EN

17.08.2024, 13:43 Wersja do druku

„Trudno na trzeźwo jest żyć pomiędzy ludźmi”

„Big Bang” Andrzeja Kondratiuka w reż. Piotra Ratajczaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Robert Jaworski

Piotr Ratajczak sięga po scenariusz filmu „Big Bang” Andrzeja Kondratiuka i w stołecznym Och-Teatrze przedstawia swój pomysł na polskie science fiction rodem z lat 80., czyli opowieść o „świcącym jaju”, jako pretekście do poważniejszych, uniwersalnych rozważań nad bytem człowieczym. Reżyser od dawna fascynuje się kinem i sam przyznaje, że „bardzo lubi adaptować scenariusze filmowe”, które niezmiennie go inspirują. Nie obawia się porównań i tym razem realizując spektakl pozostaje wierny pierwowzorowi, ograniczając wszelkie własne dodatki, pozostawiając błyskotliwe dialogi, pełnię humoru i sarkazmu w niezapomnianej, kultowej komedii obyczajowej. W rzeczywistości więcej w tej inscenizacji satyry i ironii niż beztroskiej zabawy – obraz miniaturki społeczeństwa, jaki malują przed widzem twórcy „Big Bangu” nie napawa optymizmem, choć okazji do śmiechu nie brakuje. Minęło ponad trzydzieści lat i nadal nocne Polaków pogaduchy dowodzą, że „trudno na trzeźwo jest żyć pomiędzy ludźmi […]. Lepi nie rodzić się wcale”. Lustro, w którym odbija się obraz „tamtej” Polski nie wydaje się reliktem z innej epoki, a galeria ludzkich typów Kondratiuka pozostaje ponadczasową również na scenie.

Nocną porą, w jednej z mazowieckich wsi wylądowało UFO albo inny, tajemniczy obiekt latający. W domu Wrońskich (to właśnie na ich polu pojawił się ów niezidentyfikowany, intrygujący pojazd, „świecące jajco”) gromadzą się mieszkańcy i odbywają naradę – jak przywitać i ugościć tak niezwykłych przybyszów. Co robić w tej niezwykłej sytuacji? Pomysłów nie brakuje, a odświętny strój i uginający się od jedzenia oraz napitku stół wydaje się najlepszym sposobem pokazania zalet ludzkości. Czy obawiają się gości z obcej planety? Wcale nie. Niecodzienne wydarzenie wywołuje trochę emocji, lekki dreszcz, a właściwie jest dobrą okazją do wypicia i obfitej biesiady. Alkohol rozwiązuje języki i zaczynają się nasze Polaków rozmowy, przepychanki i dyskusje. Doborowe teksty nie starzeją się, jednak humor i ironiczne spojrzenie nie przysłaniają głębszych refleksji, dotyczących współczesności, zawiłości ludzkiej natury, niezmiennie pełnej słabostek, małostkowości, cwaniactwa. Marazm i ignoranctwo wyzierają z każdego konta…

Mimo goryczy, smutnych konkluzji i bolesnych prawd dotyczących samej istoty bytu, Kondratiuk potrafił dzielić się radością odnajdywaną w maleńkiej, ulotnej urodzie świata. Ratajczak zachowuje owo życzliwe spojrzenie, zaprawione gorzkimi przemyśleniami, czasem mniej, czasem bardziej dobitnymi. Reżyser odtwarza specyficzny klimat artystycznych obrazów Kondratiuka, kontemplacyjny stosunek do spraw szeroko pojętej natury. Bohaterowie stają wobec bezmiaru kosmosu, próbują się buntować, ale czując swą znikomość muszą ostatecznie uznać i zaakceptować ten stan rzeczy. Nie przychodzi im to łatwo, skoro „człowiek jest najdoskonalszą istotą na Ziemi. Bo ma rozum, panie”. U Ratajczaka akcja biegnie dość wartko (w porównaniu z filmem) i w miarę upływu czasu lekko melancholijny humor oraz dobrotliwa ironia coraz częściej znika na rzecz poważniejszych, mało optymistycznych konkluzji . „Kosmity” i ich niespodziewane lądowanie wyzwala w prostych ludziach chęć zrozumienia czegoś innego oraz potrzebę poszukiwania sensu życia. Mimo, iż dywagacje bohaterów nieraz wydają się infantylne, doskonale ukazują złożoność ludzkich charakterów. Wszyscy bohaterowie „się mądralują”, a pytania o świat, w którym będziemy żyć i jaki pozostawimy w spadku naszym dzieciom pozostają niezmiennie, dawniej i dziś, bez odpowiedzi.

„Co zrobił mądry człowiek? Co on zrobił? Świat cały dostał w dzierżawę, glob ziemski na własny użytek i co on zrobił? Ziemię rodzącą wyjałowił, powietrze czyste spaskudził, wodę kryniczną uczynił niezdatną do picia, miasta wielkie pobudował, w których się od własnego smrodu dusi i trzęsie się ze strachu, że mu tam na niebie kiedyś jakiś atom zaświeci” – mówi pan Kazimierz. Dramaturgia całości, zespołowa gra jest bez zarzutu. Izabela Dąbrowska i Sławomir Pacek stanowią wspaniały duet, równie wytrawny jak Zofia Merle i Ludwik Benoit w filmowym pierwowzorze. Nie naśladują jednak tamtych kreacji, grają w swoim stylu – znakomicie, z wyczuciem granic, z ciepłem i humorem, z aktorską klasą. Grający Janka Michał Żurawski doskonale oddaje barwną osobowość bohatera. Niektóre ze scen z jego udziałem to komediowe perełki, godne zapamiętania. Ilona Ostrowska jako sklepowa Zosia śmieszy groteskowym rysem i swym niemożliwym urokiem, który nadaje jej kreacji niecodziennego smaczku. Lekko kiczowaty wygląd i strój, potraktowany z dystansem, nie kłóci się z wymową całości , wręcz przeciwnie – podkreśla klimat lat 80. Piotr Szwedes w roli Naukowca jest równie dobry jak pozostali aktorzy, podsycając humor spektaklu, podkreślając niuanse i gładko je cieniując. Wojciech Chorąży czyli pastuch Kazimierz, bawiąc się dialogiem i monologiem wyciąga nas ze strefy komfortu. Czy skutecznie? Ten odziany w niechlujne łachmany odludek i samotnik ma więcej mądrości niż pozostali, zacni mieszkańcy wsi. Uznawany za odmieńca, niegodnego dywanów i spotkań „na poziomie”, potrafi mówić prawdę w oczy. A to kole, uwiera i dlatego u pani Zosi staje się „podpadnięty”, a inni, dla spokoju i wygody, wykluczają go ze swego grona. I jeszcze Stasiek Skrzypek – Marcin Gaweł i przezabawna Joanna Król, jako Baśka, sporo wnoszą do przebiegu linii dramaturgicznej całości, sprawnie działając w drugoplanowych rolach, równie niezbędnych w adaptacji jak główne.

Ruch sceniczny autorstwa Arkadiusza Buszko wprowadza konieczną dynamikę, a w połączeniu z muzyką Tomasza Lewandowskiego ożywia i rytmizuje spektakl. Scenografia i światło Marcina Chlandy dostosowane zostały do potrzeb sceny. Surowe ramy dekoracji znakomicie spajają przestrzeń sceniczną, dobrze przemyślane rekwizyty, starannie dobrane drobiazgi zwracają uwagę, ale nie odciągają jej od zasadniczej treści,

„Big Bang”, znakomicie wyreżyserowana i zagrana opowieść o ludzkości, śmieszy, bawi, zadziwia i pozostawia z uwierającymi pytaniami. Dokąd dążymy, czym się kierujemy, jaki los gotujemy sobie samym? Czy – mimo licznych, napuszonych haseł i deklaracji – potrafimy zadbać o własne dobro, o dobro człowieka? A planeta Ziemia? Ona sobie z pewnością poradzi.

Tytuł oryginalny

„Trudno na trzeźwo jest żyć pomiędzy ludźmi”

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

16.08.2024