kobietę, która sobie nie radzi. Ma do tego prawo, które sama też chcę mieć" – mówiła wówczas aktorka.
"Uważam, że to nie aktor wybiera role, tylko role – aktora. Ufam, że propozycję wcielenia się w zwykłą, doświadczoną przez los kobietę dostałam po to, by pokazać, że jestem taka sama jak wszyscy inni. Moja bohaterka ma prawo się załamywać, ja też chcę je mieć" – dodała.
Thurman nie boi się głośno wyrażać swojego zdania wobec spraw publicznych. W 2021 r. skrytykowała nowe prawo aborcyjne w stanie Teksas – niemal całkowity zakaz przerywania ciąży. "To prawo jest kolejnym narzędziem dyskryminacji wobec najbiedniejszych. Kobiety i dzieci z zamożnych rodzin będą miały wybór. Jestem przerażona, że prawo stawia obywatela przeciwko obywatelowi i tworzy strażników, którzy będą żerować na krzywdzie kobiet" – powiedziała aktorka, która sama doświadczyła aborcji, gdy była nastolatką.