Logo
Recenzje

Ukraiński manifest wyrażony słowami Szekspira i muzyką Verdiego

14.05.2025, 09:54 Wersja do druku

„Makbet” Giuseppe Verdiego z Opery Narodowej Ukrainy im. Tarasa Szewczenki w Kijowie na XXXI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Barbara Mielcarek-Krzyżanowska.

fot. Volodymyr Raievskyi/mat. BFO

W niedzielę 9 maja 2025, wystawieniem Makbeta Giuseppe Verdiego w wykonaniu Artystów Opery Narodowej Ukrainy im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, zakończyła się XXXI edycja Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Przed dwoma laty Artyści tego Teatru prezentowali operę Nabucco,co komentowałam wówczas w następujacy sposób: „Wystawieniem jednej z wczesnych oper Giuseppe Verdiego Nabucco zakończył się XXIX Bydgoski Festiwal Operowy. Libretto, nawiązujące do utrwalonych w Biblii wątków historycznych (zdobycie Jerozolimy przez Nabuchodonozra i niewola babilońska), odczytane w kontekście XIX-wiecznych dążeń niepodległościowych, doprowadziło po premierze dzieła w mediolańskim Teatro alla Scala w 1842 roku do wybuchu zamieszek na terenie miasta. Z tego względu władze austriackie, okupujące część terytorium późniejszych Włoch, zabroniły wówczas wystawiania tej opery. Jakże wymowny był wybór tego właśnie tytułu przez artystów Narodowej Opery Ukrainy w Kijowie w czasie, gdy od ponad roku na terenie ich państwa trwają działania wojenne. Wydaje się, że w kontekście obecnego miejsca i czasu nie można było jednak inaczej zakończyć Festiwalu. Było to nie tylko symboliczne wyrażenie wsparcia dla narodu ukraińskiego, ale przede wszystkim okazja do zamanifestowania ich kultury rozumianej jako warunek istnienia tożsamości narodowej” (Barbara Mielcarek-Krzyżanowska, Wybrzmiały ostatnie akordy XXIX Bydgoskiego Festiwalu Operowego).

Pomimo upływu dwóch lat słowa te są nadal aktualne. I choć kijowska premiera Makbeta odbywała się w zupełnie innych realiach geopolitycznych (miała miejsce w roku 2007), dzisiaj opera ta, podobnie jak wystawiony w 2023 roku podczas Festiwalu Nabucco, staje się symbolem walczącej Ukrainy, co szczególnie dobitnie wybrzmiewa, gdy chór szkockich wygnańców (wspaniały chór przygotowany przez Lwa Wenedyktowa) intonuje przejmujące słowa „Uciśniona ojczyzno…” – w skupieniu, bez przerysowania, bez epatowania zbędnym dramatyzmem. Wspomaga to spójna warstwa wizualna (scenografia i kostiumy Maria Lewitska) bogata w odcienie szarości prostych brył, dopełniana przepięknymi arrasami (zderzenie majestatycznego złota z krwawą czerwienią) oraz stylizowanymi kostiumami bohaterów opery. Żywiej, acz w dość zadziwiającym muzycznym anturażu – ale to decyzja Verdiego, prezentuje się jedynie orszak przepowiadających przyszłość diabolicznych czarownic (trzygłosowy chór żeński, na początku może nieco niepewny, ale z każdą chwilą coraz bardziej zgrany i barwowo stopliwy).

Uwielbiam sceny szaleństwa w dziewiętnastowiecznych operach. To one pozwalały twórcom na przekraczanie granic konwencji, na wprowadzenie szeregowania i montażu w miejsce tradycyjnie kosntruowanej muzycznej narracji, na zawieszanie dramaturgii i rozgrywanie akcji niejako „poza czasem”. Czekałam więc na słynne słowa Lady Makbet: „Ciągle ten zapach krwi! Wszystkie wonie Arabii nie odejmą tego zapachu z tej małej ręki”. Po pierwszych frazach wydobytych przez Wiktorię Chenską nie miałam jednak wątpliwości, a kolejne odsłony dzieła potwierdzały to, że partia Lady Makbet będzie kolejną wykrzyczaną rolą podczas tegorocznej edycji Festiwalu. Mam świadomość, że kompozytor był bardzo wymagający względem śpiewaczek kreujących tę postać, że oczekiwał potężnego głosu o szerokiej skali, jednakże powinno to dla reżysera (Italo Nunziata) bądź kierownika muzycznego (Wołodimir Kożuchar) stać się pretekstem do znalezienia śpiewaczki dysponującej odpowiednimi walorami głosowymi, barwowymi i dynamicznymi – w przypadku Wiktorii Chenskiej można mówić co najwyżej o nadużywaniu trudnej do zaakceptowania maniery. Szczęśliwie, scena szaleństwa Lady Makbet rozgrywała się w niskim poziomie dynamicznym, niemal introwertycznie (dość nietypowo, jak na Verdiego), i dzięki temu był to naprawdę poruszający moment, bodaj najlepszy passus wykonany tego wieczoru przez Wiktorię Chenską.

Siłą spektaklu były wspaniałe głosy męskie, z których największy podziw wzbudził Sergiej Kownir jako Banko. Kultura głosu, piękna, głęboka barwa, możliwości techniczne, dynamiczne i artykulacyjne – jednym słowem artystyczna ŚWIADOMOŚĆ, wszystko to sprawiło, że trudno było pogodzić się z tak szybkim uśmierceniem go przez Szekspira. Sergiej Kownir musiał cierpliwie czekać, by po zakończonym spektaklu odebrać najgłośniejsze oklaski i okrzyki podziwu za tak wspaniały występ. Bardzo dobrze zaprezentowali się także Gennadiy Waszczenko w roli tytułowej oraz Aleksander Nikiforow jako Makduf.

Dość sprawną orkiestrę poprowadziła Wiktoria Kownir budując dramaturgię przedstawienia, wspaniale różnicując nastrój zmieniających się scen i obrazów.

Po zakończonym owacjami na stojąco XXXI Bydgoskim Festiwalu Operowym, za który całemu Zespołowi Opery Nova pięknie dziękujemy, wychodząc w ciemności wieczoru łączyliśmy się z ukraińskimi Artystami słowami Szekspira, stanowiącymi motto spektaklu: „Żyjmy nadzieją, jak mówią prorocy. / Dzień w końcu staje po najdłużej nocy”.

Źródło:

Materiał nadesłany

Sprawdź także