"I Ty zostaniesz Chińczykiem" wg scen. i w reż. Włodzimierza Kaczkowskiego z Teatru Scena Współczesna w Garnizonie Sztuki w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Czy można zostać Chińczykiem – dosłownie lub mentalnie? Tak po prostu, z dnia na dzień, podejmując decyzję o przemianie. Być może cały proces potrwa trochę dłużej, ale upragniony rezultat jest jasno określony – tak twierdzą twórcy nowego spektaklu Sceny Współczesnej, którego premiera odbyła się w warszawskim Garnizonie Sztuki. Cóż, skoro ludzie wierzą w reptilian (jaszczuroludzi) i ich władzę nad światem (według tej teorii spiskowej najbardziej wpływowe osoby na ziemi, elita rządząca, to w rzeczywistości reptilianie; takie przekonanie żywi około 4 procent amerykańskich wyborców!). Dlaczegóż wobec tego Europejczyk nie miałby, jeśli tego pragnie, stać się człowiekiem Państwa Środka? Spektakl w reżyserii Włodzimierza Kaczkowskiego, autora scenariuszy teatralnych, reżysera i dyrektora Sceny Współczesnej, traktuje jednak o czymś więcej. „I Ty zostaniesz Chińczykiem” nie jest kabaretem ani lekką komedyjką dla niewymagających widzów, choć okazji do śmiechu nie brakuje. Teatralna premiera na nowej scenie, z wypełnioną widownią (oczywiście według przepisów pandemicznych, z zachowanymi odległościami) cieszy ogromnie. Tym bardziej, że przedstawienie przewiduje interakcję między aktorami a publicznością. Wszystko dzieje się „tu i teraz”, niektórzy widzowie biorą czynny udział w pokazie, a krytyczne oko doszukuje się zamierzonych, licznych elementów improwizacji. Ale to tylko celowo kreowane złudzenie – bez wcześniejszych prób, dopracowanego scenariusza, prowadzenie dialogów, klarowność i spójność całości nie byłaby możliwa. Wydarzenia sceniczne pozostają pod kontrolą reżysera i nie ma mowy o tworzeniu akcji ad hoc. Chodzi jedynie o iluzję, wrażenie.
W 2017 roku prezydent Chin Xi Jinping stwierdził, że w 2049 roku jego kraj będzie „globalnym liderem, jeśli chodzi o narodową siłę oraz wpływy międzynarodowe” oraz „zbuduje stabilny porządek międzynarodowy”. A może nawet wcześniej? Pandemia wcale Chinom nie zaszkodziła, wręcz przeciwnie – Państwo Środka pozostaje w nielicznej grupie krajów, które w 2020 roku odnotowały wzrost gospodarczy. Czy my, w Europie, zdajemy sobie sprawę z tego, że Chiny skutecznie i konsekwentnie dążą do uzyskania statusu światowego mocarstwa czy supermocarstwa? Warto podkreślić, że taki ostrzegawczy kontekst społeczno-polityczny przenika cały scenariusz napisany przez Włodzimierza Kaczkowskiego, jednak nie polityka jest w nim najważniejsza. Wnikliwe obserwacje i refleksje na temat współczesności są wplecione w żywy, iskrzący się humorem dialog, połączony z wartką akcją i sprawną grą aktorów. Dowcipy nikogo nie obrażają i chociaż bywają dosadne, wciągają widza do zabawy, stwarzając okazję do czystego, zdrowego i szczerego śmiechu.
Spektakl „I Ty zostaniesz Chińczykiem” wypełniony jest piosenkami. I to jak różnorodnymi! W ucho wpadają melodie z przedszkola, rap, pop, rock i ballada – raz zabawne, czasem poważne albo satyryczne. Spajają one scenki o odmiennym charakterze, stanowią puentę anegdot i zamykają humoreski. Autor tekstów, Krzysztof Konrad, zadbał o rym oraz tematykę – chińską oczywiście. Za rytm i intrygującą muzykę odpowiada Maciej Makowski, a obu artystom należą się szczere brawa. „Ty się nie martw, smacznie śpij, graj w chińczyka, ćwicz tai chi!” – tak brzmi refren jednej z ważniejszych piosenek spektaklu. W prostych słowach zawarty jest wielce ironiczny przekaz – dzięki radom wyśpiewanym przez aktorów, łatwiej i szybciej można stać się „nowym człowiekiem” – zewnątrzsterownym, lojalnym wobec tych, którzy nim kierują, całkowicie posłusznym i pracowitym. Marzenia o wolności oraz demokracji niosą niepewność i lęk. Dlatego – łatwiej i bezpieczniej zostać Chińczykiem. Przewrotnie, z przymrużeniem oka i ironią w głosie, do takiej przemiany, a raczej podjęcia decyzji o zmianie namawia aktorski tercet: Łukasz Matecki, Jarosław Domin, Adam Fidusiewicz. Aktorzy przyjmują różne role – raperów, dzieci przedszkolnych, poważnych członków debaty społecznej, artystów operowych. Grają w chińczyka, wyjaśniają zasady konfucjanizmu, straszą smokiem i prezentują chińską operę w odcinkach (w błyszczących, kolorowych kostiumach, maskach, przy dźwiękach tradycyjnej muzyki). Uwodzą surrealistycznym poczuciem humoru i prostym komizmem. Satyryczne mini scenki o kabaretowym rodowodzie są czasem nieco zgryźliwe, gdy trafnie opisują otaczający nas świat. Grane postaci bywają bardzo sugestywne, a autoironia staje się bolesna aż do bólu. Trzej panowie roztaczają przed nami wizję „bycia Chińczykiem”. Omawiają zalety braku męczącej samodzielności myślenia, wady wolności wyboru i jednostkowego podejmowania decyzji. Zamiast tego każdego „mentalnego Chińczyka” czeka przysłowiowa miska ryżu, spokój, sytość i pewność jutra. Czy to kpina czy stwierdzenie serio? Przebojowy Adam Fidusiewicz, uroczo nieporadny Jarosław Domin i energiczny Łukasz Matecki świetnie wykorzystują grę ciałem, gest, mimikę, modulację głosu w śpiewie i mowie. Przyznaję – czasem tempo spektaklu spada, dramaturgia traci ostrość, dlatego przydałyby się skróty, by publiczność nie traciła zainteresowania akcją sceniczną. Mimo to całość prezentuje się bardzo dobrze, dzięki przyciągającej wzrok scenografii, barwnym kostiumom z nutą komizmu (zasługa Małgorzaty Czackiej), a przede wszystkim aktorom. Grają pysznie i wciąż pozostają nieprzewidywalni, wypełniając absurdalnym i błyskotliwym humorem półtoragodzinne przedstawienie. A wszystko w temacie Chin i ich rosnących wpływów – „China ante portas!”